[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podobnie. Ale najgorzej prezentował się sam Alexandros: woda z kąpieli, ślady po
czekoladzie, okruszki, rozlane mleko i sok zniszczyły całą jego elegancję. Jego
włosy sterczały w małych kępkach tam, gdzie chwyciły je lepkie paluszki.
Gdy dzieci siedziały bezpiecznie w fotelikach, wziął głęboki oddech i
rozluznił się po raz pierwszy od dwóch godzin. Zasnął. Limuzyna już dojeżdżała do
Dove Hall, gdy sięgnął po telefon i zadzwonił do Katie.
83
S
R
- Dobra z ciebie dziewczyna. - Calliope ścisnęła Katie za rękę. - Mam
nadzieję, że dostaniesz tę pracę.
- Nawet jeśli Alexandros się wścieknie?
Tego ranka Katie poszła na rozmowę kwalifikacyjną. Starała się o stanowisko
recepcjonistki w agencji nieruchomości. Pózniej odprowadziła Calliope do dentysty,
a następnie razem zjadły obiad i poszły na zakupy.
- Dobrze mu zrobi, jeśli się postawisz - stwierdziła Calliope. - Jak on mógł
powiedzieć, że musi się z tobą ożenić z obowiązku? To naturalne, że się nie
zgodziłaś. Chyba stać go na więcej.
- Zobaczymy...
Katie żałowała, że nie trzymała języka za zębami, gdy Calliope wypytywała ją
i rzucała pozornie niewinne komentarze. Musiała stanąć w obronie Alexandrosa,
kiedy jego babcia dała do zrozumienia, że wnuk stracił w jej oczach, bo nie
zaproponował Katie małżeństwa. Teraz pocałowała Calliope w policzek, obiecała,
że niedługo wpadnie do niej na obiad z dziećmi, i pojechała do domu.
Gdy wchodziła do mieszkania, zadzwonił Alexandros.
- Jak to... chłopców nie ma w domu?
Alexandros dokładnie opisał jej scenę, której był świadkiem. Przeraziło ją to,
bo cały dzień spędziła poza domem.
- Maribel wydawała się taka miła... - wymamrotała.
- A okazała się nieodpowiedzialna. Może była za młoda.
Zapewnił ją, że dzieci mają się dobrze, i zaproponował, by spakowała kilka
rzeczy i przyjechała na weekend do Dove Hall.
- Masz mi to za złe? - wyszeptała.
- To nie twoja wina. Ale nie pozwolę, by to się powtórzyło.
Podczas pakowania zastanawiała się, co miał na myśli, wypowiadając te
ostatnie zdania. Przecież to ona przyjęła Maribel do pracy. Gdy zbierała się do
wyjścia, znalazła torbę, którą zostawił w przedpokoju, i odpakowała prezenty. W jej
84
S
R
oczach zalśniły łzy, gdy zapięła wisiorek na szyi. Bieliznę włożyła do torby razem z
zabawkami, które kupił chłopcom.
Kiedy znalazła się w Dove Hall, natychmiast pobiegła do pokoju synów. Toby
i Connor spali w łóżeczkach, a ona odetchnęła z ulgą, choć zdawała sobie sprawę, że
mogło im się stać coś złego.
Alexandros siedział w bibliotece i rozmawiał przez telefon. Dał jej znak, by
zaczekała. Katie podeszła do dużego okna, z którego roztaczał się widok na zielone
zbocza i jezioro. Ukradkiem przyglądała się Alexandrosowi.
Wydał jej się niesłychanie przystojny. Gdy był za granicą, wydawało jej się,
że zapanowała nad swoimi uczuciami do niego, ale wystarczyło jedno spojrzenie na
niego, by ta iluzja legła w gruzach. Jego piękno wciąż zapierało jej dech w
piersiach.
- Toby i Connor wyglądają, jakby nic im się nie stało - powiedziała, gdy
skończył rozmawiać.
- Trzeba było ich widzieć, kiedy tam przyjechałem.
- Dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś? Wróciłabym prosto do domu.
- Pomyślałem, że niedługo przyjdziesz, a poza tym... jestem ich ojcem.
Uznałem, że poradzę sobie z nimi, ale się przeliczyłem.
Katie była wzruszona, że w ogóle próbował.
- Co się stało?
Wyjaśnił jej, że po kąpieli, która okazała się koszmarem, nie udało mu się
włożyć ubrań na wiercące się ciałka. Gdy próbował nakarmić chłopców, nie chcieli
nic oprócz czekoladowych ciastek, które sam jadł. Dał za wygraną.
- Ale próbowałeś - pocieszyła go Katie. Dotknęła lśniącego wisiorka. - A to
jest piękne... Szkoda, że nie było mnie w domu, gdy przyjechałeś.
Alexandros był zadowolony, że sprawił jej przyjemność. Spojrzał na nią z
aprobatą. Miała na sobie szarą spódnicę, białą bluzkę i sandały na obcasie.
85
S
R
Wyglądała czarująco i bardzo kobieco. Z żalem stwierdził, że musi zepsuć tę miłą
atmosferÄ™.
- Mamy ważniejsze rzeczy na głowie. Będę z tobą szczery. Chcę, żeby dzieci
mieszkały ze mną, tam, gdzie godna zaufania służba zadba o to, by dzisiejsza
sytuacja nigdy się nie powtórzyła.
- To niemożliwe - zaprotestowała Katie.
- Możliwe, jeśli mnie poślubisz. Tym razem cię nie proszę, tylko informuję.
Albo za mnie wyjdziesz, albo wystąpię o prawo do opieki nad dziećmi.
Katie osłupiała. Ciepło, bliskość i zaufanie, jakimi obdarzył ją ostatnim razem,
zniknęły bez śladu.
- Nie wierzę, że mnie szantażujesz.
- Toby i Connor zasługują na więcej, niż im teraz zapewniamy. Jeśli ja mogę
zrezygnować z wolności, to ty też.
- A jeśli nie chcę, żebyś się poświęcał?
- Nie ma czasu na dyskusję. Przygotowania do ślubu już się zaczęły.
Jej zielone oczy były pełne złości i niedowierzania.
- W takim razie odwołaj je.
- Po co? I dlaczego odgrywasz tragedię? - zadrwił. - Przecież i tak ze mną
śpisz.
- Nie wypominaj mi tego!
- Czego? Prawdy? Gdybyś była w domu, gdy przyjechałem, poszłabyś ze mną
prosto do łóżka. Chyba nie zaprzeczysz?
Katie czuła się doszczętnie upokorzona. Tak, to była prawda. Nigdy nie
potrafiła mu odmówić i dziś też by się z nim przespała.
Zacisnęła usta, unikając jego wzroku.
- Wiesz, gdzie dziś byłam? Miałam rozmowę o pracę.
- Czy ty od rana do wieczora zastanawiasz się, jak mnie wyprowadzić z
równowagi? Jaką pracę? Dlaczego chcesz odrzucić wszystko, co dla ciebie robię?
86
S
R
- Po prostu próbuję się usamodzielnić.
- Zapomnij o tym. Nigdy nie myślałem, że to powiem, ale musimy wrócić do
wypróbowanego, staroświeckiego układu. Nie chcę partnerki ani kochanki. Chcę
żony. Mamy dobre powody, by wziąć ślub. Mamy dwójkę dzieci i bardzo lubimy
spać ze sobą. Ale kiedy następnym razem pójdę z tobą do łóżka, będę twoim
mężem.
- Naprawdę walczyłbyś o dzieci w sądzie?
- Jeśli będzie trzeba, tak. Uważam, że zachowujesz się nieodpowiedzialnie.
- Nieprawda.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]