[ Pobierz całość w formacie PDF ]
leżakach i Ali opowiedziała mi o produkcji filmu dokumentalnego jednego ze swoich klientów.
A co u ciebie? zapytała. Marzyłam o okazji, żeby z tobą pogadać o tej strasznej dziewczynie z ich
klasy. Przysunęła się do mnie poufale, jakbyśmy naprawdę były najlepszymi przyjaciółkami, i nie
zdołałam się powstrzymać przed opowiedzeniem jej wszystkiego.
Masz na myśli Robyn? rzuciłam z fałszywą powściągliwością. Och, straszne dziewuszysko.
Słyszałam, że jej matka do ciebie dzwoniła.
Cerise powiedziałam złowieszczym tonem, przeciągając samogłoski. Zapragnęła mnie
poinformować, że Callie jest wcielonym złem.
Coś podobnego! Długie kolczyki Ali zakołysały się, dotykając policzków. Co za tupet!
Wiadomo, w kogo wdała się Robyn. Prawdę mówiąc, zrobiło mi się jej szkoda, że ma taką matkę.
Nie powinna była dzwonić. To nie do przyjęcia!
Zachowywała się, jakby robiła mi przysługę, ostrzegając przed Callie.
Kim ona jest, żeby mówić komukolwiek, jak ma wychowywać swoje dziecko? Nie robi się takich
rzeczy.
Nastała chwila niezręcznego milczenia, gdy obie pomyślałyśmy o tym, że Callie nie jest moim dziec -
kiem. Uśmiechnęłam się i odchrząknęłam, pozornie nie zwracając uwagi na drobne potknięcie
w rozmowie.
No właśnie, poza tym to jej córka potrzebuje pomocy.
Ali energicznie pokiwała głową.
Nawrzeszczałabym na nią, gdyby mnie tak potraktowała. Nie wytrzymałabym.
Cóż, ja po prostu odłożyłam słuchawkę, nie mogąc znieść jej głosu.
Zgodnie i w przyjazni obrażałyśmy matkę Robyn, dopóki nie spostrzegłam, że Ella zbliża się ku nam od
strony basenu. Miała na sobie białą sukienkę podkreślającą wąską talię i umięśnione ramiona pływaczki.
Mamo, potrzebuję spinek. Stanęła przed nami. Jej buzia błyszczała perłową poświatą, a rzęsy
migotały fioletowymi refleksami.
Ledwie cię poznałam, Ello. Wyglądasz bardzo dorośle powiedziałam.
Ali uśmiechnęła się do córki.
Prawda? Jaka elegancka! Ella machnęła energicznie nogą, chwaląc się srebrnymi pantofelkami. Ali
wyjęła z torebki paczkę spinek do włosów i podała ją córce. Właśnie rozmawiałyśmy o twojej dobrej
koleżance, Robyn.
Brr wzdrygnęła się Ella. Mówiłaś, że to wszystko przypominało jakiś film.
Ach, rzeczywiście. Współlokatorka. Miejmy nadzieję, że Robyn nie zabiła żadnego szczeniaka.
Wcale bym się nie zdziwiła stwierdziła Ella. Fuj, obrzydliwość. Była żałosna, naśladowała
Callie sposobem ubierania. Nie słyszałam o tym wcześniej, więc zapytałam ją, o co dokładnie
chodziło. Początkowo o drobiazgi. Kupiła sobie taką samą bransoletkę, jaką nosi Callie, a potem
zrobiła się z niej prawdziwa stalkerka i zaczęła nosić takie same ciuchy.
Ali zauważyła moją reakcję i poklepała mnie po ramieniu.
Było, minęło. Przeżyła małe zauroczenie i tyle. Już po wszystkim powiedziała, po czym zwróciła
się do Elli. Dobrze, że Callie miała was jako świadków.
Dziewczynka zacisnęła usta.
Nie mogłyśmy pozwolić, żeby jakaś świruska zrujnowała jej życie.
Mówiła z taką odrazą, że poczułam się niezręcznie. Dopóki sobie nie przypomniałam, czym jest
lojalność, gdy człowiek ma czternaście lat. Każdy problem, każdy wróg staje się wspólny dla idealnie
zespolonych umysłów. Czasem nawet śni się o tym samym.
Zaczęłam myśleć o Joyce i o naszych telepatycznych wysiłkach, kiedy przesyłałyśmy sobie nawzajem
myśli jak strzały. Miałyśmy po trzynaście lat, siedziałyśmy skoncentrowane, z zamkniętymi oczami,
kolano przy kolanie, na dżinsowej narzucie łóżka Joyce. Musiało się udać jeśli tylko obie będziemy
tego pragnąć wystarczająco mocno. Jeżeli nasza wiara będzie wystarczająco silna.
Skupiasz się na nienawiści oświadczyłam. Nienawidzisz Phila Collinsa.
Prawda szepnęła Joyce. Ale nie o tym teraz myślę.
To było nasze hiacyntowe lato.
Dałeś mi hiacynty rok temu pierwszy raz. Nazywano mnie hiacyntową dziewczyną. Ale gdy
wracaliśmy pózno z Hiacyntowego Ogrodu i miałaś pełne ręce, mokre włosy, ja nie mogłem już mówić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]