X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ginewra szeptała: - Co strasznego jest w odrobinie przyjemności po tak wielu latach dyscypliny?
Mary nie zdołałaby uciec od tego głosu. Słyszała go za każdym razem, gdy Sebastian z szacunkiem
skłaniał przed nią głowę. Od czasu balu nie okazywał najmniejszego zainteresowania nią, lecz Ginewra
szeptała: - Mogłabym sprawić, żeby mnie pragnął. Mogłabym go schwytać i uszczęśliwić już na zawsze.
Ginewra, niech ją piekło pochłonie, była wyraznie niezniszczalna.
Jednak jeszcze gorsze było pragnienie Mary wyjawienia okoliczności morderstwa. Liczyła na wrażliwość
Sebastiana. Zrozumiałby. Wtedy mogłaby mu opowiedzieć o szantażu, który tak ją przerażał, a on zająłby
się tym wszystkim.
Zamknęła oczy i potrząsnęła głową. Jakież to samolubne, chcieć nie tylko współczucia Sebastiana, lecz
także jego opieki.
- Mary - odezwał się za jej plecami męski głos. - Przyszłaś mnie zobaczyć.
Podskoczyła i obróciła się. W jasnym prostokącie otwartych drzwi stała grozna postać. Trwoga wstrzą-
snęła nią przez krótką chwilę. Czy był to jeden z zepsutych arystokratów, który wykorzysta tę
skompromitować? Czy może był to perfidny lokaj?
Mężczyzna podszedł do niej i wtedy go rozpoznała. Spłynęła przez nią ulga. Podchodząc ku niemu,
chwyciła jego dłonie.
- lan! Mam przyjemność znów cię widzieć. Czy mógłbyś mnie odprowadzić do zachodniego skrzydła?
Wstyd mi przyznać, że się zgubiłam.
Uśmiechnęła się do niego, do tego miłego kuzyna, lecz tym razem on nie odwzajemnił jej uśmiechu. Po
prostu stał, kiwając głową i obserwując ją nieprzenikniony jak morska toń.
- lan?
- Chyba ci powiedziałem, żebyś nikomu nie zdradzała, że pracowałaś jako gospodyni.
- Nikomu nie powiedziałam - zaprotestowała. Uwalniając dłoń, zerwał jej z głowy czepek i podstawił jej pod
nos.
- To ma taki skutek jak wyznanie. A twoje włosy! - Zaczął wyciągać szpilki zjej koka. - Cóż za potwor-
na fryzura dla olśniewającej kobiety z rodziny Fairchiidów.
Przez chwilę nie rozumiała, dlaczego lan zachowuje się tak obcesowo, po czym stwierdziła, że się z nią
droczy. Tak właśnie zachowywał się Hadden, gdy byli młodsi i mieli mniej trosk. Roześmiała się i złapała go
za nadgarstek.
- Przestań! Przez ciebie wyglądam jak pokojówka wracająca ze schadzki w stajni.
- Tak. - Wpatrywał się w nią swymi wielkimi brązowymi oczami i rzucał szpilki na podłogę. - Wyglądasz
znacznie lepiej. A teraz jeszcze to.
Złapał ją wpół i przyciągnął do siebie. Nie wyrywała mu się, bo nie zrozumiała od razu, o co mu chodzi.
Gdy przycisnął swoje usta do jej warg, odrzuciła głowę i spytała:
- lan, co ty wyprawiasz?
W jej głosie dało się słyszeć echo autorytetu gospodyni.
- Cicho - objął ją mocniej. - Deprawuję cię� Pocałował ją znowu. Powinien to być miły pocałunek, tak
sądziła, wszak lan był miłym mężczyzną, ale on najwyrazniej nie wiedział, co czyni. Walczył z guzikami
jej sukni i słyszała trzaski pękających nici. Wydobywał z siebie idiotyczne gardłowe dzwięki, które
przypominały jej skomlące szczenię, i miażdżył jej wargi.
Ugryzła go w język, by przywołać do porządku. Odskoczył od niej, trzymając dłoń na ustach.
Na widok obrazy malującej się na jego twarzy Mary wybuchnęła szczerym śmiechem.
_ Czego się spodziewałeś, lan? Jestem twoją kuzynką!
Popatrzył na dłoń.
_ Krew. Ugryzłaś mnie do krwi.
_ l zrobię to jeszcze raz, jeśli mnie nie puścisz. Tym razem nie mówiła tonem gospodyni, lecz
ostrym głosem starszej siostry. lan zabrał ręce tak szybko, że mogła uznać, iż efekt był natychmiastowy.
Podparła się na biodrach. - Co się z tobą dzieje? zapytała rozdrażniona.
_ Nic. - Poczerwieniał na twarzy i wiercił się, jak Hadden, kiedy starał się przed nią coś ukryć.
_ Wczoraj wieczorem wydawało się, że twojemu zdrowiu psychicznemu nic nie zagraża, więc nie mogę
uwierzyć, że nagle oszalałeś. Jesteś chory?
- Nie.
Chciał się wywinąć, lecz Mary położyła dłoń płasko na jego czole.
- Chyba masz gorączkę�
_ Czuję się dobrze - wciąż mamrotał i nie patrzył jej w oczy.
_ Natychmiast pójdziesz do łóżka. Poślę Jill do kuchni, żeby przygotowano dla ciebie bulion. Wypijesz
go, pójdziesz spać, a po przebudzeniu z pewnością poczujesz się lepiej. - Potrząsnęła głową� Wy, młodzi
mężczyzni, zawsze staracie się wyczerpać wytrzymałość do granic.
_ Jestem od ciebie starszy! - lan wyprostował się�
- Więc zachowuj się, jakbyś był! - Podniosła czepek z podłogi. - A teraz powiedz mi, jak mam iść do
zachodniego skrzydła.
Nie mógł się doczekać, żeby jej powiedzieć, a ona nie mogła się doczekać, by już pójść. Idąc do pokoju,
zastanawiała się, czy bardziej ma ochotę go spoliczkować, czy domagać się wyjaśnień.
Jak dotąd każdy mężczyzna, który pchał nos w jej sprawy - a poza tym incydentem jedynym takim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.