[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kierunku białą furgonetkę. Jechała bardzo powoli i towłaś-
nieczyniłowidok niecodziennym. Oile bowiemAnn zdoła-
łasię zorientować, tutejsi kierowcyuznawali tylkodwiepręd-
kości: szybką i bardzo szybką. Przypomniała sobie tury-
stów, którzyprosili, żebyoprowadzić ich poranczu. Czymo-
żliwe, że wrócili? zaniepokoiła się Ann. Mieli taką samą
furgonetkę.
Obejrzała się za białymsamochodem. Zprawej stronybył
znacznie niżej zawieszony niż z lewej. Zupełnie jakby pękł
wnimresor albo jakbywyładowanogo czymś ciężkim. Ann
wpierwszej chwili pomyślała, że może powinna zawiadomić
Sherrie, potem jednak uznała, że byłby to przedwczesny
alarm.
- Aty jak sądzisz, Ann? - zapytała Ginny, przerywając
rozważania Ann.
- Przepraszam, alenie słyszałampytania.
- Powiedziałam tacie, że ma przedpotopowe poglądy.
Wyobraz sobie, on uważa, żejestemza młoda, żebysię uma-
wiać na randki.
- Z łatwością mogę to sobie wyobrazić - uśmiechnęła się
Ann.
- Założę się, że kiedy ty byłaś wmoimwieku, wodziłaś
za sobą całe stadowielbicieli.
- Przegrałabyś zakład - powiedziała Ann. Istotniewtrzy-
nastymroku życia bardziej interesowałasię czytaniemksiążek
o życiu niż jegoprzeżywaniem.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
101
- Nie powiesz mi chyba, że zgadzasz się z tatą. - Ginny
patrzyła na nią z niepokojem.
- Niemamnicprzeciwkotemu, żebytrzynastoletnieoso-
by spotykały się z przyjaciółmi wlicznym, koedukacyjnym
gronie - tłumaczyła Ann, udając że nie słyszyprotestówNi-
cka. - Ale uważam, że randkowanie wtymwieku może do-
prowadzić dopoważnych problemów.
- Chodzi ci oseks?- Ginnyniczegonieowijaławbawełnę.
- Ginny! - Nickowi puściłynerwy.
- Daj spokój, tato - skarciła go córka. - Chowanie głowy
wpiasek nie jest najlepszymsposobemna życie.
- Zupełnie inną część twojego ciała chciałbymschować
- warknął Nick. - Trzynaście lat to jeszcze nie pora na takie
rzeczy.
- Pewnie, że na seks jest jeszcze za wcześnie - zgodziła
się Ginny. - Ale jeśli człowiek nie umawia się na randki, to
nikt gonie lubi, a jak gonie lubią, toomija gowiele fajnych
rzeczy.
- Upraszczasz - powiedział Nick.
- Ale...
- Zostawmy na razie ten temat - mitygowała ich Ann. -
Wkońcu nie znasz jeszcze tutejszych obyczajów.
- Jakich znowu obyczajów? - zaniepokoiła się Ginny.
- Nie wiesz, jak żyją dzieci wtej okolicy, prawda? Tutaj
wszyscy są bardzo przywiązani do tradycji. Nie chciałabyś
chyba, żebycię uważano... - Ann tylko machnęła ręką.
- Może i masz rację - powiedziała z namysłemGinny.
-Na pewno nie chciałabym, żeby sobie pomyśleli, że jestem
jakaś inna.
- Niech Bóg broni - mruknął Nick, ale zarównoAnn, jak
i Ginnyudały, że tegonie słyszą.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
102
- Kiedybraliśmyz twoimojcem ślub, poznałam żonę sę-
dziego. Ona mi wygląda na osobę, która wszystkich zna.
Mogę ją zapytać, czy są tu jakieś dzieci w twoim wieku.
Dzięki temu od razu nawiążesz nowe znajomości i nie bę-
dziesz musiała czekać z tymdojesieni.
- Fajnie! - Ginny była uszczęśliwiona. -Ja... -Urwała,
bo Nick właśnie skręcił w podwórko. Ginny przez chwilę
przyglądała się domowi. - Przynajmniej wtej sprawie Mona
nie przesadziła - mruknęła.
- Możemy razem zaprojektować nowy dom. Twój tata
obiecał, że go namwybuduje - pospieszyła z wyjaśnieniami
Ann. Nie chciała, żeby Ginny sprawiła Nickowi przykrość
narzekaniem.
- Naprawdę? - Ginny patrzyła na ojca z niedowierza-
niem. - Mona mi mówiła, że jesteś bardzo przywiązany do
tego starego domu
- Bojestem. Aledoszedłemdowniosku, żejeśli chcę mieć
choć odrobinę spokoju, to muszę ten nowydomwybudować.
Ginnyspoglądała tonaAnn, tona Nicka, alekuwielkiemu
zadowoleniu Ann, niepowiedziała ani słowa.
- Wobec tego ja chcę, żebymiał dwa piętra - oświadczyła
Ginny.
Nick miał nadzieję, że Ann zaprotestuje, niestety, spotkał
gozawód.
- Mnie się ten pomysł podoba - powiedziała po chwili
namysłu.
- Będzie strasznie głupio wyglądał - bronił się Nick. -
Wszyscysię będą ze mnie śmiali.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]