[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ciekawe. - Wcale nie wyglądał na zbitego z tropu. -
Wiem po sobie, że rodzina jest, a potem jej nie ma.
Jej złość opadła w jednej chwili. Ale się zachowała! Prze
cież on stracił rodziców.
- Przepraszam, zagalopowałam się. Jestem przewraż
liwiona w stosunku do mamy i siostry. Powiem ci tylko
coś, co odnosi się do rodziny. Nie można stać i czekać,
aż ktoś inny pierwszy wyciągnie rękę. Trzeba wychodzić
sobie naprzeciw.
- Postaram się o tym pamiętać.
Tylko jak długo? - zastanowiła się, przyglądając się jego
twarzy. Zyskał w jej oczach, przyjeżdżając do chorego dziad
ka. Zgodził się zostać, choć nie bez oporów. Jednak nie ma
co liczyć, że on sam się zmienił. Dlatego musi uważać, żeby
znowu nie zniknÄ…Å‚ bez uprzedzenia.
ROZDZIAA PITY
- Ashley Gallagher - powiedziała, podnosząc słuchawkę.
- Mogę w czymś pomóc?
- Jak najbardziej - po drugiej stronie rozległ się znajomy
głos pana Caine'a.
- Dzień dobry panu! - Ucieszyła się. - Jak pan się czuje?
- Beznadziejnie. Nic nie robiÄ™.
- To bardzo dobrze. Bo to znaczy, że usłuchał pan doktora
i wreszcie o siebie zadbał.
- Hm.
Uśmiechnęła się. Jej nie zwiedzie. Wiedziała, że pod tą
pozorną szorstkością kryje się złote serce.
- Co mogę dla pana zrobić?
- Powiedzieć, jak mój wnuk sobie radzi.
- Wszystko idzie jak trzeba.
Tylko z jej sercem dzieje się coś dziwnego. Na każdą
wzmiankę o Maksie reaguje przyśpieszonym biciem.
- Nie pytam o funkcjonowanie firmy. Pytam o Maksa. Nie
ma z nim problemów? Ludzie nie mają go dość? Nawiązał
jakieś kontakty, lubią go? Znam go, więc wiem, jaki potra
fi być.
Max nie mieszkał w głównej rezydencji, lecz w domku dla
gości. Czy to znaczy, że tych dwóch uparciuchów w ogóle ze
sobÄ… nie rozmawia, nawet zdawkowo?
- A co mówi Max? - zagadnęła.
- Niewiele. - Pan Caine wyraznie był zły z tego powodu.
- Odpowiada zdawkowo, jak ty. Nie powie nic od siebie.
- Jeśli chce się pan czegoś konkretnego dowiedzieć, musi
pan go zapytać.
- Uzna, że wtrącam się w jego prywatne sprawy.
- I będzie miał rację - odparła, siadając wygodniej. - Dla
czego nie zapyta go pan wprost o to, co pana interesuje?
- Już to zrobiłem.
- I co?
- I usłyszałem to samo. %7łe wszystko dobrze. Nie mam po
wodu do niepokoju. Po prostu mnie spławia.
Mogła się tego domyślić. Może Max nadal ma do nie
go pretensje i dlatego jest opryskliwy? Albo przeciwnie, nie
chce wdawać się w szczegóły, by oszczędzić dziadkowi nie
potrzebnego stresu i niepokoju.
- Wszystko w porzÄ…dku. Niech siÄ™ pan o nic nie martwi.
Nie ma powodu.
Tak, wszystko w porządku, również to, że do tej pory sku
tecznie ignorowała jego zaproszenia. Na drinka, na kolację,
do kina. Lepiej nie ryzykować.
- Nie o to pytam. Chcę znać szczegóły.
- Pytał pan Maksa?
- Jasne. A on zmieniał temat. - Westchnął ciężko. - Chciał
bym, żeby czuł się jak jeden z nas, jak część zespołu.
No, teraz już na pewno mu nie powie, że to płonne na
dzieje. Młody Caine trzymał się z daleka od pracowników,
kontakty ograniczał do minimum. Nawet lunch jadł w gabi
necie albo wychodził na miasto, zamiast jak wszyscy iść do
zakładowej kafeterii.
- Myślę, że tak jest, panie Caine.
- Gadanie. On nigdzie nie wychodzi. Poza kolacjÄ… u was.
Aadnie ze strony Jean, że go zaprosiła - mruknął.
- Było nam miło go gościć.
Nigdzie nie wychodzi", czyli nie spotyka się z żadną
dziewczyną. Nie mogła się powstrzymać od uśmiechu. To
nieładnie z jej strony, ale trudno. Naraz coś ją tknęło.
- Panie Caine, skąd pan wie, że on nigdzie nie bywa? My
ślałam, że Max mieszka w domku gościnnym. Czy pan go
śledzi?
- To nieistotne. Ważne, że jest młodym mężczyzną i...
Zresztą dość o tym.
- Chyba zaczynam się domyślać, panie Caine.
- Widziałem Ostatnio wywiad z psychiatrą. Mówił, co się
dzieje, gdy człowiek nie próbuje zaspokoić swoich potrzeb.
Mało budujące, Ashley.
- Z pewnością. Może zamiast tego powinien pan pooglą
dać stare filmy.
- Dla mnie jest najważniejsze, żeby Max wrósł w firmę.
- Niech się pan nie obrazi, ale zaczyna pan mówić jak ro
dzic o nastolatku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]