[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W dwa tygodnie pózniej daleko w Meksyku młoda dziewczyna, odpoczywająca w hamaku,
trzymała w ręku dwa listy. Z treścią jednego zapoznała się przed chwilą, do lektury drugiego właśnie
się zabierała.
"Droga miss Amy! czytała. Zainteresuje panią zapewne, co zaszło na zamku w
Rodrigandzie po jej wyjezdzie. W załączniku przesyłam dokładny przebieg tych wydarzeń. Jak
przekona się pani przy końcu tego listu, piszę tych parę słów z Greenock, gdzie jestem gościem
adwokata Millnera. Jutro jadę dalej i, jeżeli Bóg pozwoli, odnajdę porucznika de Lautreville'a,
który jako jeniec znajduje się na statku La Pendola". Podając adres Rosety, mam nadzieję, że
pani da jej o sobie znak życia. Jeśli tylko będę miał jakieś nowiny, zawiadomię panią natychmiast.
Aączę wyrazy szacunku.
Oddany Karol Sternau.
Greenock, 10 lutego 1849."
Wiadomości przekazane w załączniku wstrząsnęły Angielką. Bardzo często myślała o ukochanym,
o jego tajemniczym zniknięciu. Prawda o porwaniu była przerażająca. Dlaczego, za co go to
spotkało? Co złego uczynił? Co sprawiło, że ma tak okrutnych, zaciekłych wrogów? Czy odważnemu
doktorowi uda się go uwolnić? Gdy rozmyślała o tym wszystkim, łzy bólu i tęsknoty płynęły z jej
pięknych oczu.
Nagle służąca zameldowała pannę Josefę Cortejo. Amy otarła łzy i ledwie miała czas odłożyć
listy, gdy Josefa weszła do pokoju. Obie panie poznały się na zebraniu towarzyskim, zwanym tu
tertulia, a będącym czymś w rodzaju popołudniowej herbatki. Od tego czasu Amy nie mogła uwolnić
się od Josefy. Ponieważ panna Cortejo budziła w niej fizyczną niemal odrazę, bez skrupułów
traktowała ją per noga. Ale nic to nie pomagało. Josefa naprzykrzała się Angielce na wszystkich
spotkaniach, a wczoraj wprost zapytała, czy może jej złożyć wizytę. Amy nie wypadało odmówić i
oto skutek jej dobrego wychowania. Na widok niepożądanego gościa podniosła się z ceremonialnym
uśmiechem.
Proszę wybaczyć, droga miss Dryden, że przeszkadzam krygowała się Josefa z ukłonem,
który przez pokraczne wykonanie stracił całą wytworność.
Nic nie szkodzi brzmiała chłodna odpowiedz. Panna Cortejo usiadła na krześle wskazanym
przez gospodynię i powiedziała:
Nie skorzystałabym tak prędko z zaproszenia pani, gdyby nie to, że mój ojciec musiał dzisiaj
odwiedzić sir Drydena. Jako z przedstawicielem Anglii ma z nim do omówienia pewne sprawy.
Przyszliśmy więc razem, bo dla mnie to zaszczyt złożyć pani wizytę. Zwłaszcza że nie mam
odpowiedniego towarzystwa i jestem skazana na samotność.
Jakże to? Przypuszczałam, że w Meksyku jest wiele dobrych rodzin.
Może i dobrych, ale nie wytwornych. Jako narzeczona jednego z najbogatszych właścicieli
ziemskich, muszę być bardzo ostrożna w wyborze przyjaciółek.
Lokaj wniósł na tacy filiżanki z czekoladą. Gdy wyszedł, Amy zapytała:
Pani jest zaręczona?
Oficjalnie jeszcze nie, ponieważ są przeszkody natury dyplomatycznej.
Więc narzeczony pani jest dyplomatą?
Właściwie nie odpowiedziała Josefa z pewnym zakłopotaniem ale mogę go tak
nazywać. W ojczyznie czeka go wielka kariera.
%7łyczę szczęścia.
Dziękuję. Czy słyszała pani o hrabi Alfonsie Rodrigandzie?
O hrabi Rodrigandzie? powtórzyła Amy zdumiona.
Tak, Czyżby to nazwisko coś pani mówiło?
Owszem. Mam przyjaciółkę, która nazywa się tak samo.
Czy to Hiszpanka?
Tak. Roseta de Rodriganda y Sevilla. Ojcem jej był hrabia Manuel de Rodriganda.
Sowie oczy Josefy nabrały drapieżnego wyrazu.
Gdzie pani poznała Rosetę?
W Madrycie. Pózniej odwiedziłam ją na zamku Rodrigandów.
Kiedy?
To kiedy" wypowiedziała takim tonem, że Amy odparła wymijająco:
Jakiś czas przed naszym poznaniem.
Ale dokładnie kiedy?
Choć Amy nie była dyplomatką, intuicyjnie wyczuła, że należy się mieć na baczności. Uciekła się
więc do maleńkiego kłamstwa:
Mniej więcej przed rokiem...
Chyba pózniej napierała Josefa.
Angielka zaczerwieniła się ze złości. Na co ona sobie pozwala pomyślała, ale spytała
spokojnie:
Na jakiej podstawie pani tak przypuszcza?
Powiedziała pani, że hrabia Manuel był ojcem Rosety.
Tak, był nim przed rokiem. Potem dowiedziałam się, że zginął. Celowo przemilczała
wiadomość przekazaną przez Sternaua o uratowaniu hrabiego.
Kiedy dowiedziała się pani, że hrabia zginął?
Dzisiaj.
Dzisiaj? Od kogo?
Od jednego z moich przyjaciół.
Od kogo? naciskała Josefa.
Tego już Amy było za wiele. Wstała z krzesła.
Czy wypytywanie o sprawy wyłącznie osobiste należy według zwyczajów meksykańskich do
dobrego tonu?
W pewnym stopniu tak.
W takim razie niech pani pozwoli, bym ją zapytała: kim pani właściwie jest?
Zostałam przecież pani przedstawiona.
Jako seniorita Josefa.
Nazywam się Josefa Cortejo.
To wiem. Ale kim jest ten senior czy też don Cortejo?
Był sekretarzem hrabiego Fernanda, dziś pełni tę samą funkcję u hrabiego Alfonsa.
Sekretarzem? A czy pani zdaje sobie sprawę, kim jest angielski lord?
Tak, miss Amy.
A więc ma pani niesłychany tupet, żeby zabiegać o moją przyjazń! Zresztą byłby to drobiazg,
gdybym czuła do pani sympatię. Nawet wtedy jednak nie zniosłabym tej czelności, z jaką wypytuje
mnie pani niby sędzia śledczy! Proszę natychmiast opuścić mój dom!
Josefa zbladła jak ściana. Wkładając pelerynę, zapytała:
Czy pani nie żartuje?
Ani trochę. I jeszcze jedno: czy ojciec pani to krewny Gasparina Corteja z Rodrigandy?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]