[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostatnich latach na tyle trudna, że nie mam żadnych odłożonych pieniędzy. W
banku powiedzieli mi, że wszystko, co mogę zrobić, to sprzedać dom. Ale przy
obecnej sytuacji na rynku nieruchomości, trwałoby to latami.
Lyall spojrzał na nią z niedowierzaniem połączonym ze
zniecierpliwieniem.
- 96 -
S
R
- Czy chcesz powiedzieć, że masz zamiar sprzedać jedyny dom, jaki w
życiu miałaś, po to tylko, żeby dać pieniądze twemu nieodpowiedzialnemu
bratu?
- Nie chcę, ale czy mam inne wyjście?
- Możesz mu przecież powiedzieć, żeby poczekał, albo jeszcze lepiej,
żeby zaczął wreszcie na siebie zarabiać!
- Nie mogÄ™!
- Ale dlaczego? - nie ustępował.
Jane odwróciła się i spojrzała na dachy w oddali.
- Bo widziałam jego twarz, kiedy umarła nasza mama - odpowiedziała
cicho, święcie przekonana, że Lyall i tak tego nie zrozumie. - Był malutkim
chłopcem, miał wtedy zaledwie pięć lat.
- A ty byłaś małą dziewczynką! Ile miałaś lat? Dziesięć? Jedenaście?
Zrezygnowałaś dla Kita ze swego dzieciństwa, nie rezygnuj więc ze swego
domu, Jane! Kit jest dorosłym mężczyzną i potrafi sam zadbać o swoje sprawy.
Miał oczywiście rację, jednak Jane wiedziała również, że nigdy nie zdobędzie
się na to, żeby powiedzieć Kitowi, że nie może już na nią liczyć. Był przecież jej
bratem, i o ile to tylko będzie w jej mocy, zawsze będzie mu pomagać.
Jednocześnie ogarniała ją rozpacz na myśl o tym, że musiałaby sprzedać dom.
- Jest jeszcze inna możliwość - rzekł Lyall po chwili.
- Jaka? - zapytała z nadzieją.
- Mógłbym pożyczyć ci te pieniądze.
- Nie, to niemożliwe - odparła zmieszana. - Nie mogłabym cię o to prosić.
- Nie prosisz mnie o nic, to ja wystąpiłem z tą propozycją.
- Mimo to... nie - powiedziała zupełnie już zrezygnowana - po prostu nie
mogę przyjąć tej propozycji.
- Potraktuj to jako zaliczkę - nalegał.
- Zaliczkę? - ożywiła się.
- 97 -
S
R
- Czemu nie? W kontrakcie jest powiedziane, że Multiplex zapłaci ci po
wykonaniu i przyjęciu pierwszego etapu prac. Jestem zadowolony z ich
dotychczasowego przebiegu, niech to zatem będzie zapłata za to, co już zostało
zrobione. W końcu zarobiłaś te pieniądze, Jane.
- Naprawdę nie wiem, czy powinnam... - odparła Jane głosem pełnym
wątpliwości.
Teraz ruch należał do niego.
- Och, Jane, nie zawracaj głowy - powiedział drwiąco. - Myślałem, że z
radością przyjmiesz każdą sensowną propozycję. Miałem cię za osobę
racjonalną. Czyżbym się mylił?
- Ależ nie, jestem racjonalna - odparła błyskawicznie, dostrzegając
rodzący się na jego twarzy uśmiech.
- Skoro tak, to uśmiechnij się i ładnie podziękuj.
- Pięknie dziękuję - rzekła z uśmiechem, który zawsze, nie tylko wówczas
gdy trzeba było podziękować, był odpowiedzią na jego uśmiech.
Spojrzała na Lyalla. Ciągle się uśmiechał, ale nie był to już ten lekko
bezczelny uśmieszek, który tak ją denerwował. W wyrazie jego twarzy było coś
znacznie intensywniejszego, cieplejszego, coś, co zobaczyła już w samochodzie,
w chwili gdy poczuła, że go kocha.
Pomaszerowała za nim do kuchni. Sprawdził zawartość lodówki i
zadecydował, że zrobi dwa omlety. Jane, która spodziewała się jakiegoś
gotowego dania z mikrofalówki, z podziwem przyglądała się, jak zgrabnie
rozbija jajka.
- Nie wiedziałam, że potrafisz gotować. - Ciekawe, czego jeszcze nie
wiem o Lyallu, dodała w duchu.
- W tej dziedzinie niewiele mam w zanadrzu - przyznał się. - Prawdę
mówiąc, zazwyczaj moja pomoc domowa zostawia mi jakieś małe co nieco, ale
teraz jest na urlopie, Nie robiłem większych zakupów, bo już jutro wylatuję z
Londynu.
- 98 -
S
R
- Mówiłeś, że dokąd się wybierasz?
- Zniadanie jem we Frankfurcie, a potem lecÄ™ do Japonii. W ostatnim
czasie poświęciliśmy mnóstwo pracy, żeby doprowadzić do podpisania
wielkiego kontraktu z Japończykami. Potrzebny jest tylko mój podpis. Ta
umowa jest dla nas tym, czym dla Makepeace and Son umowa dotyczÄ…ca zamku
Penbury.
- Pewnie ci to lepiej wyszło niż mnie, co? - zapytała skruszona.
- Powiedzmy, że negocjacje z Japończykami były o niebo nudniejsze, niż
robienie interesów z tobą.
Zjedli omlety, a na deser Lyall podał winogrona. Skubiąc owoce, wesoło
sobie gawędzili. Jane dawno już zapomniała, jak miło się z nim rozmawiało, jak
często się przy nim śmiała. Umówili się, że nie będą rozmawiać o przeszłości,
mimo to tkwiła między nimi jak coś namacalnego, niemego, ale obecnego i
niemożliwego do zlekceważenia.
Potem przygotował kawę i zabrali ją ze sobą do salonu. Zasiedli na dwóch
krańcach sofy. Lyall zapalił małą, stołową lampkę. Miła, przyjazna atmosfera
zaczęła nagle gdzieś się ulatniać i przeradzać się stopniowo w trudne do
zniesienia napięcie. Jane nie widziała w półmroku jego twarzy, a jednak
wyczuwała jego obecność z wyrazistością, której nie doznawała w pełnym
świetle w kuchni. Kłębiły się w niej jakieś ciemne, niedobre myśli i
podszeptywały coś w dziwnym, niezrozumiałym języku. Oboje już zbyt długo
siedzieli, milcząc i chyba dlatego powietrze aż drgało z napięcia. Jane spróbo-
wała przełamać to nieznośne milczenie:
- Na jak długo wyjeżdżasz?
- Na kilka tygodni - odparł. - Może trzy.
Udawała, że interesuje ją kubek z kawą, ale im bardziej starała się nie
patrzeć na Lyalla, tym częściej jej głowa zwracała się w jego stronę. Znowu
zaległo milczenie.
- Naprawdę chcesz wyjść za Alana Gooda? - zapytał niespodziewanie.
- 99 -
S
R
Jane odwróciła się w jego stronę, ale nie zdołała z jego twarzy niczego
wyczytać. Za pózno na udawanie.
- Nie.
- To dobrze - odparł i odstawił swój kubek na podłogę.
- Skoro tak, to chyba nie zezłości cię wiadomość, że z powodu twojej
nieobecności w ostatni weekend pocieszała go Dimity?
- Dimity? Sądziłam, że spędziła ostatni weekend z tobą - odpaliła w
nagłym przypływie śmiałości.
- Ze mną? - Teraz on musiał wyglądać na zdziwionego. - Dlaczego ci to
przyszło do głowy?
- Bo tak powiedziała - odparła spokojnie. Lyall ściągnął brwi.
- Owszem, widzieliśmy się. Koniecznie chciała omówić ze mną parę
projektów, umówiłem się z nią na sobotę rano w zamku. A że zrobiła się pora
lunchu, poszliśmy coś przekąsić do pubu. Ale czy wobec tego można
powiedzieć, że spędziłem z nią cały weekend, ja bym tego nie powiedział.
- Chcesz powiedzieć, że nie widziałeś się z nią wieczorem?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]