[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wiesz - Mossy zmieniła temat - remont domu posuwa się tak
szybko, że wkrótce będziesz musiała się rozejrzeć za kolejną ruiną
do renowacji.
Leonie spojrzała na nią zaintrygowana.
- Widziałaś coś, co mogłoby mnie zainteresować?
- Możliwe. - Skinęła głową. - Na rynku jest mnóstwo starych
domów. Ruder, które potrzebują czułej opieki. Rozglądam się za
najlepszą okazją.
- Może po powrocie naprawdę powinnam zacząć czegoś szukać
- zastanawiała się Leonie. - Myślę, że jeśli wszystko dobrze pójdzie,
to jesień byłaby dobrą porą, żeby wystawić Octagon House na
sprzedaż. W żywych kolorach będzie wyglądał pięknie. Albo pocze
kam do wiosny, kiedy wszystko zakwitnie.
- Sprytnie - uznała Mossy - ale jesień jest tuż-tuż. A ty musisz
znalezć i kupca, i nowy dom - o ile pojawią się chętni. Rynek trochę
przystopował. Zresztą w śniegu też będzie tam pięknie.
- Dlatego poświęciłam tyle czasu na telefony do dawnych klien
tów mojego sklepu - powiedziała Leonie. - Dwóch chyba się zainte
resowało tym domem. I wiesz co?
- Co? - Mossy spojrzała na nią pytająco.
- Prawie wszyscy, z którymi rozmawiałam, błagali mnie, do
słownie błagali, żebym otworzyła nowy sklep. Byliby nawet skłonni
przyjeżdżać na wieś, jeśli mieliby pewność, że to ja wybierałam to
war. Więc... O tym też muszę pomyśleć. Szukać ciekawego pomiesz
czenia na sklep czy otworzyć go u siebie? Gdybym odnowiła jeszcze
kilka domów, lepiej by było mieć sklep oddzielnie, żebym nie musia
ła za każdym razem się przenosić.
- To trochę komplikuje sprawę - przyznała Mossy. - Ale jestem
pewna, że wszystko da się załatwić.
Kelner przyniósł drinki. Podziękowały mu i obie sięgnęły po szkla
neczki.
- Patrząc, jak zasuwacie przy remoncie - odezwała się Mossy -
uważam, że to całkiem możliwe.
- Co? - zapytała Leonie.
Pona & Irena
scandalous
- Sprzedaż jesienią. - Zaciągnęła się dymem z papierosa. - Praw
dę mówiąc, zdziałałaś tam prawdziwe cuda.
- Powiodło nam się znakomicie, prawda? - powiedziała Leonie
z odcieniem dumy w głosie. - Oczywiście zdarzały się wzloty i upad
ki, ale głównie były wzloty. Cała ekipa spisała się na medal.
Mossy zmierzyła przyjaciółkę przenikliwym spojrzeniem.
- Chyba wiem, kogo masz na myśli, kiedy mówisz ekipa".
Leonie spojrzała w dal z tęsknym, tajemniczym uśmiechem.
- Tak, moja droga - powiedziała. - Chyba wiesz.
Mossy upiła tyle wódki z tonikiem i odstawiła szklaneczkę.
- Zakochałaś się w nim? - zapytała cicho.
Leonie skinęła głową.
- Tak mi się wydaje. Chyba tak.
Mossy przekrzywiła głowę na bok i uśmiechnęła się, trochę
smutno, pomyślała Leonie, ale z czułością.
- Mam tylko nadzieję, że wiesz, w co się pakujesz - powiedziała.
- Bardzo cię kocham i nie chcę, żebyś cierpiała.
- Wiem, Mossy - odrzekła Leonie - i doceniam twoją troskę. -
Westchnęła. - Nie mogę zaprzeczyć, że to stwarza mnóstwo kompli
kacji, ale... - Spojrzała na przyjaciółkę z mieszaniną irytacji i rado
ści. - Jestem zakochana po uszy - przyznała się. - Beznadziejnie
i nieodwracalnie.
- Cholera! - rzuciła Mossy. - Tak ci zazdroszczę. Mimo że przed
tobą mur nie do pokonania! Bo muszę ci powiedzieć, że Minette Ni
cholson jest jak wilczyca, a Sama traktuje jak swoją własność...
- Znam tę sprawę - przerwała jej Leonie. -I wierz mi, mocno się
nad tym zastanawiałam. Sam mi wszystko powiedział, zdaję sobie
sprawę, że to sytuacja bez wyjścia. Nie myśl, że nie czuję się winna.
Ale co zrobić? - Wzruszyła ramionami. - Zakochałam się i koniec.
- Nie wiem, co on ci mówił - odezwała się Mossy - ale ona jest
wredna. Zadała sobie mnóstwo trudu, żeby mnie wygryzć z towa
rzystwa historycznego. - Dumnie uniosła głowę. - Bo nie należę do
miejscowej elity!
Leonie roześmiała się, widząc jej minę.
- Ale gorsze było to - ciągnęła przyjaciółka - że miałam poten
cjalnych klientów, którzy dzwonili, żeby zgłosić mi domy do sprze
daży. Potem ci sami ludzie w tajemniczy sposób zmieniali zda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]