[ Pobierz całość w formacie PDF ]
było to raczej nowe, miało powiew świeżości.
- A propos - ciÄ…gnÄ…Å‚ tymczasem Evan - kim ty jesteÅ› naprawdÄ™, Melanie Banks?
- O co ci chodzi?
- Kiedy wspomniałem o twojej pomocy mężowi, wspólnej opiece nad psem, cała się
wzdrygnęłaś. Pozwoliłaś mi się rozwodzić nad tym, jakie to wspaniałe, ale obrazek nie jest
aż tak różowy, prawda? yle zinterpretowałem sytuację, a ty z jakiegoś powodu nie chciałaś
mnie wyprowadzać z błędu.
Albo on był bardzo spostrzegawczy, albo ze mnie marna aktorka.
- Rzeczywiście sytuacja wygląda nieco inaczej - przyznałam. Nie potrafiłam mu skłamać.
Czułam, że sam nie ucieka od prawdy i nie boi się jej, więc ja byłam na ryle szczera, na ile
pozwalało mi moje skomplikowane życie osobiste. - Nie mogę po prostu znieść, że muszę
się z nim dzielić Busterem, ale głównie chodzi o alimenty. A nie powiedziałam ci, bo
zakładam, że twój rozwód zmierza w tym samym kierunku.
Wydawał się zaskoczony tą uwagą.
- Myślisz, że będziemy z żoną walczyć o pieniądze?
- Będziecie, możesz mi wierzyć. Ona nie będzie mogła ścierpieć, że musi ci płacić, a ty
uznasz, że kasa w pełni ci się należy.
Zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Dlaczego zakładasz, że to ona będzie płacić mnie?
- No, po prostu dlatego, że to ty straciłeś pracę, a ona...
- A ona nie?
- Właśnie. Mówiłeś, że jest agentką nieruchomości i że dobrze jej idzie.
- Owszem, ale jeszcze nie doszliśmy do ustalenia warunków ugody.
- Więc lepiej się dobrze przygotuj. To nic przyjemnego.
I opowiedziałam Evanowi w skrócie o blaskach i cieniach mojego małżeństwa i rozwodu
oraz o tym, co czuję na myśl o alimentach.
-Widzę, że wielki Dan niezle daje ci popalić. Na skroni masz taką żyłkę, która zaczyna
pulsować, gdy tylko wypływa jego temat. O, wciąż jeszcze pulsuje.
- Jaka znowu żyłka?
Przyłożył opuszki palców do mojej lewej skroni i delikatnie potarł.
- Czujesz?
Czułam bardzo dobrze. Jego dotyk był delikatny i zmysłowy. Tyle czasu minęło, odkąd ktoś
mnie tak dotykał, że aż podskoczyłam.
- Wszystko w porządku? - zapytał Evan.
- Nie wiem. Nikt nigdy mi nie mówił, że mam pulsującą żyłkę. - Sama sięgnęłam i
rzeczywiście wyczułam zgrubienie.
- To twoja żyłka Dana - orzekł Evan. - Zmieńmy temat i zobaczymy, czy zniknie.
- Nie ma sprawy. - Moja żyłka Dana. Miałam nadzieję, że nie pęknie i mnie nie zabije.
- Opowiedz mi o tym swoim projekcie - poprosił, kiedy znów ruszyliśmy. - O tym, nad
którym tak ciągle pracujesz.
Hm, czyli w zasadzie nie zmienił tematu, ale skąd mógł o tym wiedzieć?
- W sumie idzie mi całkiem niezle - powiedziałam, wyobrażając sobie, jak Ricardo wpisuje
do notesu kolejną datę, Isa pstryka zdjęcie, a pani Thornberg puka do sąsiada, by zwrócić
mu uwagę na zbyt głośne zachowanie. - Za dwa miesiące się przekonam, czy sukces
będzie pełny.
- To jakiÅ› finansowy projekt zwiÄ…zany z pracÄ…?
- Jest jak najbardziej finansowy - odparłam zagadkowo. - Jeśli wszystko wyjdzie,
zaoszczędzę fortunę. I na pewno będę mogła się wyprowadzić z Hotelu Złamanych Serc.
- Fortunę? Lubisz pieniądze, co? I dlatego wybrałaś ten zawód?
- Lubię możliwości, jakie dają pieniądze. Podoba mi się, że gdy masz kasę, możesz
zapłacić rachunki i podatki, możesz kupić dom i samochód, stać cię na porządną polisę
ubezpieczeniową i w ogóle możesz spokojnie spać. Pieniądze to bezpieczeństwo.
Przechylił głowę, jakby próbując mnie rozgryzć.
- Melanie, coś takiego jak bezpieczeństwo w ogóle nie istnieje. Ludzie bogaci umierają tak
samo jak biedni. Tyle że mają ładniejsze kwiaty na pogrzebie.
- Moje doświadczenie mówi coś innego - powiedziałam. Wyszło nieco mocniej, niż
zamierzałam. - Mama umarła, kiedy byłam bardzo mała, a ojciec więcej czasu spędził w
kolejce do pośredniaka niż ze mną.
Zawsze wszystkiego mi brakowało: ubrań, zeszytów, wszystkiego.
- To smutne, ale czy na pewno brakowało ci pieniędzy, a nie miłości?
- Pieniędzy. - Spojrzałam mu w oczy. - One cię nigdy nie zawiodą.
- W przeciwieństwie do ludzi, o to ci chodzi?
- Może.
Jednak był spostrzegawczy. Miałam wrażenie, że zna mnie lepiej niż ja sama, choć
jeszcze miesiąc wcześniej nie wiedziałam o jego istnieniu.
Nigdy nie byłam z facetem, który chciałby mnie naprawdę poznać, któremu zależałoby na
mnie do tego stopnia, że by próbował mnie wybadać na tak wczesnym etapie znajomości.
- Mogę cię jeszcze o coś zapytać?
- I tak zapytasz, więc wal śmiało - roześmiałam się.
- Powiedziałaś wcześniej, że nigdy nie płaczesz. Jak to możliwe?
- Po prostu nie płaczę. Nigdy nie płakałam. Powiesz pewnie, że tłumię emocje w sobie, ale
ja uważam, że potrafię kontrolować je lepiej niż większość ludzi.
- I to dobrze? - zapytał z powątpiewaniem.
- Dla mnie tak.
W tym momencie doszliśmy do świateł.
- Przechodzimy?
- Oczywiście. Na razie rozmawialiśmy o jedzeniu, a teraz nadeszła pora, by wreszcie coś
zjeść.
Kiedy przechodziliśmy na drugą stronę, trzymał mnie za łokieć. Buster szedł przy nodze.
Czułam, że ktoś się o mnie troszczy, że jestem pod opieką - jak zwykle, gdy Evan był w
pobliżu.
- Tutaj? - zapytałam, kiedy stanęliśmy przed niczym się nie wyróżniającym miejscem
nazwanym Ninth Avenue Food Gall ery.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]