[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rozwiązanie przyniósł nowy kompan Heinricha Reussa, ten, który uczestni-
czył w napaści na powóz Erlinga i Catherine.
Człowiek ów, Mondstein, był na Akershus w dniu balu, choć nie zaproszono
go na uroczystość, wywodził się bowiem ze zbyt niskiego rodu. Matka jego nad
szlachectwo przedkładała pieniądze i poświęciła tytuł dla małżeństwa z bardzo
zamożnym finansistą.
Mondstein jednak dostał się na zamek, dyskretnie trzymał się w tle. W kilka
dni po balu przypadkiem wdał się w rozmowę z dziewczyną, która wyszła po sodę
dla swej pani, powszechnie zwanej wdowÄ…-smoczycÄ….
Dziewczyna węszyła skandale, wypytywała go o życie na dworze, on jednak
zachował powściągliwość, nie zdradził się, że nie znalazł się wśród zaproszonych
na bal gości. Zdołał natomiast sporo wyciągnąć od niej.
W tym czasie wszyscy już wiedzieli, że księżna Theresa Holstein-Gottorp by-
ła na Akershus tego wieczora, kiedy odbywał się bal, lecz z powodu doznanych
obrażeń nie mogła się pokazać. Po śmierci męża  udar z powodu przepicia,
oczywiście  księżna musiała wystąpić publicznie pomimo żółtozielonych siń-
ców na twarzy.
 Aurora, córka mojej pani, próbowała sprzedać należący do nich dwór pod
Christianią księżnej Theresie  oznajmiła mu ciekawska panna, którą rzecz ja-
sna była Lizuska.
 Dlaczego?  zapytał od niechcenia Mondstein.
 Podobno księżna ma jakichś przyjaciół, którzy nie mają gdzie się zatrzymać.
126
Lecz matka Aurory się nie zgodziła. To znaczy nie powiedziała tego wprost, wy-
znaczyła jednak tak wysoką cenę za tę marną zagrodę, że Theresa zrezygnowała
z kupna. GÅ‚upia baba z tej mojej pani! Chciwiec traci wszystko!
 Oczywiście!
Mondstein przeszedł do porządku dziennego nad tą rozmową. Przypomniał
sobie o niej dopiero, gdy wraz z von Kaltenhelmem rozważali kolejne możliwości
pochwycenia Tiril Dahl. Stali w korytarzu w odległym skrzydle zamku.
 A może księżna i ta dziewczyna Tiril się spotkały?  rzucił Mondstein
z uśmieszkiem.  To by dopiero było!
Von Kaltenhelm zesztywniał jak wysuszona na słońcu ryba.
 Dlaczego wcześniej tego nie powiedziałeś?  wrzasnął.
Mondsteinowi opadły ramiona, twarz mu się ściągnęła.
 Nie dostrzegłem tej możliwości. Zresztą ty także wiedziałeś, że księżna
była na Akershus. W tym samym czasie, gdy przebywała tu jej córka  dodał
znaczÄ…cym tonem.
 Ale nie wiedziałem, że księżna próbuje kupić posiadłość! Dla przyjaciół?
A cóż za przyjaciół może mieć księżna Holstein-Gottorp, z domu Habsburg,
w Norwegii, tej zapomnianej przez Boga kupie kamieni na pustkowiu? No cóż,
bez względu na to, jak się sprawy miały, do sprzedaży dworu nie doszło, a więc
to i tak był błędny ślad.
 Nie gadaj tak  nonszalancko odrzekł Mondstein, zły na von Kaltenhelma.
Postanowił dać prztyczka w nos temu traktującemu go z pogardą napuszonemu
zarozumialcowi.  Niedokładnie się przysłuchiwałem o czym paplała ta przesło-
dzona pannica, doszło mnie jednak coś o wynajęciu dworu na pewien czas.
Von Kaltenhelm skamieniał.
 Gdzie leży dwór?  spytał złowieszczym tonem.
 Tego nie wiem.
 A więc się dowiedz!  wrzasnął Horst von Kaltenhelm, aż zadzwoniły
miedziane naczynia na ścianach korytarza.  Masz na to jeden dzień. Następnie
pojedziemy tam razem, jeśli oczywiście okaże się, że Tiril Dahl tam przebywa.
Sądzę, że nareszcie ją odnajdziemy.
Mondstein nic nie powiedział. Był oficerem wysokiego stopnia i bardzo nie
lubił, by nim pomiatano.
Horst von Kaltenhelm podszedł do okna zamkniętego żelazną kratą. Założono
ją nie po to, by uniemożliwić ucieczkę więzniom, lecz by nikt nie mógł dostać się
do środka. Korytarz znajdował się na poziomie ziemi.
 A więc księżna być może spotkała się z córką. To, wielkie niedopatrzenie
 rzekł von Kaltenhelm. I dodał złowieszczo:  yle to wróży księżnej Theresie.
Odnalezienie dworu nie zabrało Mondsteinowi zbyt wiele czasu.
127
Zdając jednak raport von Kaltenhelmowi, nie przejawiał szczególnego opty-
mizmu.
 Owszem, dziewczyna tam mieszka.
 Doskonale, wobec tego natychmiast wyruszamy.
Mondstein powstrzymał go uniesieniem ręki.
 Dziewczyna jest dobrze strzeżona. Jest z nią ten potworny pies i służba
z okolicy, rodzeństwo. Mężczyzna to skory do bitki olbrzym.
 Drobnostka! Mamy przecież broń.
 Nie tylko oni tam przebywają. Towarzyszy im ów cudzoziemiec, którego
Heinrich Reuss tak się bał.
 Ten tak zwany czarnoksiężnik?
 Właśnie.
Von Kaltenhelm zastanowił się chwilę.
 No cóż, nie ma niebezpieczeństwa. Nie zapomnij znaku, wsuń go pod ko-
szulę, a nikt nie zdoła cię dopaść.
Mondstein nie lubił nosić znaku, był ciężki niczym z ołowiu, zimny, ocierał
skórę.
 Dobrze  zgodził się. Ale przecież mógł go po prostu zapomnieć.
 Móri, rano wydało mi się, że w cieniu drzew widzę jakiegoś człowieka.
Pokiwał głową.
 Wiem, Tiril. I ja miałem wrażenie, że coś jest nie tak. Nero przechodząc
obok zabudowań gospodarczych warczał.
 Czyżby nadszedł czas, abyśmy się stąd wynieśli?  zmartwiła się dziew-
czyna. Dobrze się czuła we dworze, mieszkali tu już od jakiegoś czasu.
 Nie, chyba nie musimy się przeprowadzać, przynajmniej nie tak od razu.
Obiecaliśmy też, że zaczekamy na powrót twej matki i ewentualnie Aurory. Musi-
my jednak sprawdzić, co się dzieje. Może to nic groznego. Wezmę Nera i Augusta,
obejdziemy posiadłość.
 I zostawicie mnie samą z Seline? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl