[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cisnął Tate a w górę i sam skoczył, wyciągając palce niczym szpony ku misternej
stalowej pajęczynie. Cała trójka zawisła w powietrzu, oddzielona od pochłaniających
całą piwniczkę morderczych wibracji, które w każdej substancji, stykającej się
z podłogą, wytwarzały drgania harmoniczne, rozbijające strukturę materii. Szkło
i stal, kamień i plastyk... wszystko z okropnym trzaskiem rozpadało się na cząsteczki.
Słyszeli pękanie podłogi i trzeszczenie sufitu. Tate nie wytrzymał i zaczął jęczeć.
Gus, niech się pan trzyma. To jeden ze zbirów Quizzarda. Zuchwałe draby.
Raz już mnie prawie dostali.
Tate tracił świadomość tego, co się z nim dzieje. Powell wyczuwał jak,
włókno po włóknie, pęka nić łącząca jazń małego wnikacza z rzeczywistością.
Desperackim wysiłkiem Powell sięgnął ku podświadomości Tate a.
Trzymaj siÄ™. Trzymaj siÄ™! Trzymaj! TRZYMAJ! NIE PUSZCZAJ!
We wnętrzu małego psychiatry królowało jednak przeczucie klęski i Powell
pojął, że nic nie jest w stanie uchronić Tate a przed samym sobą. Tate dążył ku
śmierci. Jego dłonie rozluzniły uścisk i telepata runął na podłogę. W następnej
sekundzie wibracje ustały, ale w tejże samej chwili Powell usłyszał ciężki, stłumiony
mlask miażdżonego ciała. Dzwięk ten dotarł i do Churcha, który zaczął jęczeć.
Jerry, proszę zachować spokój! Jeszcze nie koniec. Niech się pan trzyma.
Słyszał to pan? SAYSZAA TO PAN?
Słyszałem. Niebezpieczeństwo jeszcze nie minęło. Proszę się trzymać.
Ktoś z zewnątrz lekko uchylił drzwi do piwniczki. Wąski strumień światła
latarki liznął podłogę, dokładnie ją przeszukując. Odnalazł rozlaną plamę
czerwonoszarej brei mięsa, krwi i ułamków kości, zatrzymał się na niej na okres
trzech sekund i zgasł. Drzwi zamknęły się.
W porządku. Myślą, że tym razem mnie dostali. Teraz może pan wyć do woli.
Powell, nie mogę zejść. Boję się nadepnąć na...
Trudno się panu dziwić. Powell zawisł na jednej ręce, drugą zaś chwycił
ramię Churcha i pchnął go ku ladzie. Church opadł na nią i wzdrygnął się. Powell
zeskoczył obok niego i przez chwilę walczył z ogarniającą go falą mdłości.
Mówił pan, że to jeden z najemników Quizzarda?
Oczywiście. Ma przyboczną gwardię psychopatów. Za każdym razem, gdy
ich wyłapujemy i wysyłamy do Kingston, Quizzard werbuje nowych. Wabi ich
narkotykami.
Ale co oni majÄ… do pana? Ja...
Jerry, niech pan wreszcie przejrzy na oczy. Są na usługach Bena. Ben
zaczyna pękać.
Ben? Ben Reich? Ale przecież to mój lombard. Mogłem być w środku.
I był pan. A w czym, do cholery, jeśli wolno spytać, różnica?
No jak to? Ben nie naraziłby mojego życia na niebezpieczeństwo.
Czyżby? wizerunek uśmiechającego się kota. Church aż się zachłysnął.
Nagle wybuchnÄ…Å‚:
A, skurwysyn! Pieprzony skurwysyn!
Jerry, niech pan nie bierze tego do siebie. Reich walczy o życie. Myśli pan,
że będzie się patyczkował?
No, jeśli tak, to i ja zajmę się swoim życiem, niech skurczybyk sam do
siebie ma pretensje. Powell, proszę się przygotować. Otwieram się. I przekażę panu
wszystko, co wiem.
Po strasznej śmierci Tate a, rozmowie z Churchem i kolejnej wizycie
w swoim sztabie operacyjnym Powell rad powitał w mieszkaniu blond łobuziaka.
Barbara D Courtney w lewej ręce trzymała czarną kredę, a w prawej czerwoną.
Wysuwając język i marszcząc czoło, z zapałem kreśliła coś na ścianach.
Baba! zawołał zaskoczony Powell. Co robisz?
Lysuję wysepleniła. Zlicny lysunek la taty.
Dziękuję, złotko powiedział Link. Bardzo ładnie, żeś o tym pomyślała.
A teraz chodz i usiądz koło tatusia.
Nie odezwała się i dalej mazała ścianę.
Czy nie jesteś już moją dziewczynką?
Owsem.
A czy moja dziewczynka nie robi tego, o co prosi tatuÅ›?
Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.
Owsem wysepleniła. Wsadziła kredę do kieszeni i przysiadła na kanapce
obok Powella, ujmując jego dłonie w swe umazane kredą palce.
Barbaro, doprawdy mruknÄ…Å‚ Powell. To seplenienie zaczyna mnie
martwić. Zastanawiam się, czy przypadkiem nie przydałyby ci się prawidła na zęby.
Myśl ta była żartem tylko po części. Niełatwo przychodziło mu pamiętać, że
obok niego siedzi w pełni dojrzała kobieta. Jej ciemne oczy lśniły jak czysty i pusty
kryształowy puchar, który dopiero czeka, by napełniono go winem.
Powoli sięgnął przez jałowe teraz poziomy świadomości ku głębiej skrytej
burzliwej jazni, co niczym ogromna, ciemna mgławica osłonięta była szczelnie
mrocznymi chmurami. Za tymi chmurami migotało słabe światełko, pojedyncze
i nikłe, które zdążył już polubić. Teraz jednak, gdy tak wnikał coraz głębiej, natknął
się nie na mizerny płomyk, ale na ostre lance promieni, jakich nie powstydziłaby się
gwiazda, płonąca wściekłym pożarem novej.
Halo, Barbara. Myślę, że...
Odpowiedział mu wybuch uczucia, który zmusił go do błyskawicznego
odwrotu.
Hej, Mary! zawołał. Do mnie, szybko! Mary Noyes wyskoczyła
z kuchni, niczym diabeł z pudełka.
Znowu masz kłopoty?
Jeszcze nie. Ale kto wie, czy się nie zbliżają. Nasza pacjentka czuje się
lepiej.
Nie widzę żadnej różnicy.
Zajrzyj razem ze mną. Ożyły w niej podstawowe instynkty. Te najgłębsze
i najbardziej pierwotne. Niewiele brakowało, a poparzyłbym się.
A po co ci moje towarzystwo? Mam być przyzwoitką? Kimś, kto stanie na
straży najświętszych uczuć panieńskich?
Silimy siÄ™ na dowcip, co? To mnie potrzebna jest ochrona. Podaj mi
pomocną dłoń.
Obie masz już zajęte.
To zwrot retoryczny zmieszany Powell spojrzał na spokojną jak u lalki
twarz siedzącej przed nim dziewczyny i na jej chłodne palce, luzno spoczywające
w jego dłoniach. No, zaczynajmy.
Ponownie ruszył mrocznymi korytarzami ku temu ukrytemu ognisku, które
płonęło w głębi jazni Barbary... Płonie ono w każdym z ludzi. Jest wiecznym zródłem
psychicznej energii podczas bezmyślnej, bezlitosnej, nie obciążonej jakimikolwiek
wyrzutami sumienia i nigdy się nie kończącej pogoni za przyjemnością. Wyczuwał
telepatyczną obecność Mary, która podążała tuż za nim. Zatrzymali się oboje
w bezpiecznej odległości.
Hej, Barbaro!
WynoÅ› siÄ™!
To ja, twój duszek.
Buchnęła ku niemu nienawiść.
Pamiętasz mnie?
Fala nienawiści opadła i zamieniła się w nagły przypływ pożądania.
Link, lepiej zmywaj się, i to szybko. Jeśli dasz się wciągnąć w ten labirynt
bólu i rozkoszy, przepadniesz.
Chciałbym coś sprawdzić.
Nie znajdziesz tu niczego oprócz miłości i śmierci, sprowadzonych do
najbardziej elementarnych odczuć.
Muszę zbadać stosunki, łączące ją z ojcem. Chcę wiedzieć, dlaczego
dręczyło go związane z nią poczucie winy.
No to ja siÄ™ wynoszÄ™.
Ponownie poczuł żar paleniska. Mary uciekła.
Powell krążył wokół Barbary, wczuwając się w nią wszystkimi zmysłami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]