[ Pobierz całość w formacie PDF ]
je poprzedniego dnia.
Oto pojawił się przekaz pochodzący z głębi wieków, spisany na miedzi. Kto mógł
przypuszczać, że ten zwój przetrwa całe pokolenia, wojny, najprzeróżniejsze wydarzenia
historyczne?
I kto wiedział, że pod palmami, pod rozsypanymi w pył kośćmi, w piasku pustyni, w
mrocznych grotach wybrzeża Morza Martwego, ukryto w dzbanach stare teksty? Kto wiedział, że
to, co napisano, przetrwa, zachowa w sobie tchnienie tych, którzy żyli przed wiekami?
Zwój Miedziany był tak stary, że łatwo mógł ulec rozpadowi, gdy ujrzał światło dzienne po
dwóch tysiącach lat spoczywania w grotach. Potem odbył podróż do Ammanu, gdzie został
wystawiony na widok publiczny i tym samym znowu narażony na zniszczenie, poddany był
bowiem działaniu ostrego światła, które mu szkodziło. Trzeba go było ponownie przewiezć przez
morza i kontynenty aż do Francji, gdzie druga operacja przywróciła go do życia.
Wczytywałem się w tekst, który rozpoznawałem, który znałem prawie na pamięć, ponieważ
litery hebrajskie potrafią wryć się w pamięć, oddziałując na nią jakimś magicznym sposobem.
Dłuto zostawiło ślad na miedzi, w której ryło znaki, a one, tego byłem pewien, przekazywały tę
magiczną moc innym znakom, te zaś jeszcze innym, aż do Tajemnicy największej ze wszystkich
Tajemnic.
Od ponad dwóch tysięcy lat piszemy na pergaminie o wiele ładniejszym od papirusu i z
pewnością znacznie od niego trwalszym. Dzięki temu zwoje naszej sekty zachowały się mimo
niszczącego działania czasu. Dlaczego więc Eliasz, syn Merenota, wybrał inny rodzaj materiału
zamiast pergaminów, powiązanych ze sobą lnianymi sznureczkami lub zwierzęcymi ścięgnami
ściśle według wskazówek rabinicznych?
Mógł przecież użyć szarych kozich skór lub kremowego koloru skór baranich, bardziej żółtych
od strony z sierścią, a od strony wewnętrznej ciemniejszych, dobrze wchłaniających kredę przy
procesie wybielania. Mógł także wziąć welin, miękki, delikatny, cenny, który otrzymuje się ze
zwierząt zmarłych podczas porodu - cieląt, owieczek, kozląt. Welin nie gniecie się, jest twardy i
bardzo gładki, lecz pióro nie ślizga się po nim, no i ma tak czystą biel, że aż lśni. Z tego powodu
używamy welinu z cielęcej skóry do przepisywania naszej świętej księgi - Tory.
Dlaczego więc wybrał miedz, a nie welin?
Mógłby wykorzystać skóry z kozy, kozląt, baranów, owieczek, gazeli, a nawet antylop. Ich
przygotowaniem zajęliby się mistrzowie garbarscy. Wymaga to jednak czasu i nadzwyczajnej
skrupulatności. Najpierw skrobaliby skóry, by dokładnie oczyścić je od strony wewnętrznej,
nazywanej kwiatem, która najlepiej nadaje się do pisania i konserwacji.
Zeskrobaliby wszystkie włoski, całą sierść. Dopiero potem przystąpiliby do garbowania,
następnie umyliby skóry w ciepłej wodzie, a wreszcie nasączyli je specjalną oliwą, aby zmiękły i
nadawały się do pisania. Na koniec wyłożono by skóry na dworze, aby wysuszyły je słońce i wiatr.
Niezbędne jest też, choć dość trudne, usunięcie wszelkich resztek tłuszczu, który uniemożliwia
pisanie i malowanie. Skóra właściwie wyprawiona przyjmuje tusz, ale go nie wchłania... Mógł
więc Eliasz to wszystko zrobić, ale potrzeba na to czasu. Jak długo by to trwało?
Eliasz zdecydował się na miedz, ponieważ mogła ona przetrwać aż do Dnia Sądu. A będzie to
dzień ostatni i pierwszy, kiedy zgromadzą się wszystkie narody, gdy połączone państwa usłyszą
wieść o tym i będą wiedziały, że można temu wierzyć, gdy drzewa wyrwane z korzeniami znowu
zaczną rosnąć, powalone domy zostaną odbudowane, zmarli ludzie wstaną z grobów, wrócą do
młynów i będą mielili mąkę.
I wówczas pojawi się Przedwieczny, okryty potęgą i chwałą, i ruszy jak mąż do swej żony, ku
odrodzonemu Syjonowi, ubranemu we wspaniałe szaty, i uwięziona Jerozolima zostanie
wyzwolona, albowiem Pan wyśle swego posłańca, aby zaniósł wieść poniżonym, aby opatrzył ich
zranione serca, aby ogłosił więzniom wolność, aby zapowiedział rok łaski, odbudowanie zniszczeń
z przeszłości, zażegnanie nieszczęść naszych przodków, podniesienie na duchu okrytych żałobą,
wzniesienie na nowo przez kolejne pokolenia zburzonych miast, i by głosił Dzień Sądu, dzień
najważniejszy, dzień ostateczny.
Zająłem się więc ponownie lekturą tekstu, rozpoznawaniem liter, których nauczyłem się w
dzieciństwie. Wymawiałem je na głos, wyłuskując jedną po drugiej, nie zadając sobie trudu, by
zastanawiać się, co oznaczają ich kształty, ich liczba, nazwy i układ. Jednak w głębi duszy, prawie
nieświadomie, wymawiałem je tak, by odczuć ich działanie.
Poznawałem kolejne wersy. Aby tekst nie był zbyt gęsty, zostawiono wolne miejsca na górze i
na dole zwoju, a także między kolumnami. Między literami zachowano przerwę grubości włosa,
między słowami - odstęp wielkości małej litery, między linijkami - szerokości całej linii, jak w
Pięcioksięgu.
Jeśli zostawało wolne miejsce, skryba starał sieje wypełnić, pogrubiając niektóre litery, które
połyskiwały wyrazniej na miedzi. Mimo to niektóre litery zawsze różniły się od innych.
Według ustnej tradycji, przekazywanej sobie przez skrybów od czasów Synaju, w zwojach
Tory i niektórych manuskryptach spotyka się litery różniące się od innych wielkością. Mają one
ponoć przekazywać wtajemniczonym czytelnikom ukryty sens.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]