[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wątpię, czy wasza pomoc jest mi potrzebna. Mygan zniknął z zasięgu wzroku księcia.
Zastanawiam się, co on zamierza rzekł d'Averc, który do tej pory przysłuchiwał się rozmowie w
milczeniu.
Hawkmoon pokręcił głową.
Po chwili wrócił Mygan z długim nożem w ręku. Przykucnął i zaczął przecinać więzy Hawkmoona, aż
ten wreszcie
zdołał się wyswobodzić, cały czas obrzucając uważnymi spojrzeniami stojących przed wejściem
strażników.
Daj mi nóż szepnął, przejmując narzędzie z rąk Mygana i zaczął przecinać liny krępujące
d'Averca. Na zewnątrz rozległy się stłumione głosy.
Wraca baron Meliadus powiedział jeden ze strażników. Zdaje się, że jest w złym nastroju.
Hawkmoon rzucił Francuzowi znaczące spojrzenie, po czym obaj skoczyli na nogi.
Zaalarmowany ruchem w jaskini jeden z żołnierzy odwrócił się, wykrzykując ostrzeżenie.
Dwaj pozostali skoczyli do przodu. Dłoń Hawkmoona powstrzymała rękę jednego z nich sięgającą po
miecz. D'Averc objął ramieniem szyję drugiego, wyciągając jego broń z pochwy. Klinga uniosła się i
opadła, nim strażnik zdołał wydobyć z siebie głos.
Podczas gdy książę Dorian zmagał się z pierwszym wojownikiem, Francuz ruszył do walki z trzecim.
Powietrze wypełnił szczęk oręża, a w głębi doliny rozbrzmiewały zdumione okrzyki Meliadusa.
Hawkmoon powalił w końcu swego przeciwnika na ziemię, wymierzając mu cios kolanem w krocze,
wyciągnął sztylet, który miał przez cały czas u pasa, zerwał tamtemu maskę i zatopił klingę w jego
gardle.
Równocześnie d'Averc uporał się z szermierzem i stał teraz nad nieruchomym ciałem, dysząc ciężko.
Mygan zawołał ich z głębi jaskini.
Widzę, że nosicie kryształowe pierścienie podobne do mojego. Czy wiecie, jak się nimi posługiwać?
Wiemy jedynie, jak wrócić do Kamargu. Obrócić pierścień w lewo...
Dobrze. Pomogę wam, Hawkmoonie. Najpierw obróćcie kryształ w prawo, a następnie w lewo.
Powtórzcie ten ruch sześć razy, a potem...
U wejścia do jaskini zamajaczyła potężna sylwetka Meliadusa.
No, Hawkmoon! Bez przerwy mam z tobą kłopoty. Starzec! Pochwycić go natychmiast!
Reszta żołnierzy Meliadusa rzuciła się tłumnie w głąb groty. Hawkmoon i d'Averc cofnęli się pod ich
naporem, desperacko wywijajÄ…c mieczami.
Bandyci! wrzasnął z furią starzec. Wynocha! Rzucił się do ataku z uniesionym długim
nożem.
Nie! krzyknÄ…Å‚ Hawkmoon. Mygan, zostaw to nam! Cofnij siÄ™. JesteÅ› bezbronny wobec nich!
Lecz Mygan nie słuchał. Książę chciał go odciągnąć, ale nie zdążył; ujrzał, jak starzec pada pod ciosem
jednego z żołnierzy, i skoczył w tamtą stronę, by go ratować.
Pośród zgiełku wycofywali się do drugiej groty. Brzęk mieczy niósł się głośnym echem w jaskini, a
towarzyszyły mu wściekłe wrzaski Meliadusa.
Hawkmoon wciągnął do pieczary rannego Mygana, z ledwością osłaniając się przed spadającymi na
nich ciosami.
Nagle ujrzał mierzący w niego błyszczący miecz samego Meliadusa. Poczuł piekące ukłucie w lewe
ramię i materiał rękawa zaczął błyskawicznie nasiąkać krwią. Sparował kolejne pchnięcie i w
odpowiedzi zaatakował, trafiając Meliadusa w rękę.
Baron jęknął i odskoczył do tyłu.
Teraz, d'Avercu! zawołał Hawkmoon. Myganie! Obróćcie kryształy! To nasza jedyna szansa
ucieczki!
Przekręcił kryształ w swoim pierścieniu najpierw w prawo, potem w lewo. Powtórzył ten sam ruch sześć
razy. Meliadus ryknął i natarł ponownie. Książę uniósł miecz, by zablokować uderzenie.
Nagle Meliadus zniknÄ…Å‚.
Tak samo rozpłynęła się jaskinia i jego przyjaciele.
Stał osamotniony na równinie, ciągnącej się we wszystkie strony w nieskończoność. Było południe, na
nieboskłonie wisiało ogromne słońce. Równinę porastała niskopienna trawa wydzielająca intensywny
zapach, który przywodził na myśl pełnię wiosny.
Gdzież się znalazł? Czyżby Mygan go oszukał? Gdzie zniknęli tamci?
Niespodziewanie zaczęła się tuż obok niego materializować postać Mygana z Llandaru, leżącego na
trawie i przyciskającego dłonie do najpoważniejszej rany. Na całym ciele miał z tuzin cięć od miecza, a
okoloną lwią grzywą pobladłą twarz wykrzywiał grymas bólu. Hawkmoon wsunął miecz do pochwy i
przyklęknął przy nim.
Myganie...
Obawiam się, że umieram, Hawkmoonie. Ale miałem przynajmniej swój udział w kształtowaniu
twojego przeznaczenia. Magiczna Laska...
Mojego przeznaczenia? O czym ty mówisz? Co ma do tego Magiczna Laska? Bardzo wiele
słyszałem o tym tajemniczym artefakcie, ale nikt nie potrafi powiedzieć, w jaki sposób związane są z
nim moje losy...
Dowiesz się tego, kiedy nadejdzie pora. Na razie... W tej samej chwili jak spod ziemi wyrósł d'Averc,
ze zdumieniem rozglądając się dookoła.
To działa! Dzięki Magicznej Lasce! Myślałem już, że zginiemy wszyscy na miejscu.
Ty... najpierw musisz odnalezć... Mygan zaniósł się kaszlem. Spomiędzy jego warg popłynął na
piersi strumyk krwi.
Hawkmoon złożył dłonie i uniósł mu głowę do góry.
Nie próbuj mówić, Myganie. Jesteś ciężko ranny. Musimy poszukać pomocy. Gdybyśmy zdołali
wrócić do Zamku Brass...
Mygan pokręcił głową.
Nie możemy.
Nie możemy wrócić? Dlaczego? Pierścienie działają, skoro znalezliśmy się tutaj. Jeśli obrócimy je w
lewo...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]