[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tkwiący w pożółkłym ze starości ochraniaczu używanym przez techników laboratoryjnych.
Na ten widok Jaden o mało się nie zachłysnął. Ktoś - lub coś -celowo postawił zakrwawiony
but właśnie w tym miejscu, jakby chciał w ten sposób coś przekazać, jakby ten przedmiot był
jakimś makabrycznym trofeum, miał jakieś ukryte znaczenie.
Jedi stwierdził nagle z niezachwianą pewnością - ta scena stanowiła kwintesencję
szaleństwa.
Głowa doktor Szarej, włosy na podłodze, but - wszystko to było dzieło istot szalonych.
Klony oszalały. Może nie były w stanie pogodzić dwóch biegunów spuścizny - Jedi i
Sithów? Może fałszywy krok na ostrzu, po którym stąpali użytkownicy Mocy, prowadził nie tyle na
Ciemną Stronę, ile popychał w otchłań szaleństwa?
Jaden przypomniał sobie Khedryna i historie o katastrofie Lotu Pozagalaktycznego .
Mistrz C baoth oszalał, a jego działania doprowadziły do zagłady wielu istnień.
Jedi też miał wrażenie, że chwieje się na ostrzu Mocy i że po każdej stronie zieje przepaść.
Nie mógł tak stać bezczynnie. Tęsknił za poczuciem pewności, brakowało mu go niczym tonącemu
powietrza. Sięgnął po komunikator, ale kiedy go włączył, z głośnika dobiegły tylko zakłócenia.
- Khedryn? - odezwał się, chociaż zdawał sobie sprawę, że to bezcelowe. Chciał po prostu
usłyszeć jakiś dzwięk, który przełamie grobową ciszę tej ponurej krypty.
Metaliczny łomot gdzieś nad jego głową sprawił, że spiął się jak do skoku. Wyłączył
komunikator i bezszelestnie podszedł do drzwi prowadzących na pokład obserwacyjny. Stał tam
przez chwilę bez ruchu, trzymając w pogotowiu miecz świetlny, z drugą dłonią na rękojeści
blastera, ale dzwięk się nie powtórzył. Otworzył wrota, starając się trzymać możliwie jak
najbardziej z boku.
Po drugiej stronie znajdowała się duża, okrągła komnata. Wszystkie zródła światła na
wysokim suficie zostały zniszczone, szkło z ich osłon zaśmiecało podłogę jak potrzaskany lód.
Jaden zapalił pręt jarzeniowy, żeby się rozejrzeć. Pomieszczenie miało jakieś sto metrów średnicy.
Tu i ówdzie z podłogi wyrastały wysokie stanowiska komputerowe, jak dziwaczne miniatury wieży
łączności wołającej w przestrzeń o pomoc.
Jedi wszedł do środka, a gdy tylko postawił stopę na podłodze, poczuł, że coś jest z nią nie
tak. Przykucnął i poświecił sobie prętem jarzeniowym.
Była transpastalowa, przyciemniona na wzór iluminatorów Gruchota , kiedy statek
wchodził w nadprzestrzeń. W środku tkwiła siatka cienkich jak włos włókien, prawdopodobnie
wzmacniająca konstrukcję. Korr uklęknął i zajrzał do środka - w dole majaczyły cienie kształtów,
ale nie widział dokładnie, co to takiego.
W odległym krańcu pokoju dostrzegł ciemny otwór szybu zjazdowego. Właz był
przymknięty tylko w połowie i wyglądał jak przymrużone oko.
Wstał i podszedł do jednego ze stanowisk komputerowych. Interfejs był tutaj intuicyjny -
kontrolował oświetlenie, temperaturę i nagłośnienie w pomieszczeniu i w pokojach widocznych pod
podłogą. Jedi spróbował włączyć światło w salach na dole. Spodziewał się, że światła nie będą
działały, ale o dziwo, niezwykłe akwarium pod podłogą rozbłysło przytłumionym blaskiem. Korr
nacisnął jeszcze jeden przycisk, żeby usunąć przyciemnienie szyby.
Patrzył teraz z pokładu obserwacyjnego na kompleks pokoi, które były przypuszczalnie
kwaterami mieszkalnymi klonów. Z położonych na środku świetlicy i mesy rozchodziły się
promieniście korytarze. W centralnej sali dostrzegł dwie plansze do dejarika, na których
holograficzne figurki stworów stały naprzeciwko siebie w połowie niedokończonej gry. Krzesła w
obydwu pomieszczeniach były schludnie wsunięte pod stół, a talerze i sztućce na ladzie w mesie
leżały porządnie poukładane w przegródkach. Inaczej niż w reszcie kompleksu, w pokojach klonów
wszystko znajdowało się na swoim miejscu, czyste i monotonnie białe, kremowe albo utrzymane w
odcieniach szarości.
- Zupełnie jak szczury womp w labiryncie - mruknął Jaden.
Przeszedł powoli przez pokład obserwacyjny, zaglądając do pokoi i prześlizgując się
wzrokiem po wnętrzach, zupełnie jakby sam w nich był. Kwater, do których prowadziły korytarze z
mesy, było dziewięć. W każdym skromnie umeblowanym pokoju stały łóżko, biurko, dwa krzesła,
leżało kilka starych książek...
Obecność zwykłych, drukowanych książek zdziwiła Jadena. Nie widział słowa pisanego w
takiej formie od bardzo dawna, a tym bardziej nie spodziewał się go w takim miejscu. Przeciętny
datakryształ mógł pomieścić całą bibliotekę, nie mówiąc już o tym, że zajmował dużo mniej
miejsca. Nagle Jaden przypomniał sobie słowa doktora Czarnego z holonagrania i wszystko stało
siÄ™ jasne.
Naukowcy dawali klonom książki, żeby nie udostępniać im komputerowych notesów, z
których dałoby się wymontować części do mieczy. Jedi rozejrzał się ponownie po labiryncie w dole
i dopiero teraz zauważył, że w pokojach nie było żadnych urządzeń elektronicznych. Widać nie na
wiele się to zdało, bo ofiarom eksperymentu i tak udało się skonstruować broń.
Podjął spacer i przyglądał się nielicznym śladom świadczącym o próbach uczynienia wnętrz
mniej bezosobowymi - dawno uschniętej roślinie w doniczce, wiernej rzezbie ludzkiej dłoni,
ustawionym na półce czterem zielonym butelkom, których kolor kontrastował żywo z szarościami i
bielÄ… otoczenia.
Zastygł w bezruchu nad ostatnią z sypialni i poczuł, że jego ciało pokrywa gęsia skórka. Na
suficie, który dla Korra był podłogą, widniały wypisane w basicu słowa. Podkreślone, koślawe
litery miały kolor zakrzepłej krwi.
Przestańcie się na nas gapić!
Jadena nagle ogarnęło poczucie winy. Wszystko przez ten spacer śladami naukowców.
Wyobraził sobie klony spędzające w tych pokojach całe życie, dzień po dniu, pod podeszwami
bogów, którzy ich stworzyli. %7ładnej prywatności, zero swobody. Nic dziwnego, że stali się tak
agresywni. Grube durastalowe ściany ograniczające ich świat były gorsze niż kraty i Korr
stwierdził, że mimo całego zła, którego się dopuściły, współczuje im.
Podszedł do najbliższej konsoli i zgasił światła. Pokoje w dole pogrążyły się w mroku. Czuł,
że tak jest lepiej.
Gdzieś z dna szybu zjazdowego dobiegł dziwny dzwięk, jakby ktoś potrącił puszkę czy
metalowy cylinder. Przedmiot potoczył się kawałek, zagrzechotał, a potem hałas ucichł.
Jaden ocknął się z zamyślenia, uniósł pręt jarzeniowy i rozejrzał się po pokoju. Promień
rozświetlał mrok, ale Jedi nie zauważył nic w pobliżu. Poczuł na palcach ciepło i z jego opuszków
wysnuły się cienkie wici błękitnych wyładowań energii, popełzły wyżej i otoczyły postrzępioną
siecią pręt jarzeniowy.
Jedi uspokoił swój umysł, zanurzył się w Mocy, spróbował opanować emocje. Przypomniał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]