[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kochająca kobieta, z którą spędził tydzień na Saint Martin?
Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju wpadła zdyszana rudowłosa
pielęgniarka.
- Pani doktor! - wysapała. - Lindsey ma napad rzucawki!
- 163 -
S
R
Danni wybiegła na korytarz; poły jej fartucha trzepotały niczym skrzydła, gdy
tak pędziła przed siebie. Matt, zapominając o koszuli, biegł za nią.
Piegowata nastolatka, która kilka minut temu uśmiechnęła się do niego
przyjaznie, skręcała się teraz z bólu na dywanie. Twarz miała spuchniętą, czerwoną
jak burak, szczęki zaciśnięte, oczy wywrócone białkami do góry. Otaczała ją grupka
wystraszonych kobiet. Dwie pielęgniarki zaczęły odsuwać je na bok, żeby Danni miała
swobodny dostęp do młodej pacjentki. Carol Hollis klęczała na podłodze, pilnując, by
miotająca się dziewczyna przypadkiem nie uderzyła się ręką czy nogą w brzuch.
Kucnąwszy naprzeciwko Carol Danni uniosła głowę Lindsey, obejrzała jej
zrenice, po czym poprosiła o strzykawkę, valium i krępulec. Najwyrazniej
spodziewano się takiej prośby, bo wymienione rzeczy natychmiast się pojawiły.
Podczas gdy Carol przytrzymywała rękę pacjentki, Danni wbiła igłę w żyłę i spytała
cicho, czy wezwano karetkę.
- Tak - padła odpowiedz.
- Shannon... - Danni zwróciła się do jednej ze swoich pracownic - uprzedz
strażnika na parkingu. Niech otworzy bramę i pilnuje, żeby nikt nie blokował wyjazdu.
Matt, który z racji zawodu i odbytych kursów pierwszej pomocy doskonale
potrafił sobie radzić w sytuacjach kryzysowych, obserwował z boku poczynania Carol
i Danni, starając się im nie wchodzić w drogę.
- Trzeba podłączyć ją do kroplówki - powiedziała Danni, kiedy skończyła robić
dziewczynie zastrzyk uspokajający. - Becky - zwróciła się cicho do pielęgniarki - zgaś
światła, zaciągnij zasłony i wyłącz telefon. Lepiej, żeby nic nie spowodowało
kolejnego napadu.
Carol ujęła drugie ramię dziewczyny i szybko podłączyła kroplówkę. Danni
tymczasem włożyła do uszu stetoskop, drugi koniec przytknęła do klatki piersiowej
Lindsey. Przez chwilę słuchała pracy serca, następnie podciągnęła jej koszulę i
opuściła spodnie. Delikatnie obmacała brzuch dziewczyny, potem podniosła lewą
rękę; nie musiała nic mówić - natychmiast podano jej sondę. W tym czasie jedna z
pielęgniarek posmarowała odsłonięty brzuch niebieskawym żelem.
- Ciii, nie przeszkadzajmy pani doktor - rzekł Matt do grupki
podenerwowanych kobiet, które nerwowym szeptem wymieniały między sobą uwagi.
- 164 -
S
R
W poczekalni zaległa cisza, którą po chwili przerwał szybki, miarowy dzwięk -
bicie serca małej istotki zwiniętej w brzuchu matki.
- Wydaje się, że dziecku nic nie dolega - oznajmiła Danni. Z gardła stojącej
obok ciężarnej pacjentki wyrwał się stłumiony szloch; Matt pomógł jej przejść kilka
kroków i usiąść na krześle. Recepcjonistka poprosiła pozostałe pacjentki, aby również
przeszły na drugą stronę poczekalni.
- Kelly, odwołaj moje wizyty - poleciła jej Danni. - Wszelkie pilne sprawy
kieruj do gabinetu doktora Stone'a.
- Dobrze, pani doktor. - Recepcjonistka natychmiast wzięła się do pracy.
Wkrótce zjawiło się pogotowie. Danni błyskawicznie wydała sanitariuszom
polecenia, po czym, nie patrząc na Matta, zupełnie jakby zapomniała o jego obecności,
wsiadła do karetki i odjechała z pacjentką.
Kiedy w poczekalni ponownie zapadła cisza, Matt - zamiast wrócić do gabinetu
lekarskiego i włożyć z powrotem koszulę - usiadł pod ścianą; z jakiegoś powodu czuł
się tak przybity, tak poruszony tym, co widział, że prawie miał ochotę się rozpłakać.
Dlaczego? Może dlatego, że jego Danni - właśnie tak o niej myślał, jego Danni
- również jest w ciąży? Może dlatego, że żadna z obecnych w poczekalni osób o tym
nie wie? %7łe nikt nie martwi się o jej stan zdrowia, nie zastanawia się nad tym, jak stres
związany z ratowaniem komuś życia może wpływać na jej samopoczucie, a zatem i na
rozwój dziecka?
Przez trzy następne dni, od wstania rano z łóżka do pójścia wieczorem spać,
Danni myślała wyłącznie o Lindsey Webber. Na niczym innym nie mogła się skupić.
Wszystko robiła automatycznie - połykała jedzenie, brała prysznic; wprawdzie
przyjmowała pacjentki, badała je i nawet odebrała dwa porody, lecz myślami
nieustannie była przy Lindsey. Strach, rozpacz, przygnębienie nie opuszczały jej ani
na chwilę. Stan Lindsey pogarszał się z godziny na godzinę, a dziewczyna miała
dopiero osiemnaście lat.
Danni wezwała neurologa i neurofarmakologa. Lekarze na oddziale
intensywnej opieki robili wszystko, żeby uratować dziewczynę, ale ich wysiłki
okazały się daremne. Lindsey zmarła, jej dziecko również.
- 165 -
S
R
Do Danni należał przykry obowiązek powiadomienia o tragedii rodziców
dziewczyny i jej męża, chłopaka z młodzieńczym trądzikiem na twarzy.
Uczyniwszy to, wróciła do domu, a potem przez całą noc przewracała się z
boku na bok. Nie mogła zasnąć, gorzki smak porażki raz po raz podchodził jej do
gardła.
Olivia Goodlove zjawiła się w domu córki nazajutrz rano, akurat kiedy Jackie
parzyła kawę.
- Chciałam, żeby Danni wyspała się, zanim z nią porozmawiam - wyjaśniła,
zdejmując najpierw rękawiczki, potem płaszcz i podając je Jackie. - Powinna niedługo
wstać, prawda? Bo dziś normalnie pracuje...
- Tak, proszę pani - odparła Jackie, ostrożnie wieszając na wieszaku płaszcz
pani Goodlove.
Matka Danni zawsze wzbudzała w niej trwogę. Rzadko odwiedzała córkę, ale
kiedy już to robiła, wpadała znienacka, bez uprzedzenia. W odczuciu Jackie jej
nieoczekiwane najście bardziej przypominało wizytację niż wizytę, zwłaszcza gdy
odbywało się o szóstej rano. I zwłaszcza gdy Olivia Goodlove była elegancko ubrana i
starannie umalowana, a ona, Jackie, miała na sobie powyciągany dres z rysunkiem
Myszki Miki i wielkie włochate kapcie na nogach.
- Pani doktor bierze prysznic. O siódmej chce być w szpitalu. Wspomniała coś
o tym, że dwóm pacjentkom trzeba wywołać akcję porodową. Czy życzy sobie pani,
żebym powiesiła jej szal?
Czy życzy sobie pani... Tylko w obecności Olivii Goodlove Jackie używała
takich zwrotów.
Olivia potrząsnęła głową i owinęła się ciaśniej.
- Nie, nie trzeba - powiedziała. - Zrobiło się strasznie zimno. W dodatku przed
chwilą zaczął padać deszcz ze śniegiem. Biedna Danni. Miałam nadzieję, że zdoła
trochę odpocząć po tym, co... co się stało.
- Niestety.
- Muszę z nią porozmawiać. Przygotuj jej śniadanie, coś ciepłego i pożywnego,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]