[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okrzyk pełen żalu i niedowierzania, a potem wybucha
płaczem.
WbiegÅ‚ do kuchni. Caroline drżącÄ… rÄ™kÄ… odÅ‚ożyÅ‚a sÅ‚u­
chawkÄ™ na wideÅ‚ki. Azy pÅ‚ynęły jej strumieniem po twa­
rzy. Prawie nic nie widzÄ…c, przysunęła siÄ™ do męża, w je­
go objęciach szukając pocieszenia.
- Boże, Nick! - Ledwo mogÅ‚a mówić, tak bardzo Å‚ka­
ła. - Babcia... babcia nie żyje!
- Nie wierzę! To niemożliwe! Jesteś pewna, Caro?
- Tak. Rozmawiałam z tatą. Przed chwilą Sterling
dzwonił z Ameryki Południowej. Znaleziono samolot.
Babcia musiaÅ‚a mieć jakieÅ› kÅ‚opoty z silnikiem, bo pró­
bowała wylądować w dżungli. Nick, ona... Samolot się
rozbiÅ‚ i stanÄ…Å‚ w pÅ‚omieniach! PoÅ›ród szczÄ…tków znale­
ziono ciało, właściwie zwęglone resztki. Sterling twierdzi,
że nie sposób dokonać identyfikacji zwłok. Boże, Nick!
- Cicho, maleÅ„ka. Cicho, najdroższa. Wiem, jak bar­
dzo kochałaś Kate. Tak strasznie mi przykro... Chodz,
zaprowadzÄ™ ciÄ™ na górÄ™, poÅ‚ożę do łóżka, a potem przy­
rzÄ…dzÄ™ ci jakiegoÅ› drinka.
224
Otumaniona, ruszyła w stronę schodów. Ponieważ łzy
lały się jej ciurkiem i nie widziała, dokąd idzie, potknęła
się i omal nie upadła. Niewiele się zastanawiając, Nick
wziął ją na ręce i wniósł po schodach do swojej sypialni.
Tam położył ją na łóżku, zaciągnął zasłony, żeby słońca
które coraz mocniej przygrzewało, nie raziło jej w oczy,
następnie wszedł do łazienki, zmoczył w zimnej wodzie
ręcznik i położył go Caroline na czole. Potem z barku
na kółkach, stojÄ…cego w rogu pokoju, wziÄ…Å‚ butelkÄ™ bran­
dy, napeÅ‚niÅ‚ kieliszek i podaÅ‚ go żonie, nalegajÄ…c, by wy­
piła wszystko do dna. Następnie położył się obok niej
na łóżku, objÄ…Å‚ jÄ… i gÅ‚adziÅ‚ delikatnie po wÅ‚osach, aż wre­
szcie zasnęła.
Marszcząc z namysłem brwi, obserwował pogrążoną
we śnie żonę. Od czasu włamania do laboratorium nie
najlepiej siÄ™ czuÅ‚a. Chociaż sama nic mu o tym nie mó­
wiła, podejrzewał, że musi być w ciąży. %7łe zawiodła ją
metoda antykoncepcji, którą dla siebie wybrała, a o ciąży
nie wspominała z dwóch powodów: albo nie chciała mieć
jego dziecka, albo postanowiła, że wkrótce go opuści.
On jednak nie zamierzał na to pozwolić. Jeśli prośby nie
poskutkują, gotów był związać żonę i przez dziewięć
miesięcy nie spuszczać jej z oczu.
Potem zaczął rozmyślać o Kate Fortune. Nie wierzył,
że starsza pani nie żyje, że jakimś cudem nie udało się
jej przechytrzyć śmierci. Może dlatego, że zawsze była
tak pełna życia, wydawała się niezniszczalna, wieczna.
Przypuszczalnie jednak nie byÅ‚o powodu sÄ…dzić, aby zna­
lezione w pobliżu spalone ciaÅ‚o należaÅ‚o do kogoÅ› inne­
go, skoro w samolocie nikogo poza nią nie było. Zastą-
225
nawiał się, co doprowadziło do katastrofy: błąd pilota
czy niespodziewana awaria, a jeÅ›li awaria, to czy przy­
padkiem nie powstała na skutek sabotażu. Podejrzewał,
że te same pytania zadaje sobie Sterling i na pewno nie
powróci do domu, dopóki wszystkiego dokładnie nie
sprawdzi.
Zadumał się. Nie, nie mógł w żaden sposób pomóc
Sterlingowi. Jedyne, co mógÅ‚ zrobić, to dbać o bezpie­
czeństwo Caroline. Wiedział, że zabije każdego, kto tylko
spróbuje skrzywdzić ją lub dziecko.
Caroline miała wrażenie, że od początku nowego roku
wszystko siÄ™ sprzysiÄ™gÅ‚o przeciwko jej rodzinie, poczy­
nając od grozby deportacji Nicka, co by się oczywiście
wiÄ…zaÅ‚o z koniecznoÅ›ciÄ… przerwania badaÅ„ nad  Marze­
niem", a kończąc na tragicznej śmierci Kate. Jakby tego
byÅ‚o maÅ‚o, przyszedÅ‚ list nakazujÄ…cy jej i Nickowi zgÅ‚o­
szenie się do miejscowego urzędu imigracyjnego, ażeby
odpowiednio przeszkoleni urzÄ™dnicy mogli przeprowa­
dzić z nimi jeszcze jeden wywiad i ustalić, czy ich maÅ‚­
żeństwo na pewno nie jest fikcyjne.
- Co zrobimy, Nick? - spytała, kiedy przeczytał jej
treść listu.
- Nic, maleńka - odparł spokojnie. - W wyznaczonym
terminie udamy siÄ™ na rozmowÄ™. Gdybym chciaÅ‚ siÄ™ ukry­
wać przed urzędem imigracyjnym, nigdy nie dostałbym
amerykaÅ„skiego obywatelstwa. Ale nie martw siÄ™. Nie udo­
wodniÄ… nam, że ich oszukujemy. Jest tylko jeden maÅ‚y prob­
lem. Skoro wciąż nam siÄ™ przypatrujÄ…, to znaczy, że w naj­
bliższym czasie rozwód absolutnie nie wchodzi w grę.
226
Nie tylko w najbliższym, ale w ogóle! - dodaÅ‚ w my­
ślach, ale nie powiedział tego na głos.
- No tak... - Caroline przygryzła wargę; zrobiło się
jej smutno na myśl, że Nick nie może doczekać się końca
małżeństwa. - Wiem, jakie to dla ciebie irytujące... i jak
bardzo chcesz odzyskać wolność.
- Zapewne ty również - odparÅ‚ nieco urażonym to­
nem.
ByÅ‚ zÅ‚y, że tak niewiele dla niej znaczy. Mimo że dzie­
liła jego łoże i spodziewała się jego dziecka, cały czas
buntowała się przeciwko ich związkowi.
- Oboje wiedzieliÅ›my, w co siÄ™ pakujemy. Wiedzie­
liśmy, że nasze małżeństwo potrwa parę miesięcy, może [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl