[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zawiany śniegiem kawałek, przygotuje parę kukurydzianych
ciasteczek, poleje je syropem klonowym, naleje fili\ankÄ™
herbaty... i spędzi wieczór na pisaniu listów, z kasetą z
Josephem Lambem i Scottem Joplinem w tle.
Dokładnie w tym momencie, gdy dotarła do drzwi,
szczególnie gwałtowny podmuch wiatru prawie zwalił ją
z nóg. Jak miło, \e palił się ogień w piecu i \e trzeba było
zaledwie kilku kawałków drzewa, które doło\yła do ko-
minka, aby cały pokój wypełnił się miłym ciepłem... i za
parę minut zje kolację, potem napisze listy i posłucha
muzyki. Nawet, gdy ju\ wieszała kurtkę pamiętaj, zasady
i zmieniała buty na skarpety z gęsiego puchu, myślała,
jak to będzie miło. Prawda, czasami było poczucie
samotności, ale trzęsący się z zimna poszukiwacz złota
sprzed lat nigdy nie wracał do domu i nie mógł posłuchać
tam muzyki... prawdę powiedziawszy, najczęściej nigdy nie
wracał do domu!
Wypełniła ka\de zadanie i w końcu, zakutana w flane-
lową pi\amę i szlafrok, usadowiła się przy stole i zaczęła
listy. To wtedy, gdy pisała datę, doszło do niej. Była tu
dwadzieścia trzy dni... i zostało jedynie pięć do Zwięta
Dziękczynienia.
Jakoś przez dłu\szą chwilę nie mogła się zabrać do
pisania. Zwięto Dziękczynienia. Prawda, Zwięta Bo\ego Na-
rodzenia były dla niej specjalnym świętem jej i babci -ale
było coś wspaniałego wokół Zwięta Dziękczynienia i
dawało odrobinę do myślenia, \e zamierza się je spędzić w
samotności.
Wtedy właśnie zdała sobie nagle sprawę, \e jest obser-
wowana. Szybko się odwróciła i wyjrzała przez większe
okno. Nie była sama. Na skraju karmnika siedział du\y ptak.
Swoją powa\ną, podobną do sokoła twarz zwrócił prosto w
jej stronę, tak jakby nie zwracał najmniejszej uwagi na
mysz, którą trzymał w potę\nym dziobie.
Gdy przybli\yła się nieco, zdała sobie sprawę, \e patrzy
na specjalny gatunek sowy, na piękną damę, mierzącą nieco
ponad stopę, o nakrapianym czarno-białym upierzeniu i
powa\nym rozśmieszyło ją to powa\nym wyglądzie
sędziego, sędziego, któremu przytrafiła się na kolację mysz!
Nigdy takiej wcześniej nie widziała, a ta dama, zdaje się,
postawiła sobie za cel dać jej się oglądać w pełnej krasie,
nieco się nawet obracając, tak \eby mogła zobaczyć rdzawy
koloru brzucha... i te mocne szpony. Przypomniała sobie, \e
nazwę swą ta sowa zawdzięczała nie tylko swemu
wyglądowi; pochodziła ona od jej nadzwyczaj miękkiego
upierzenia i sposobu w jaki, tak jak sokół, polowała w
dzień.
Hmm, a co ty tu teraz porabiasz? Czy ty nigdy nie
śpisz?
Skończyła jeść mysz, potem podniosła w górę bursz-
tynowe oczy, znowu w jej kierunku, lekko przechyliła
głowę i wyglądała... mądrze jak sowa! No tak, była leśnym
komitetem powitalnym, roześmiała się, tą, która miała jej
powiedzieć, \e nie będzie sama w Zwięto Dziękczynienia.
I dlaczego, a\ do bólu, chciałaby dzielić to wspaniałe
doświadczenie z Carlem? Poniewa\ wiedziała, \e zrozu-
miałby, coś jej podszeptywało.
Niezle, pomyślała, gdy usiadła w pobli\u okna, tak by
mogła podziwiać swego nowego przyjaciela. Mamy tylko
jedną rzecz wspólną Carl i ja i nie mam nawet okazji
się tym z nim podzielić.
7
Tak, była z pewnością jedna rzecz, którą mieli wspólną,
pomyślała, gdy wstała następnego ranka w domu, który był
znacznie zimniejszy ni\ być powinien. Pogoda dawała się
niezle we znaki! Na zewnątrz opady śniegu, które zaczęły
się w ciągu nocy, zabrały się bardziej serio do roboty.
Podmuchy, które poczuła, gdy obudziła się w nocy, to były
długie ramiona wiatru. Nadmuchały potę\ne zwały śniegu
na jezioro, zasłaniając mały zagajnik po przeciwnej stronie
jeziora; miejsce, o którym opowiedział jej Carl, było
ogołocone, a czerwony klon odarty nawet ze swoich
górskich szyszek, tych małych szyszeczek, które były takimi
ulubionymi przez niÄ… znakami rozpoznawczymi.
I gdy pod pokrywą śniegu zniknęły drzewa, nawet du\e
jodły i górujący nad wszystkim świerk, karmnik, blisko
okna, teraz niemal\e niewidoczny za jedynych swoich
mieszkańców miał parę gotowych na wszystko sikor, które
uwiją gniazdo na pobliskim świerku, gdy będą ju\ gotowe!
Stała obok skrzynki na drzewo, nasłuchując. Czy ktoś jej
mówił, \e wspaniałą rzeczą na bezludziu jest... cisza? Był
[ Pobierz całość w formacie PDF ]