[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mywali porz¹dek w domu, naprawiaj¹c to, co siê psu³o.
Taki stan rzeczy przetrwa³ zaledwie miesi¹c.
Jeden z robotników, potrzebuj¹c dla domu kawa³ka rury, poprostu odkrêci³ j¹ od maszyny
fabrycznej.
Towarzysz partyjny zadenuncjowa³ go przed komisarzem bolszewickim. Robotnik zosta³
aresztowany, oskar¿ony o kradzie¿ maj¹tku narodowego i stracony. Nie przesz³o to jednak
bezkarnie i dla Bo³dyrewych.
W ich pokojach by³a zarz¹dzona rewizja, przyczem odebrano im wszystkie dro¿sze rze-
czy. Piotr, za to, ¿e poleci³ robotnikowi zdobyæ kawa³ rury, zosta³ osadzony w lochach nad-
zwyczajnej komisji dla walki z kontr-rewolucj¹, sabota¿em i spekulacj¹ , czyli czeki , przy
ul. Grochowej.
Prokurator, ci¹gle pijany zamiatacz ulic, nieustannie obiecywa³ aresztowanemu bur¿ujo-
wi, ¿e ka¿e go straciæ i grozi³ podczas dochodzenia s¹dowego rewolwerem, co chwila przy-
stawiaj¹c go do piersi lub czo³a m³odego in¿yniera.
184
Na szczêScie robotnicy i majstrowie z fabryki, gdzie pracowa³ Piotr, wnieSli podanie
o zwolnienie go.
Piotr Bo³dyrew po dwóch tygodniach powróci³ do domu i, uSmiechaj¹c siê zagadkowo,
szepta³ do rodziców i brata:
Napatrzy³em siê w czeka ró¿nych piêknych rzeczy i przeszed³em wspania³¹ szko³ê...
Nie chcia³ jednak opowiadaæ w domu o szczegó³ach. Obawia³ siê robotników, którzy chêt-
nie pods³uchiwali pode drzwiami. Mo¿na by³o siê spodziewaæ denuncjacji, bo pomiêdzy lo-
katorami mieszkania Bo³dyrewych na tle k³Ã³tni takie wypadki ju¿ siê zdarzy³y.
Podczas przechadzek po mieScie, Piotr opowiedzia³ ojcu, ¿e w tym najwy¿szym s¹dzie,
gdzie siê wymierza³a sprawiedliwoSæ proletarjacka, panuj¹ warunki straszliwe, wo³aj¹ce o po-
mstê do nieba.
Codziennie rozstrzeliwano ludzi bez s¹du, dopuszczano siê prowokacji, jak za dawnych cza-
sów policji politycznej, wy³udzano pieni¹dze za zwolnienie z wiêzienia, bito aresztowanych,
znêcano siê w taki sposób, o jakim w najbardziej ponurych okresach caratu nie s³yszano nigdy.
Uwa¿am, ¿e kto siê tam dostanie, powinien odrazu zamówiæ dla siebie trumnê i nabo-
¿eñstwo ¿a³obne! szepta³ z uSmiechem Piotr. Tylko trafem mo¿na wyjSæ ca³o z tego
mrocznego przybytku sprawiedliwoSci.
Z przera¿eniem patrzyli na siebie, porozumiewaj¹c siê oczami i szepc¹c:
" le! Coraz gorzej!
Pan Bo³dyrew wSród niezliczonych, wiêkszych i mniejszych przykroSci, k³opotów, rewi-
zyj, trwogi i codziennej obawy o rodzinê i w³asne ¿ycie, zapomnia³, zdawa³o siê zupe³nie
o spóxnionej mi³oSci, niedawno tak potê¿nie trzymaj¹cej go w swej w³adzy.
Pewnego razu id¹c Newskim Prospektem, przypomnia³ sobie o uroczej Tamarze.
Przeszed³ most i skierowa³ siê w stronê domu, gdzie wynaj¹³ przed rokiem przytulne
mieszkanko dla tancerki.
Zdziwi³ siê, ¿e na dzwonek jego otworzy³a mu drzwi ta sama pokojówka, któr¹ zna³ od-
dawna. Wiedzia³, ¿e nowe prawo zakazywa³o pos³ugiwaæ siê prac¹ najemn¹ i za niewykona-
nie tego kara³o surowo.
Ryzykuje Tamara... pomySla³ Bo³dyrew i zapyta³ pokojówki: Czy pani jest w domu?
Sprytna dziewczyna opuSci³a oczy i, uSmiechaj¹c siê dwuznacznie, odpar³a przyt³umio-
nym g³osem:
Pani jest w domu, tylko nie mo¿e nikogo przyj¹æ... W³aSnie przed chwil¹ przyby³ do pani
komisarz naszej dzielnicy, wiêc...
Bo³dyrew nie s³ucha³ dalej. Zrozumia³ wszystko. Dochodzi³y go wybuchy weso³ego Smie-
chu, zalotny szczebiot Tamary, podniecony g³os mêski, a nawet, jak mu siê wyda³o, echa po-
ca³unków, przyg³uszonych brzêkiem szk³a.
Rzuci³ spojrzenie na wieszad³o i uSmiechn¹³ siê. Wisia³y tam skórzana kurtka szwedzka
i taka¿ czapka z du¿ym daszkiem ulubiony strój nowych komisarzy, szabla i teczka nie-
odstêpne symbole w³adzy komunistów.
Proszê powiedzieæ pani, ¿e by³em, aby z³o¿yæ jej ¿yczenia szczêSliwego ¿ycia rzek³ ze
szczerym Smiechem. Niestety, nie mogê daæ panience ¿adnego napiwka, bo nic nie mam!
Znowu siê zaSmia³ i wyszed³. Stan¹wszy na pierwszem piêtrze, wzi¹³ siê za boki i zacz¹³
Smiaæ siê, zataczaj¹c i zacieraj¹c rêce. Oddawna nic go tak szczerze nie ubawi³o. Stukn¹w-
szy sobie pary razy palcem w czo³o, wyszed³ na ulicê.
185
[ Pobierz całość w formacie PDF ]