[ Pobierz całość w formacie PDF ]

strażnicy stawali się więzniami.
Próbowałam się otrząsnąć z tych ponurych myśli, złapać właściwą perspektywę. Przecież
nie byliśmy więziennymi strażnikami, których zadaniem było izolowanie przestępcy. Byliśmy
opiekunami  wyszkolonymi opiekunami  nieszczęśliwych dzieci. I ona była dzieckiem, nikim
więcej, tylko dzieckiem. Tylko potwornie skrzywdzoną dwunastoletnią dziewczynką.
W poniedziałek rano obudziłam się tak nieszczęśliwa, że zaczęłam wątpić we własne
zdrowe zmysły. Byłam rannym ptaszkiem. Zawsze. O takich jak ja mówią ludzie skowronki.
Zawsze byłam pierwsza na nogach, przy wrzeszczącym radiu, z gotowym śniadaniem. Ale dziś
moja pierwsza myśl po przebudzeniu była tak smętna, że aż się przestraszyłam. Wczoraj wieczorem
mój ukochany syn spakował się i opuścił dom. Nie na zawsze, wiedziałam to  i przecież niedługo
i tak miał go opuścić naprawdę  ale bolesne były okoliczności tej wyprowadzki. Opuścił dom, bo
ja go do tego zmusiłam. Oczywiście nie wprost, nie bezpośrednio, ale i tak była to moja wina,
powodem była moja decyzja, która wciągnęła w jego życie dzieci takie jak Sophia.
Tak czy inaczej zwlokłam się z łóżka (Mike wyszedł już do pracy) i zeszłam na dół, pełna
nadziei, że mizerne lutowe słońce choć trochę poprawi mi nastrój. Musiałam też pamiętać, że to
wszystko nie jest winą Sophii. I ona nie prosiła się o to, żeby u nas wylądować. Była szczęśliwa
(choć  szczęśliwa to nie było w tych okolicznościach właściwe słowo) u Jean i pod jej opieką
czuła się bezpieczna. No właśnie, ale jak to jest z tą Jean? O co tak naprawdę chodziło? Miałam
dziś tyle do omówienia z Johnem Fulshawem, że przemknęło mi przez głowę, czy nie zrobić sobie
listy.
Nastawiłam śniadanie, kiedy usłyszałam prysznic na górze. Właśnie ostrożnie wyjmowałam
z garnka jajka w koszulkach, kiedy Sophia zeszła na dół. Muszę uczciwie przyznać, że w szkolne
poranki nie sprawiała żadnego kłopotu. Zawsze wstawała na budzik, była ubrana i gotowa na czas.
Iluż rodziców dałoby sobie obciąć lewą rękę za taki luksus?
 Dzisiaj jajka na śniadanie  powiedziałam odwrócona plecami do niej, nakładając je na
talerze.  U ciebie wszystko dobrze, skarbie?
W odpowiedzi usłyszałam mamrotanie, więc odwróciłam się i zobaczyłam, że grzebie w
szkolnej torbie przy stole. Zauważyłam, że twarz ma ściągniętą i jest jakby lekko rozmamłana w
porównaniu ze swoim zwykłym, dopracowanym wyglądem.
 Dobrze się czujesz?  spytałam ją.  Wzięłaś już tabletki?
 Och, na litość boską, nie możesz mi dać spokoju na pięć minut?  warknęła na mnie z
irytacją.  Nie, jeszcze ich nie wzięłam, okej? Bo mnie mdli.
Usiłowałam przypomnieć sobie, co czytałam w ulotkach na temat mdłości.
 Ale czy to nie znaczy, że właśnie musisz je łyknąć?
Przewróciła oczami.
 Och, więc teraz ty jesteś ekspertem, tak?
Postanowiłam zignorować nieuprzejmość i skupić się na addisonie. Wciąż wiedziałam o jej
chorobie o wiele za mało. I nie miałam najbledszego pojęcia, czy mam rację.
 Słuchaj, kochanie  powiedziałam.  Skoro tak, to chyba powinnam zadzwonić do
szkoły i zapowiedzieć, że przyjdziesz pózniej. Poczekajmy, aż poczujesz się na tyle dobrze, żeby
iść.
Zrobiła minę osoby zmęczonej całym światem.
 Nic mi nie jest, Casey, naprawdę. Czasami po prostu tak się czuję. Wezmę te pigułki w
szkole. Obiecuję. Jak tylko będę wiedziała, że je utrzymam w żołądku.
Zakonotowałam sobie w głowie, żeby zadzwonić do jej lekarza prowadzącego albo
kogokolwiek ze szpitala i poradzić się prawdziwego eksperta, co mam robić w razie mdłości. Było
tyle informacji, tyle różnych aspektów tej choroby, że powinnam zrobić z niej drugi fakultet.
 Okej, kochanie  powiedziałam, mimo wszystko stawiając przed nią śniadanie. 
Przykro mi, że się zle czujesz. Może jeśli spróbujesz coś skubnąć, zrobi ci się lepiej. Może to za
niski cukier?
 Może  odparła.  Mam nadzieję.
Zjadła bardzo niewiele, ale przecież nie mogłam jej zmusić. Przypomniałam jej więc tylko,
by w razie potrzeby zjadła paczkę orzeszków. Wyszłam z nią do przedpokoju, żeby pomachać jej
na pożegnanie i życzyć dobrego dnia, jak to miałam w zwyczaju. Wiedziałam, że te drobne rytuały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl