[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ły ją dziwne emocje. Sama była wysoką, doskonale zbu
dowaną kobietą, zastanawiała się więc, jakie wrażenie
. ów olbrzym musiał wywierać na drobniejszych niewia
stach.
Marco skłonił się nisko.
- Chciałaś, żebym się stawił przed twym obliczem,
pani. Ja zaś sądzę, że w tej chwili powinnaś odpoczy
wać po tak ciężkich przeżyciach.
- Odpoczywać? - odparła Elena ostrym tonem, za
stanawiając się przy tym, czemu sama obecność tego
mężczyzny wytrąca ją z równowagi. - Nie potrzebuję
żadnego odpoczynku, panie. Twój refleks i umiejętno
ści ocaliły mi dziś życie, ale to już sprawa zakończona.
Oczywiście chciałabym gorąco podziękować ci za to,
czego dokonałeś. Wszyscy poza tobą dali się całkowicie
zaskoczyć. Jak więc się stało, że tak szybko pojąłeś in
tencje owego człowieka?
Znowu wzbudziła w nim podziw. Spodziewał się, że
będzie nieprzytomna ze strachu, niezdolna do wyduszenia
choćby słowa, rozdygotana i rzucająca błędne spojrzenie.
Co prawda w głębi duszy był przekonany, że nie jest tak
spokojna, jak mogło się wydawać na pierwszy rzut oka,
nie była bowiem w stanie opanować przeszywającego ją
od czasu do czasu dreszczu.
- Najpierw czuję się w obowiązku powiedzieć, pani,
że przeżyłem szok, gdy praktycznie bez żadnej ochrony
zbliżyłaś się do tłumu. To bardzo nieroztropne i jako do
wódca twej armii zdecydowanie doradzam, byś nigdy
nie pokazywała się publicznie bez eskorty utworzonej
z najlepiej wyszkolonych gwardzistów, a nie z tych
podstarzałych wojaków, którzy dzisiaj stali u twego bo
ku. Wracając jednak do twojego pytania... Cóż, pani,
działałem rutynowo. Ponieważ zaniepokoiła mnie ta sy
tuacja, bacznie obserwowałem wszystkich wokół, i gdy
niedoszły zabójca rzucił się w twoją stronę, byłem go
tów do odparcia ataku.
- I zrobiłeś to wyjątkowo skutecznie. Gdzie jed
nak trzymałeś sztylet, którym powstrzymałeś zabójcę,
messer Marcu? W sali tronowej zdawałeś się nieuz
brojony.
Wybuchnął śmiechem.
- To prawda, pani. Cóż jednak byłby za pożytek
z sekretnej broni, gdyby każdy wiedział, gdzie się znaj
duje? Trzymałem ów sztylet w prawym bucie i gdy na
stała taka potrzeba, wyciągnąłem go. Ot tak! - oznaj
mił, pochylając się błyskawicznie.
Gdy się wyprostował, w jego dłoni lśnił nóż.
Elena miała wrażenie, że to jakaś magiczna sztuczka.
W jednej chwili nic nie miał w dłoniach, w następnej
- wymachiwał sztyletem!
- Godne podziwu - rzekła po chwili.
- Proszę cię, pani, byś zatrzymała tę tajemnicę dla
siebie. Tak twoje, jak i moje życie może zależeć od te
go, że nikt nie będzie wiedział, gdzie trzymam sztylet.
Nawet mój porucznik nie miał pojęcia, że byłem uzbro
jony. Gzy możesz mi to obiecać?
Pochylił się, spojrzał jej prosto w oczy... i Elena po
czuła, jak jej wola mięknie pod siłą tego spojrzenia.
Lecz nigdy nie powinna dopuszczać do czegoś takiego.
Szybko umknęła wzrokiem i powiedziała:
- Skoro sobie tego życzysz, panie, zachowam dys
krecjÄ™. Pozostanie to twym sekretem.
- Naszym sekretem - poprawił ją Marco, uśmiecha
jÄ…c siÄ™ przy tym szeroko.
- Dobrze, naszym sekretem. Muszę przyznać, że
twój refleks wprawił mnie w podziw, messer Marcu.
- Być może jeszcze będzie potrzebny miłościwej
pani...
- Messer Marcu, czyżbyś podejrzewał, że to nie był
jednorazowy wyskok szaleńca?
- Nie wiem, pani. Skoro jednak mnie zatrudniłaś,
chciałbym cię prosić, abyś nie ufała żadnemu innemu
człowiekowi.
- Nawet Beltraffiowi?
- Och, myślę, że dla niego możemy uczynić wyją
tek. Ale tylko dla niego - dorzucił pospiesznie.
- Nim zgodzÄ™ siÄ™ na ten warunek, zadam ci jedno
pytanie. Czy sam uznałbyś takie postępowanie za roz
sądne, skoro kondotierzy słyną z nielojalności? Ileż to
razy zdradzali swych panów za wyższą cenę...
- Mogę na to odpowiedzieć tylko w ten sposób.
Otóż zostałem wyszkolony przez tych samych ludzi,
którzy szkolili Hawkwooda, on zaś nigdy nie sprzenie
wierzył się raz danemu słowu i nie zdradził nikogo, ko
mu przysięgał wierność. Osobiście też mym słowem za
pewniam cię o swej lojalności - i to nie po raz pierwszy,
pani.
Zapadła cisza. Elena wciąż nie mogła opanować dre
szczy.
- Przenika ciÄ™ ziÄ…b, pani.
- Tak, i napawa mnie to zdumieniem, skoro aura nie
jest tego powodem. Jakbym znalazła się w jakiejś lodo
wej krainie i nigdy już nie miała się ogrzać. Tak bardzo
jest to widoczne, kapitanie?
- Dla innych pewnie nie, ale często widziałem to
zjawisko u moich żołnierzy. Gdy zetkną się ze szcze
gólnie wielkim niebezpieczeństwem, potem na jakiś
czas ogarnia ich dziwne zimno, które nie z chłodnego
powietrza się bierze. Szczęśliwie jednak po jakimś cza
sie to niemiłe wrażenie mija.
- Dzięki za otuchę, messer Marcu. Wiem, że to wy
nik strachu. Myślałam, że ulegam takiej przypadłości,
bom słaba niewiasta, skoro jednak twierdzisz, że zapra
wieni w bojach wojacy też jej się poddają, ogromnie
mnie to pocieszyło. Z miejsca poczułam się lepiej.
- Jesteś, pani, kobietą, nigdy jednak nie nazwałbym
cię słabą.
- Pochlebiasz mi, panie.
- Nigdy nikomu nie pochlebiam.
Ich oczy ponownie się spotkały i wówczas wydarzy
ło się coś doprawdy przedziwnego. Z tych spojrzeń na
gle zniknęła wszelka siła i majestat urzędu. Przez uła
mek chwili spoglÄ…dali na siebie takim wzrokiem, jakim
mężczyzna i kobieta obrzucają się nawzajem, kiedy ro
dzi się między nimi to specjalne, odwieczne uczucie.
Elena i Marco przeżyli niezwykły wstrząs. Księżna do
tej pory nigdy nie doświadczyła podobnych emocji, ka
pitan zaś, choć pociągały go różne kobiety, nigdy nie
reagował na nie z tak wielka mocą. Pragnął natychmiast
przyciągnąć Elenę do siebie i tulić w ramionach tak dłu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]