[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyglądała przepięknie.
W oczach Rafe'a była ideałem kobiety. No, prawie ideałem. Odkąd
zamknął się z nią w czterech ścianach, odkrył, \e pod jej atrakcyjną
powierzchownością kryje się \ywiołowy temperament. Na ogół nadmiar
energii rozładowywała podczas rannych joggingów i w trakcie pracy, teraz
zaś, nie mogąc pobiegać, krą\yła przed kominkiem, coraz bardziej
poirytowana.
A on naiwnie sądził, \e kilka dni wolnych od pracy pomo\e jej
odpocząć, zebrać na nowo siły.
- Nie wierzę! - oznajmiła, znów wydeptując ście\kę w twardej
drewnianej podłodze. - Na grypę?
- Policjanci to tacy sami ludzie jak ty czyja. Od czasu do czasu majÄ…
prawo zachorować.
Wsparła ręce na biodrach,
- Wypraszam sobie ten protekcjonalny ton! Mo\e nie
zauwa\yłeś, ale nie mam ochoty zachowywać się racjonalnie!
- Zauwa\yłem, zauwa\yłem.
Przyjrzała mu się gniewnie; złościł ją jego leniwy uśmiech, opanowanie,
cierpliwość. Wiedziała, co ją samą wprawia w tak nerwowy nastrój i
podejrzewała, \e on te\ to wie. Częściowo niepokój o przyszłość kampanii
reklamowej, częściowo niemo\ność rozładowania nadmiaru energii, lecz
przede wszystkim bliskość Rafe'a.
Nie licząc parokrotnego wyjścia do restauracji na posiłek, resztę czasu
spędzali razem w jednym pokoju. Czekając na wiadomość od policji, starali
się utrzymać między sobą dystans. Grali w karty - Rafe znalazł dwie talie na
półce obok gier planszowych. Rozmawiali, ale wyłącznie na neutralne
tematy.
Zgodnie z obietnicą, którą zło\ył sam sobie, Rafe przestrzegał zasady,
według której nie nale\ało mieszać spraw zawodowych z osobistymi. Allie
zaś - te\ zgodnie z obietnicą - pilnowała się, aby przypadkiem mu się nie
narzucać. Ale z ka\dą godziną coraz trudniej było jej dotrzymać
przyrzeczenia.
Trudności zaczęły się ju\ rano, po wstaniu. Gdziekolwiek się ruszyła,
wszystko przypominało jej Rafe'a. Wilgotny ręcznik, którym niedawno się
wycierał. Korzenny zapach wody po goleniu. Skórzana męska kosmetyczka
pełna przyborów toaletowych le\ąca obok czerwonozłotej damskiej
kosmetyczki. Wchodząc pod prysznic, Allie nie mogła przestać myśleć o tym,
\e Rafe jest parę kroków dalej, tu\ za drzwiami łazienki.
Długo się myła, długo mydliła, długo spłukiwała pianę z włosów.
Wyobra\ała sobie, \e Rafe stoi obok, \e zbli\a się do niej, \e jego ręce gładzą
jÄ… po piersiach, brzuchu...
Pózniej w ciągu dnia było jeszcze gorzej. Strach spowodowany
incydentem, który mógł się zakończyć tragicznie, zbladł w jaskrawym blasku
słońca. Kiedy indziej wspaniałe górskie powietrze podziałałoby na n i ą
orzezwiająco, oczyściłoby jej umysł, uciszyło zmysły. Jednak\e w obecności
Rafe'a zmysły miała stale wyostrzone. Ilekroć podnosiła wzrok, natrafiała na
jego szerokie ramiona. A ilekroć brał ją pod rękę, na przykład gdy szli do
restauracji, to mimo grubego swetra i kurtki czuła, jak przenika ją \ar.
Najgorzej było wieczorem. Intymny nastrój, ciemność za oknem,
trzask płomieni w kominku, ciepły blask w pokoju. Wygodna kanapa i fotele
zachęcały do słodkiego
lenistwa, do rozmowy o niczym, do wpatrywania się w ogień. Allie
jednak nie miała ochoty siedzieć bezczynnie, patrzeć przed siebie i gadać o
niczym. Czuła się spięta i roznosiła ją energia.
- Chcesz znów zagrać w remika? - spytał Rafe.
- O nie! - oburzyła się. - Gdybyśmy po południu grali na pieniądze,
przegrałabym swoje roczne dochody. Coś mi się zdaje, \e musiałeś
oszukiwać.
- Zgadłaś - odparł, szczerząc z zadowoleniem zęby.
Serce zabiło jej mocniej. Jakim prawem obdarzał ją tak
ponętnym uśmiechem? Na miłość boską, przecie\ mają kłopoty!
Znajdują się w trudnej sytuacji! Zamiast się cieszyć, powinien być tak samo
zdenerwowany jak ona. A przynajmniej tak samo spięty jej bliskością, jak ona
jego!
Rozpaczliwie pragnąc zająć czymś myśli, podeszła do półki.
- ZobaczÄ™, co tu jeszcze mamy. Mo\e jest jakaÅ› gra,
w której nie da się oszukiwać...
Kiedy szperała wśród pudeł na półce, Rafe zamknął na moment oczy,
modląc się o to, by jej poszukiwania zakończyły się sukcesem. Niech
znajdzie coś, na czym zdoła skupić uwagę. Coś, co pozwoli jej - ale tak\e i je-
mu - się odprę\yć. Bo nie wiedział, jak długo zdoła robić dobrą minę do złej
gry i udawać, \e jest rozluzniony.
- Co byś powiedział na chińczyka? - spytała, zdmuchując warstwę
kurzu ze sklejonego taśmą pudełka.
- W porzÄ…dku.
Podniosła pokrywkę i skrzywiła się.
- Niestety. Brakuje pionków. - Odło\yła pudełko na
miejsce i wyjęła inne. - Tryktrak?
- Jeśli nauczysz mnie zasad.
- Nie znam ich.
- Mo\emy je sami wymyślić.
- Akurat! Stracę nie tylko swój dochód z tego roku, ale równie\ z
przyszłego.
- Trzeba płacić, jeśli się przegrywa.
- No właśnie - mruknęła i wsunęła pudełko na wierzch stosu. - Wcale
mi siÄ™ to nie podoba.
Pochyliła się, \eby zajrzeć do kolejnego pudełka. Widząc, jak d\insy
opinają jej biodra, Rafe stłumił jęk. No dobrze, zgrabne nogi są konieczne,
jeśli dziewczyna chce być modelką. Ale czy poza nimi wszystko inne te\
musi mieć idealnie zgrabne, zaokrąglone tylko tam, gdzie potrzeba?
Wyprostowała się, uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Wiesz, co znalazłam? Zestaw do malowania. Rysunek jest,
trzeba go tylko wypełnić kolorami. Bo\e, jak dawno tego nie robiłam.
Spróbujemy?
Był antytalentem plastycznym, malowanie jakoś nigdy go nie
pociągało, ale jeśli nakładanie farbą kolorów na kawałek tektury ma sprawić, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl