[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kres życia kobiety- drwiącymtonemzauważyła Ginny.
- Lydia niedawnoutraciła męża.
- Już niepamiętam, ktozesławnych ludzi powiedział, że
liczy się nie to, co robi się po śmierci Współmałżonka, lecz
to, jak się go traktuje za życia. Nie uważasz, że to słuszne
spostrzeżenie? - spytała Ginny niewinnymtonem. Rzuciła
Philipowi przeciągłe spojrzenie.
Przeraził się niena żarty. Chyba nie dawała mudozrozu-
mienia, że zamierza opowiedzieć Lydii ozdradach Creona?
Wbezsilnej złości Philipzacisnął zęby. Wiedział, żeGin-
nybyłobystać na coś takiego. Zrobiłabytowbłędnymprze-
konaniu, że pomaga Lydii. Ale jego siostra to nie Ginny.
Ginnyjest silna, niezależna i świetnie daje sobie radę, pod-
czas gdynawet przed śmiercią Creona trzeba byłobezustan-
nie opiekować się Lydią.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
129
Philip postanowił, żegdytylkowrócą dodomu, odbędzie
z Ginnypoważną rozmowę. Wydaje się jej, że działa wdo-
brej wierze, aletak nie jest. Niczegonierozumie i on będzie
musiał jej wyjaśnić, wjak bardzo złymstanie były zawsze
nerwy Lydii. I jak trzeba było chronić ją przed łowcami
fortun, polujÄ…cymi tylkona jej majÄ…tek. Przed Å‚obuzami po-
kroju Stewarda Morrisa.
Philip instynktownie zacisnÄ…Å‚ palce na kierownicy, bo
właśnie wtej chwili przypomniał sobie scenę ze ściennej
szafy. Dotej porynie mógł pojąć, jak tosię stało, że do niej
doszło. Zamierzał pocałować Ginny, ale gdy tylko jej do-
tknął... Znówpoczuł przypływpożądania. Zaczął planować
następne zbliżenie. Tymrazemjednak wszystkoodbędzie się
zupełnie inaczej. Będą kochali się powoli i leniwie.
Najpierwjednak wyjaśni Ginny sytuację własnej siostry,
a dopieropotemodda się oszałamiającej grze.
Pod stopą Philipa naciskającą pedał gazu samochód jak
szalony poderwał się do przodu, tak jakby on też nie mógł
doczekać się powrotu dodomu.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
130
ROZDZIAA ÓSMY
Ginny starannie otuliła Damona cienkim bawełnianym
kocykiem, nachyliła się nad łóżeczkiemi ucałowała pulch-
niutki, różowy policzek. Niemowlak spał smacznie. Nawet
się nieporuszył. Niani, która, jakzwykle, z przejęciemczy-
tała jakiś horror, Ginny życzyła szeptemdobrej nocyi opu-
ściła dziecinnypokój.
Ze zmarszczonymczołempomyślała odopierocopozna-
nych tu ludziach. Jakże szybkomusiała zmienić onich zda-
nie. Byli inni, niż początkowosądziła. Philipokazał się kimś
więcej niż tylko aroganckim antyfeministą, za jakiego go
uważała. Lydia niebyła jedyniezdradzaną żoną Creona, lecz
takżeromantyczką zakochaną wmalarzu. Nawet słodka, mi-
ła niania zaczytywała się horrorami autorstwa mistrza tego
gatunku, Stephena Kinga.
Wszystkowyglądałoteraz inaczej niż wdniujej przyjaz-
du. TylkoJason Papas się niezmienił. Nadal pozostał zaśle-
pionym, egocentrycznym starcem, uznającym wyłącznie
własne racje. Imdłużej Ginny przebywała wpobliżu tego
antypatycznego człowieka, tym bardziej utwierdzała się
w przekonaniu, że życzenie Beth, aby Jason Papas uznał
Damona za wnuka, nie byłorozsądnymposunięciem.
Beth niemiałabypojęcia, jakradzić sobiezestarym, Zgo-
rzkniałymbogaczem, który- gdybynawet uznał Damona za
wnuka - byłby przekonany, że pieniądze wyłożone przez
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
131
niegona kształcenie chłopca upoważniają godokierowania
jego życiem.
Ginnybardzobysię teraz przydała dłuższa, spokojna roz-
mowa z Beth. Do tej pory była wstanie od czasu do czasu
zdawać jej krótkie, pospieszne relacje. Zamyślona, otworzyła
drzwi swojej sypialni.
- Ułożyłaś chłopca dosnu?- Od stronyokna odezwał się
nieoczekiwanie znajomy głos. Ginny drgnęła gwałtownie.
Radość na widok Philipa wyciągniętego na kanapie szybko
została zmącona myślą, że niedługo trzeba będzie się z nim
rozstać.
- Damon, znanytakżeniektórymjako chłopiec", już śpi
- oznajmiła lekkokpiącymtonem.
- Muszę z tobą porozmawiać - oświadczył Philip.
- Wcaleniemusisz. Możesz, alenie musisz.
- Tyzawsze wszystkoprzekręcasz.
Ginnyusiadła na samymskrajukanapyi zaczęła wpatry-
wać się wwyciągniętą wjej stronę nogę Philipa. Po chwili
wysunęła rękę i podciągnąwszynogawkę, dotarła dojedwab-
nej skarpetki.
Philip drgnÄ…Å‚. Szybko zdjÄ…Å‚ nogÄ™ z kanapy.
- Nie wolnoci zachęcać Lydii dorobienia głupstw- po-
wiedział z naciskiem.
Ginnyobdarzyła goniewinnymuśmiechem.
- Głupstw? Comasz na myśli?
- Nie udawaj, że nie wiesz. Nie chcę, żebywidywała się
z tym...
- StewardemMorrisem- usłużniepodpowiedziałaGinny.
- Nie chcÄ™...
Ostrowpadła mu wsłowo.
- To, czegotychcesz, nie ma żadnego znaczenia. Liczy
siÄ™ tylkoto, czegopragnieLydia.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
132
- Ona nic nie rozumie.
Ginnyskrzywiła się.
- WyglÄ…da to na dziedzicznÄ… wadÄ™ wtej rodzinie. Czy
sądzisz, że Steward mógłby zrobić Lydii coś gorszego niż
uczynił tojej szlachetnymałżonek?
- Nie wierzę wto, że Creon jest ojcemchłopca. - Philip
nie chciał rozmawiać o zmarłymszwagrze ani tymbardziej
ojegozwiązku z Ginny. Za każdymrazemsama myśl otym
romansie doprowadzała godoszału.
- No, dobrze. Nie mówmy o Creonie - ustąpiła Ginny.
-Wyjaśnij mi tylko jedno. Co aż tak złego, według ciebie,
reprezentuje sobÄ… Steward Morris?
- Nienależydonaszego środowiska - odparł Philip, bez-
wiednie posługując się utartymbanałem.
- Masz zadatki na króla snobów.
- Nie jestemsnobem, tylkorealistÄ….
- Na jednowychodzi - mruknęła Ginny.
Philip spojrzał na nią uważnie. Postanowił przerwać roz-
mowę o siostrze i oddać się czynnościomznacznie przyje-
mniejszym. Ale czyGinnyna toprzystanie?
Zaledwie dotknÄ…Å‚ palcami jej policzka, natychmiast po-
czuł ostryprzypływpożądania. Ta kobieta działała na niego
wniesamowity sposób. Zachowywał się przy niej jak mało-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]