[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dzień minął spokojnie. Pomimo ostrzeżeń Sary, Robert wyniósł
na zewnątrz wanienkę do kąpieli i sprawdził stan drewna na opał.
- Och, Robercie, dlaczego wychodzisz z domu? Co będzie, jak
zobaczy ciÄ™ jankeski patrol?
- Powiemy im, że sprawdzam, czy w pobliżu nie ma rebeliantów.
- Mówisz teraz z tak śmiesznym akcentem, że na pewno ci
uwierzą. Zupełnie jak Jankes.
Robert odgarnął z twarzy ciemne włosy i spojrzał na
poirytowaną żonę z pobłażliwym uśmiechem. To była też zupełna
nowość, pomyślała Sara. Robert nigdy w ten sposób nie reagował.
Najczęściej odpowiadał jej coś niegrzecznie. Sara się wtedy obrażała,
po czym w domu następował okres ciszy do chwili, kiedy przestawała
się dąsać. Zawsze pierwsza wyciągała rękę do zgody.
- Trzydziesty Pierwszy Oddział musi poradzić sobie bez ciebie,
aż uznam, że jesteś gotowy do powrotu. Ale najpierw muszę spotkać
się z Jimmym i obmyślić plan przeszmuglowania cię za linię frontu.
- Myślałem, że powiesz wszystkim, że jestem twoim
niedorozwiniętym bratem - zażartował Robert, na co Sara zaczęła
gonić go z drewnianą łopatką do bielizny. Oczywiście, tylko udawała,
że chce go uderzyć.
Prawda była taka, że Sara sama nie wiedziała, co powiedzieć
ludziom. Robert był po prostu... Robertem. Ale czy na pewno?
- Oczywiście, że tak - mruknęła do siebie, wrzucając kawałek
mydła do wrzącej wody. Przecież chyba znała własnego męża, nawet
76
Anula
ous
l
a
and
c
s
jeśli ostatni raz widziała go dwa lata temu. Becky również
natychmiast go rozpoznała.
Po trzech dniach deszczu i przymusowego siedzenia w domu
dziewczynka bawiła się teraz, robiąc sporo hałasu. Sara nie pozwalała
jej zbytnio się oddalać, ponieważ na północnym wschodzie dostrzegła
dym. Gęsty i czarny, taki sam, jaki powstaje w czasie pożaru domu.
- Boże, miej nas w swej opiece - szepnęła do siebie, wkładając
prześcieradła do wrzącej wody.
Do czasu kiedy skończyła pranie i opróżniła wanienkę, podjęła
decyzję, co ma dalej robić.
- Becky, wracaj do domu, do taty. Ja muszę załatwić pewną
sprawÄ™.
Becky, jak zwykle, zaczęła zadawać mnóstwo pytań:
- Jaką sprawę? Dlaczego? Czy mogę iść z tobą? Dlaczego nie
mogÄ™?
Pytania od razu się urwały, gdy w drzwiach pojawił się Robert,
trzymając w ręku zatłuszczoną szmatę. Rozebrał starą strzelbę teścia,
wyczyścił ją, złożył, a teraz zabrał się za czyszczenie swojego
pistoletu.
- Niedługo wrócę - obiecała Sara.
Zwalczyła w sobie poczucie winy. Wiedziała, że Robertowi
zależało na tym, żeby jak najszybciej dołączyć do oddziału.
Tymczasem ją zajmował w tej chwili zupełnie inny problem. Nie
miała jednak odwagi powiedzieć mężowi, że wybiera się do jego
ciotki - starej pani Abigail...
77
Anula
ous
l
a
and
c
s
Sześć lat temu ciotka Roberta oznajmiła, że wypełniła swą
powinność wobec rodziny, i wyprowadziła się z domu Jonesów w
dniu, w którym Sara się tam wprowadzała. Abigail odeszła do
własnego domu, aby - jak mówiła - odpocząć od ludzi i zgiełku tego
świata.
A teraz Sara postanowiła ją odwiedzić i zapytać o parę
nurtujÄ…cych jÄ… spraw...
Trzy godziny pózniej Sara wróciła do domu i cicho weszła do
kuchni. Gdyby nie to, że musiała przejść piechotą spory kawał drogi,
jej policzki nie byłyby czerwone, lecz białe jak uprane tego dnia
prześcieradła.
Nawet teraz nie mogła jeszcze w to uwierzyć. Nie wiedziała, co
o tym myśleć, nawet gdyby to była prawda. Ale przecież nie mogło
być inaczej. Abigail Gregory nie miała już tak dobrej pamięci, jak
kiedyś, lecz wszystko było zapisane w rodzinnej kronice Jonesów,
którą zabrała ze sobą w czasie przeprowadzki.
Abigail powiedziała Sarze, że jej mąż, Robert, miał... brata
blizniaka! Co więcej, z tego, co Sara już sama zdążyła się domyślić, to
mężczyzna, którego tydzień temu uznała za swego męża, był właśnie
owym blizniakiem!
Wracając do domu, zastanawiała się, co teraz powinna uczynić.
W pierwszym odruchu chciała powiedzieć o wszystkim Robertowi i
zobaczyć, jak on na to zareaguje. Pózniej zmieniła zdanie i
postanowiła jeszcze raz potraktować go kawałkiem drewna za to, co
jej zrobił.
78
Anula
ous
l
a
and
c
s
A może raczej za to, co z nią zrobił, poprawiła się w myślach.
Przecież nigdy nie robił niczego na siłę.
Dlaczego jednak tak postąpił? Czy chciał zakpić sobie z żony
brata? A właściwie z wdowy po nim? Czy zrobił to z nienawiści do
brata rebelianta, którego nigdy wcześniej nie znał? I myślał, że nikt
siÄ™ o tym nie dowie?
Dopóki Sara mu nie powie, będzie myślał, że tylko on zna tę
tajemnicę. Jak długo powinna z tym zwlekać? Albo mu powie od razu
i natychmiast go straci, albo zachowa całą rzecz w sekrecie,
zatrzymując go w ten sposób przy sobie na dłużej. Ale na jak długo? I
jaki będzie koniec tego związku?
Sara była kompletnie zagubiona.
W tej właśnie chwili usłyszała głosy dobiegające z frontowego
pokoju. Jeden z nich należał do mężczyzny, ale nie był to głos
Roberta... Och, przecież to wcale nie jest Robert, pomyślała, zbliżając
siÄ™ do drzwi.
Dostrzegła pasiasty fartuszek Becky, uszyty z jej sukienki. Na
ramieniu córeczki spoczywała męska dłoń. Ta sama dłoń, która
poznała wszystkie zakamarki mojego ciała, pomyślała gorzko.
Postąpiła krok naprzód, żeby zobaczyć, kto jeszcze jest w
pokoju, i nagle gwałtownym ruchem zakryła ręką usta.
Jankes! W jej domu! Wielki Boże, ilu ich tam jeszcze było? Czy
byli uzbrojeni?
79
Anula
ous
l
a
and
c
s
Sara wycofała się po cichu i przeszła do spiżarni, gdzie trzymała
strzelbę. Jednak nigdzie jej nie znalazła. Pewnie Robert nie odłożył
jej, kiedy skończył czyścić. A może trzymał na muszce tego Jankesa?
Nie chcąc zbliżać się do pokoju bez broni, Sara wyszła na
zewnątrz i skierowała się w stronę stosu drewna. Czuła, jakby historia
sprzed tygodnia znowu się powtarzała. Wybrała ze stosu ciężką kłodę,
zacisnęła na niej dłonie, po czym zakradła się cicho na werandę.
80
Anula
ous
l
a
and
c
s
Rozdział szósty
Robert mówił ostrym, chrapliwym głosem. Sara instynktownie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]