[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówił, tylko obracał krążek na wszystkie strony, badając każdy znak na metalu.
- Skąd go masz? - spytał w końcu.
- Zrobiłam to sama. Znasz Banta? Mężczyzna przytaknął, nie spiesząc się.
- Pokazał mi, jak to się robi.
- Nie wykończony, ale spróbuję go sprzedać. Wykonanie jest niezdarne, choć przyznaję, wzór
bardzo dobry. Głowa lwa ma dobre proporcje; chodzi o to, że nie najlepiej radzisz sobie z
młotkiem i dłutem. - Obrócił krążek jeszcze raz. - A teraz powiedz mi prawdę. Skąd wzięłaś
brąz, by to zrobić?
Aleksandria popatrzyła na niego niespokojnie. Odwzajemnił spojrzenie, lecz jego oczy
zdawały się przyjazne. Powiedziała mu szybko o swoich targach z kupcami i o tym, jak
oszczędziła kilka miedziaków z domowych pieniędzy, dość, by na straganie z błyskotkami
kupić czysty kawałek metalu.
Tabbik potrząsnął głową.
-W takim razie nie mogę go przyjąć. Nie jest twój. Pieniądze należały do Mariusza, a więc i
brąz jest jego. Powinnaś dać to jemu.
Aleksandrii łzy napłynęły do oczu. Tyle czasu spędziła nad tym małym dyskiem i wszystko
na nic. Przyglądała się, prawie zahipnotyzowana, jak mężczyzna obrócił go w dłoniach
jeszcze raz. Potem wcisnął go w jej ręce.
Nieszczęśliwa, schowała dysk w zanadrze.
- Przepraszam - szepnęła. Mężczyzna obrócił się do niej.
- Nazywam się Tabbik. Nie znasz mnie, ale dobrą sławę zawdzięczam uczciwości i czasami
dumie. - Podniósł w górę inny metalowy krążek, szarosrebrny. - To stop cyny z ołowiem. Jest
bardziej miękki od brązu i łatwiej będzie ci w nim rzezbić. Aadnie się go poleruje i nie traci
tak barwy, po prostu matowieje. Wez ten
Rozdział 22
253
krążek i zwróć mi, jak coś z niego zrobisz. Przymocuję zapięcie i sprzedam to jako zapinkę
do płaszcza dla legionisty. Jeżeli rzecz będzie równie dobra jak ta z brązu, powinienem za nią
dostać srebrną monetę. Po odjęciu ceny stopu i zapięcia zostanie ci sześć, może siedem
kwadransów. To kupiecka transakcja, rozumiesz?
- A twój zysk? - spytała Aleksandria, robiąc wielkie oczy z powodu takiej odmiany losu.
- Na początek żaden. Zainwestuję odrobinę w talent, który, jak myślę, posiadasz. Przekaż
Bantowi moje pozdrowienia, jak go zobaczysz.
Aleksandria schowała cynowy krążek obok brązowego i raz jeszcze poczuła wilgoć w oczach.
Nie była przyzwyczajona do życzliwości.
- Dziękuję. Oddam brąz Mariuszowi. -Tylko na pewno, Aleksandrio. -Skąd... skąd znasz moje
imiÄ™?
Tabbik wrócił do pierścienia, nad którym pracował, kiedy przyszła.
- Bant mówi to i owo, kiedy go widuję.
Aleksandria musiała biec, by być z powrotem, nim miną dwie godziny, ale stopy miała
dziwnie lekkie i wszystko w niej śpiewało. Zrobi z cynowego krążka piękną rzecz i Tabbik
sprzeda ją za więcej niż srebrną monetę, i upomni się o następną i jeszcze następną, aż jej
praca zamieni się w złoto i pewnego dnia zbierze razem cały zysk i kupi sobie wolność.
Wolność! To było marzenie przyprawiające o zawrót głowy.
Kiedy wpuszczono ją do domu Mariusza, zapach ogrodu wypełnił jej płuca i przystanęła na
moment, tylko by odetchnąć wieczornym powietrzem. Zjawiła się Karla i zabrała torby i
monety, jak zwykle zadowolona z poczynionych oszczędności. Jeżeli kobieta zauważyła coś
odmiennego w wyglądzie Aleksandrii, nie zareagowała słowem, ale uśmiechnęła się, niosąc
sprawunki do chłodnych piwnic, gdzie nie psuły się tak prędko.
Sama ze swoimi myślami, Aleksandria nie od razu dostrzegła Gajusza. Nie spodziewała się
go zobaczyć. Młodzieniec spędzał większość dni na równie wyczerpujących zajęciach jak
jego wuj
254
Imperator
i wracał do domu o dziwnych godzinach, tylko żeby coś zjeść i się przespać. Straże przy
bramie wpuszczały go do środka bez żadnych uwag, przyzwyczajone do tego, że jest w
ciągłym ruchu. Wytrzeszczył oczy, widząc Aleksandrię w ogrodzie, i przystanął, najwyrazniej
ucieszony jej widokiem. Nadchodził wieczór, z tą typową dla póznego lata powolnością,
kiedy powietrze łagodnieje, a światło nabiera szarych tonów na godziny wcześniej, nim
zaniknie.
Odwróciła się, kiedy się zbliżył, i uśmiechnęła do niego.
- Wyglądasz na szczęśliwą - powiedział, odwzajemniając uśmiech.
- Och, bo jestem - potwierdziła spokojnie.
Nie całował jej od tamtych krótkich chwil w stajniach, w majątku, i uznał, że może to teraz
powtórzyć. Marek wyjechał, a dom wydawał się wyludniony.
Przechylił głowę. Serce zabiło mu boleśnie czymś, co przypominało lęk.
Poczuł jej ciepły oddech, jeszcze nim ich usta się dotknęły, a potem po prostu objął ją
ramionami, tak jak gdyby jedno pasowało do drugiego od zawsze.
- Nawet nie potrafię ci powiedzieć, jak często o tym myślałem - wyszeptał.
Popatrzyła mu w oczy. Było coś, co mogłaby mu podarować, i tego właśnie chciała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]