[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ka. Stać się porządnym człowiekiem. Nie popełnię błędów naszego ojca.
Garrett uścisnął mu dłoń.
- W takim razie na pewno będziesz bardzo dobrym ojcem. I dobrym człowiekiem.
Ian odwzajemnił uścisk i odwrócił się pośpiesznie, lecz Garrett zdążył dostrzec łzę spły-
wającą po jego policzku. Ian pokuśtykał do kuchenki nastawić czajnik.
- Przyda nam się mocna herbata, bo mamy coś do zrobienia.
- Niby co?
Ian odwrócił się i uśmiechnął szeroko.
- Musimy znalezć sposób na odzyskanie twojej księżniczki.
Chciała płakać, lecz brakło jej łez. Chciała krzyczeć i rzucać przedmiotami, lecz nie
umiała wzniecić w sobie gniewu. Chciała nienawidzić Garretta za to, że był taki zimny i Wyra-
chowany, że ją okłamał, ale nie potrafiła wykrzesać w sobie nienawiści.
Czuła jedynie odrazę, nic więcej. Do siebie, za to, że dopuściła do takiego biegu wypad-
ków. %7łe była taka łatwowierna i ślepa.
Od Garretta wracała kompletnie oszołomiona. Od razu zamknęła się w swoim pokoju.
Przez kilka minut stała na środku, rozglądając się wokół, jakby dopiero teraz ujrzała, co ją ota-
cza. Różowe zasłonki z falbankami, łoże z baldachimem, wzdłuż ściany kolekcja lalek. Ma
dwadzieścia siedem lat, a mieszka jak mała dziewczynka.
Wrzuciła lalki do worków na śmieci. Z samego rana zadzwoniła do dekoratora wnętrz.
Nie spytała o pozwolenie, po prostu to zrobiła. I nikt się tym nie przejął, co ją zdumiało.
- Nie możesz wciąż być taka - kilka dni pózniej powiedziała Anne. Tylko jej Louisa
opowiedziała o rozstaniu z Garrettem. Reszta nie miała o niczym pojęcia. I dobrze, bo nie czuła
się na siłach, by znieść ich komentarze.
- Jaka?
- Taka nieszczęśliwa. Zawsze zarażałaś mnie optymizmem, bez tego się załamię.
Już nie chciała być odpowiedzialna. Miała dość przekonywania siebie i innych, że życie
jest usłane różami. Chciała żyć naprawdę, w realnym świecie. Nigdy dotąd nie zaznała praw-
dziwego bólu i cierpienia. Może to, co teraz czuje, ta otchłań rozpaczy, to jej osobliwy sposób
L R
T
na poradzenie sobie z rzeczywistością? Nawet Piernikowy Ludzik, który ostatnio nie dawał o
sobie znać, nie budził w niej żadnych emocji.
Pięć dni po rozstaniu z Garrettem rozmawiała z dekoratorem i podejmowała ostateczne
decyzje dotyczące nowego urządzenia pokoju, gdy zajrzał do niej Chris. Rzadko go widywała,
bo całe dnie spędzał w szpitalu przy Melissie.
- Przyszedłem nie w porę?
- Nie, właśnie kończymy.
- Wpadniesz do mnie do gabinetu? Chciałem cię z kimś poznać.
- Z kim?
- Z przyjacielem.
Obudził w niej ciekawość. Pożegnała się z dekoratorem i poszła za Chrisem. W gabine-
cie przy oknie stał mężczyzna w dżinsach i koszulce polo. Zamarła na jego widok.
- Louisa, poznaj mojego dobrego przyjaciela, Garretta Sutherlanda. Garrett, to moja sio-
stra, księżniczka Louisa.
Garrett powoli ruszył w jej stronę. Trzymał w ręku sporą szarą kopertę. Wreszcie coś po-
czuła, po raz pierwszy od wielu dni.
Zakłopotanie.
Chyba było to widać na jej twarzy, bo Garrett rzekł:
- Uznałem, że powinniśmy jeszcze raz się poznać, ponieważ człowiek, którego poznałaś
na balu, to nie byłem prawdziwy ja.
Louisa popatrzyła na Chrisa. Jemu to nie wydaje się dziwne? Przecież jeszcze nie tak
dawno zamierzała wyjść za Garretta.
- Chris wszystko wie - wyjaśnił Garrett. - Zrozumiałem, że wyjawienie prawdy to jedyny
sposób.
- Zrobiłem swoje. - Chris popatrzył na Garretta. - Reszta należy do ciebie.
Na myśl, że teraz zostanie z Garrettem sam na sam, serce podeszło jej do gardła.
- Jaka reszta?
- Odzyskanie ciebie - z przekonaniem rzekł Garrett. Był niesamowicie pewny siebie.
Jakże inny niż tamtej nocy, kiedy z nim zerwała. Wtedy znalazła w sobie siłę, zdobyła się na
drastyczny krok. Teraz zabrakło jej odwagi.
- To niemożliwe - powiedziała.
L R
T
- Skoro jesteś tego taka pewna, to co ci szkodzi mnie wysłuchać? - Umilkł, po chwili do-
dał: - Chyba że się boisz.
Nie bała się - była przerażona. Oczywiście nie da tego po sobie poznać.
- Zgoda. - Podeszła do kanapy. Przypomniała sobie, że to tu siedzieli razem po raz
pierwszy, więc teraz usiadła na fotelu. Wyprostowała się, skrzyżowała ramiona. - Dobrze,
mów, co masz do powiedzenia. Chociaż to oczywista strata czasu.
- Po pierwsze - zaczął, siadając na kanapie - chciałem ci podziękować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]