[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Będzie ją gnębił i prześladował, potęgując jej strach i cierpienie.
Owinęła się mocniej szalem. Czy w prawdziwym życiu to by się
mogło zdarzyć? Czy jeden człowiek potrafiłby systematycznie gnębić
drugiego, starając się doprowadzić go na skraj szaleństwa? Czy
rzeczywiście ktoś chce ją nastraszyć, skrzywdzić? Kto? Tylko ktoś
obłąkany, chory umysłowo. I dlaczego? Czy komuś aż tak boleśnie
nadepnęła na odcisk? Tylko komu?
Mimo bogatej wyobrazni nie umiała znalezć odpowiedzi. Na
pewno nie jest to nikt związany z Dougiem. Dziwne rzeczy zaczęły
się dziać w jej życiu, zanim jeszcze go poznała. Próbowała w siebie
wmówić, że te incydenty" to przypadek, zbieg okoliczności.
Odczuwała jednak coraz większy niepokój, bo złoczyńca czytał jej
książki i z nich czerpał natchnienie.
Wróciła do biurka i pogrążyła się w zadumie. Wyposażyła swoją
bohaterkę w wiele własnych cech, obie przeżywały podobne emocje.
Doug obudził w niej pragnienia, o które się nawet nie podejrzewała.
Marzyła o tym, by zawsze przy niej był. Ale czy tak się stanie?
Bohaterka pokochała projektanta łodzi. Wiedziała, że nigdy jej
nie opuści. Czy Doug również...
135
RS
Nagle zamigotało światło. Sasha popatrzyła na lampę i zamarła.
W Szatańskich snach" telefon ni stąd, ni zowąd przestaje działać, nie
ma elektryczności. Wstrzymała oddech. Po chwili wszystko wróciło
do poprzedniego stanu. Pewnie to było chwilowe zakłócenie
spowodowane złą pogodą. Chociaż niekoniecznie. Może...
Potrząsnąwszy głową, Sasha przeszła na górę,wzięła prysznic,
ubrała się, po czym zjadła w kuchni śniadanie. Potem w salonie przez
chwilę spoglądała przez okno na lśniący w deszczu pusty podjazd.
Zimno, ponuro. Zerknęła za siebie na kominek. Tak, rozpali ogień i
przeniesie się tu z pracą. Przynajmniej będzie jej ciepło.
W miedzianym koszu, w którym trzymała drewno na opał,
prześwitywało dno. Skierowała się do drzwi prowadzących do
piwnicy, zapaliła światło i ostrożnie ruszyła w dół. Kiedy postawiła
nogę na trzecim stopniu, usłyszała trzask. Gdyby nie trzymała się
poręczy, spadłaby i połamałaby sobie kości. Odruchowo zacisnęła
mocniej dłoń, ale i tak straciła równowagę.
Siedząc na stopniu, usiłowała dojść do siebie. Dopiero po
minucie czy dwóch, gdy nabrała pewności, że nic jej nie grozi, puściła
poręcz i wzięła kilka głębokich oddechów. Znajdowała się mniej
więcej w połowie schodów. Obejrzawszy się przez ramię, zobaczyła
pękniętą deskę. Drżącą ręką obróciła ją: deska miała powyciągane
gwozdzie. Sasha poderwała się na nogi.
Cholera, to nie był żaden nieszczęśliwy wypadek. Ktoś buszował
po jej piwnicy. Ale kiedy? Rozejrzała się po mrocznym
pomieszczeniu. Wszystko wyglądało normalnie. W jednym rogu stała
sterta kartonów, w drugim grzejnik, na wprost pralka i suszarka, na
136
RS
której leżał uprany biały ręcznik. Sasha zbiegła na dół, chwyciła
ręcznik - ten sam, który Doug kazał jej przyłożyć do krwawiącej ręki -
po czym ostrożnie, aby nie nadziać się na kolejny uszkodzony stopień,
wróciła na górę.
Wiedziała, że musi wyjść, bo tym razem wyobraznia nie płata jej
figla. To jest prawda, nie fikcja. Zadzwoniła do Maggie, poprosiła o
adres Douga, wsiadła do samochodu i ruszyła w drogę.
Ktoś obcy zakradł się do jej domu. Raz? Więcej razy? Ale
przecież pracowała na miejscu, większość czasu spędzała przy
komputerze. Chociaż ostatnio kilka razy wychodziła z Dougiem.
Przypomniała sobie otwartą książkę na półce nad kominkiem, budzik
nastawiony na inną godzinę, szczotkę do włosów leżącą na łóżku,
otwartÄ… buteleczkÄ™ perfum...
Ktoś musiał ją obserwować, śledzić jej wyjścia i powroty. To
przerażająca myśl. Usiłując uporządkować bałagan w głowie, skręciła
z North Road w bocznÄ… drogÄ™, a potem przy czerwonej skrzynce na
listy w prywatny podjazd prowadzÄ…cy do supernowoczesnego domu z
ogromnymi oknami i wspaniałym widokiem na morze.
Doug rozmawiał przez telefon ze swoim dystrybutorem z
zachodniego wybrzeża, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. W
pierwszej chwili nie zamierzał otwierać. Listonosz zostawi listy pod
drzwiami. Potem jednak uznał, że może trzeba będzie podpisać odbiór
przesyłki.
- Psiakrew! Przepraszam na moment, Frazier. KtoÅ› dzwoni do
drzwi.
137
RS
Wzdychając ze zniecierpliwieniem, rzucił słuchawkę na biurko i
skierował się do holu. Nie kryjąc irytacji, otworzył szeroko drzwi. Na
widok wystraszonej Sashy serce zabiło mu szybciej.
Wyglądała tak jak tamtego pierwszego dnia, kiedy zderzyli się
na śliskiej drodze. Chociaż dziś w jej włosach połyskiwało zaledwie
parę kropli deszczu, była równie blada i równie przerażona.
- Boże, Sasha! Wejdz.
Wciągnął ją do środka, zamknął drzwi i przez chwilę wpatrywał
siÄ™ w niÄ… z niedowierzaniem. Bezwiednie odgarnÄ…Å‚ jej z twarzy parÄ™
kosmyków i pogładził po policzku, następnie pochylił głowę i
pocałował ją w usta. Przytuliła się mocno. Drżała na całym ciele.
- O Chryste, jak to dobrze, że jesteś w domu - szepnęła, kiedy
oderwał wargi od jej ust. - Bałam się, że cię nie będzie, a musiałam się
z tobą zobaczyć.
- Co się stało?
- Ja... - Zamilkła. Przestraszyła się, że uzna ją za wariatkę. Ale
ostatnim razem tak nie zrobił. Był przejęty. Dziś wyglądał na równie
zaniepokojonego.
- Mów - poprosił.
- Ja... - Stchórzyła. Zamiast powiedzieć, czego się wystraszyła,
wydobyła z kieszeni nieduży ręcznik. - Chciałam ci to oddać - rzekła,
nie podnoszÄ…c wzroku.
- Nie, moja mała, nie wierzę, że dygoczesz z powodu głupiej
szmatki. Co się stało?
Wreszcie popatrzyła mu w oczy. Nie mogła dłużej udawać.
Chciała, żeby ją przytulił i pocieszył.
138
RS
- BojÄ™ siÄ™, Doug.
- Czego?
- Coś się rano wydarzyło. Pewnie ponosi mnie fantazja, ale...
bojÄ™ siÄ™.
Wziął ją w ramiona i przytulił mocno, po czym, nadal ją
obejmując, ruszył w głąb mieszkania. Wróciwszy do gabinetu, wolną
ręką sięgnął po telefon.
- Frazier? Nie mogę teraz rozmawiać. Oddzwonię, dobrze?
Będziesz w biurze? W porządku. - Odłożył słuchawkę.
- Ojej, przepraszam. Nie wiedziałam, że... Tak mi głupio...
Przyłożył palec do jej ust, przerywając potok słów.
- Sasha, ty jesteś najważniejsza. Zresztą kazałem ci zadzwonić,
pamiętasz?
- Ale pewnie nie spodziewałeś się ujrzeć mnie u siebie? - Sama
[ Pobierz całość w formacie PDF ]