[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chyba pan nie ma mi za złe, że ją noszę? - spytała, nagle spłoszona. - To
właściwie pańska suknia.
- 51 -
S
R
- Nie przypuszczam, żeby mi się do czegoś przydała - odpowiedział
ironicznie.
- A może chciałby ją pan wziąć dla Cindy?
- Nie jest w jej stylu - odpowiedział z dziwnym wyrazem twarzy, jak
gdyby próbował sobie przypomnieć wygląd Cindy. - Najlepiej będzie, jeśli ją
pani zatrzyma jako pamiÄ…tkÄ™ po mnie.
- No cóż... dziękuję panu... - Wyprostowała się. On od niechcenia uniósł
pasmo jej włosów i pozwolił, by przepłynęły mu między palcami. - Ccco pan
robi?
- Szukam gałązek. - Uśmieszek błądził wokół jego ust. Cofnął dłonie.
Odczuła jedynie lekkie jak piórko dotknięcie.
- Widzę, że nawet wyszczotkowała pani włosy dla Quentina - powiedział
z lekkim odcieniem smutku.
Nie mogła mu powiedzieć, że jedyną osobą, o której myślała, ubierając
się rano, był właśnie on. Twarz jej płonęła. Skinęła milcząco głową i szybko
cofnęła się.
- Lepiej już jedzmy.
W samochodzie prawie wcale nie rozmawiali.
Ran prowadził skupiony i milczący, a Pandora patrzyła przez okno na
zarosłe bujną letnią zielenią pobocza, na pola, wznoszące się ku pagórkom, ale
właściwie nie dostrzegała niczego. On wkrótce wyjedzie, przypominała sobie
niemal z rozpaczą. Po dwóch dniach zniknie i prawdopodobnie nigdy go już nie
zobaczy. Gdy te Amerykanki siÄ™ stÄ…d wyniosÄ…, drogi ich obojga siÄ™ rozejdÄ…,
gdyż on nie ma zamiaru zwlekać z wyjazdem do Afryki. Czy będzie w stanie go
zapomnieć? Wszystko wyglądało teraz zupełnie inaczej. Ona się tak bardzo nie
zmieniła. Po prostu jakby założyła nową parę okularów i naraz dostrzegła rzeczy
w całkiem innym świetle.
Natomiast Ran wcale się nie zmienił. Był nadal arogancki i niewrażliwy,
czasem wyjątkowo niesympatyczny. Pandora jednak wiedziała instynktownie,
- 52 -
S
R
że każdego mężczyznę, jakiego spotka w życiu, będzie porównywała z
człowiekiem, który teraz siedział obok niej w bezszelestnie sunącym naprzód
wozie. Oczywiście, mówiła sobie Pandora, nie ma powodu, dla którego nie
miałabym spotkać mężczyzny, mogącego zatrzeć pamięć o Ranie. Jak on
mógłby wyglądać? Kiedyś spytał ją o to Ran. Czy właśnie dlatego, gdy starała
się wyobrazić sobie swój męski ideał, widziała przed sobą jego twarz?
Niezupełnie wiedziała, co to jest miłość, ale była pewna, że to nie to samo, co
przywiązanie i sympatia, łączące ją kiedyś z różnymi chłopcami, uczucia, które
przeistaczały się prędzej czy pózniej w zwykłą przyjazń. Prawdziwa miłość
musiałaby być zupełnie inna, cudowna, wspaniała, bezkompromisowa.
Ran zatrzymał się przed galerią.
- Spotkamy się o drugiej - zapowiedział krótko.
Pandora stała na chodniku i patrzyła, jak włączył się w ruch uliczny,
zastanawiała się przy tym, dlaczego poczuła się nagle tak zagubiona. To
przecież ona upierała się, by pójść na lunch z Quentinem. Nie mogła sobie
przypomnieć, dlaczego tak bardzo chciała go zobaczyć.
Quentin natomiast ucieszył się na widok Pandory, tak że poczuła się
pochlebiona. Wyraznie starał się być wyjątkowo czarujący. W restauracji śmiała
się i rozmawiała z ożywieniem, mając nadzieję, że on nie zauważy jej
roztargnienia. Zdawało się, że lunch trwał wieki.
Gdy wrócili do galerii, Ran czekał już na zewnątrz z miną ponurą i
grozną. Pandora natychmiast chwyciła Quentina pod rękę i zaczęła się do niego
wdzięczyć. Dlaczego zatruła sobie smaczny lunch, myśląc o mężczyznie, który
nie raczył się nawet uśmiechnąć na jej widok?
- Czy jesteś już gotowa? - Skinął zdawkowo głową Quentinowi.
- Prawie. - Pandora zwróciła się do Quentina, którego nieco zaskoczył
widok Rana i rozpłynęła się w podziękowaniach, jak gdyby wyprawił
najwspanialszą ucztę w jej życiu. - Raz jeszcze dziękuję, Quentinie -
- 53 -
S
R
powiedziała całując go w policzek. - Było wspaniale. Musimy to wkrótce po-
wtórzyć.
- Co takiego macie wkrótce powtórzyć? - warknął Ran, odciągając ją i
pozostawiając Quentina mocno zaskoczonego, choć zachwyconego.
Pandora czuła, że coś z nią jest nie w porządku. Spędziła cały lunch,
marząc o Ranie, ale ledwie go ujrzała, zaczęła się zachowywać tak, jakby nie
mogła rozstać się z Quentinem. Był to niewątpliwy dowód, że nie grozi jej
zadurzenie się w Ranie, zdecydowała. Tymczasem on szedł obok niej ze zmar-
szczonymi brwiami, trzymając ją mocno za łokieć, tak że musiała szybko
dreptać, żeby dotrzymać mu kroku.
Zmęczona nieustanną huśtawką uczuciową, popadła w irytację. Oboje
odnosili się więc do siebie bardzo niegrzecznie, zwłaszcza gdy weszli do
supermarketu. Ran zażądał, by dała mu listę zakupów i rozzłościł się, że jest
zestawiona tak chaotycznie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl