[ Pobierz całość w formacie PDF ]

moje pochodzenie odgadł od razu - szofer z chorymi war-
gami udzielił mi wskazówek, jak przetrwać w Delhi i nie
zostać odesłanym na dachu autobusu z powrotem w Ciem-
ność.
- Przede wszystkim musisz wiedzieć, że w Delhi drogi
sÄ… dobre, a ludzie zli. Policja - istna zgnilizna. Jak zobaczÄ…,z
że nie zapiąłeś pasa, musisz dać sto rupii łapówki. Naszym
panom też nic nie brakuje. Te ich nocne przyjęcia to dla
nas udręka. Zpisz w samochodzie, a komary zżerają cię
żywcem. Pół biedy, jeśli są malaryczne; pobredzisz w go-
99
rÄ…czce przez parÄ™ tygodni i po sprawie. Ale jak trafisz na te
od dengi, masz przesrane - umrzesz na sto procent. Pan
wraca o drugiej nad ranem, wali w szybÄ™ i siÄ™ na ciebie
drze, śmierdzi piwem i pierdzi przez całą drogę do domu.
W styczniu robi się naprawdę zimno. Jeśli wiesz, że szyku-
je się nocne party, wez koc, żebyś miał się czym okryć. Koc
chroni też przed komarami. Jak tak siedzisz i czekasz, za-
czynasz się nudzić - jeden kierowca od tego czekania zwa-
riował - więc musisz mieć coś do czytania. Umiesz czytać?
To dobrze. Czytanie to najlepsze, co można wtedy robić
w samochodzie.
Dał mi kolorowy magazyn z przyciągającą oko okład-
ką - kobieta w bieliznie skulona na łóżku, a obok niej mę-
ski cień.
 TYGODNIK O MORDERSTWACH"
CENA 4,50 RUPII
PRAWDZIWA HISTORIA! TYLKO U NAS!
 DOBRE CIAAO NIGDY SI NIE MARNUJE"
MORDERSTWO - GWAAT - ZEMSTA
Nasz premier z pewnością o  Tygodniku o Morder-
stwach" nie powie Panu ani słowa, więc muszę ja to zrobić.
Można go kupić na każdym rogu, razem z tanimi powie-
ściami. Jest bardzo popularny wśród służących - kucharzy,
nianiek, ogrodników. Wśród kierowców też. Kiedy wycho-
dzi nowy numer, z okładką, na której kobieta kuli się ze
strachu, któryś z nas go kupuje i przekazuje innym.
Tylko proszę nie wpadać w panikę, Panie Premierze
- nie ma powodu, żeby po Pana żółtym czole nagle zaczę-
ły płynąć krople zimnego potu. To, że w Delhi kierowcy
i kucharze czytajÄ…  Tygodnik o Morderstwach", nie zna-
czy, że wszyscy mają zamiar poderżnąć swoim panom gard-
ła. Oczywiście chcieliby to zrobić. Ma się rozumieć, mi-
liony służących marzą skrycie o uduszeniu swych panów
100
- i dlatego rzÄ…d Indii wydaje to czasopismo i sprzedaje na
ulicach za marne cztery i pół rupii, żeby nawet biedak
mógł je kupić. Bo wie Pan, morderca w tym piśmie jest tak
niezrównoważony psychicznie, tak zboczony seksualnie, że
żaden czytelnik nie chciałby taki być - no i w końcu zawsze
go Å‚apiÄ… uczciwi, pracowici funkcjonariusze policji (cha,
cha!) albo wariuje i wiesza się na prześcieradle, napisawszy
uprzednio czuły list do matki bądz nauczyciela ze szkoły
podstawowej, albo przestępcę ściga, bije, gwałci i dusi brat
zamordowanej kobiety. Więc jeśli Pana kierowca kartkuje
 Tygodnik o Morderstwach", proszę zachować spokój.
Nic Panu nie grozi. Wręcz przeciwnie.
Robić w portki trzeba wtedy, Panie Jiabao, gdy kierow-
ca zaczyna czytać o Gandhim albo o Buddzie.
Różowowargi zabrał mi magazyn i rzucił siedzącym
w kółku kierowcom, a ci się rzucili na pismo jak psy na
kość. Ziewnął i spojrzał na mnie.
- Z czego żyje twój szef, wsioku?
- Nie wiem.
- Jesteś lojalny czy głupi? Skąd przyjechał?
- Z Dhanbadu.
Strona 48
Adiga Aravind - Biały tygrys.txt
- No to robi w węglu. A tu pewnie przekupuje mini-
strów. Węgiel to śmierdzący biznes. - Znów ziewnął. - Kie-
dyś woziłem człowieka, który handlował węglem. Niedo-
bry biznes. Ale mój obecny szef robi w stali i ci od węgla to
przy nim anioły. Gdzie mieszka?
Powiedziałem mu, jak się nazywa nasze osiedle.
- Mój pan też tam mieszka! Jesteśmy sąsiadami!
PrzysunÄ…Å‚ siÄ™ do mnie, a ja, nie ruszajÄ…c siÄ™ z miejsca,
bo to by było niegrzeczne, starałem się odchylić ciało jak
najdalej od jego warg.
- Wsioku, czy twój szef - rozejrzał się i zniżył głos do
szeptu - czegoÅ› nie potrzebuje?
- To znaczy?
- Czy lubi zagraniczne wino. Mój kolega pracuje
101
w pewnej ambasadzie jako kierowca i ma tam kontakty.
Słyszałeś o przekręcie z zagranicznym winem i z ambasa-
dami?
Pokręciłem głową.
- Zagraniczne wino jest w Delhi bardzo drogie, bo ob-
łożone podatkiem. Ale ambasady sprowadzają je bez po-
datku. Powinny to wino wypijać, lecz sprzedają je na czar-
nym rynku. Inne rzeczy też mógłbym dla niego zdobyć.
Może mu potrzebne piłeczki golfowe? Mam w konsulacie
amerykańskim ludzi, którzy mi je sprzedadzą. A kobiet nie
potrzebuje? Bo też mogę załatwić. Jeśli lubi chłopców, ża-
den problem.
- Mój pan nie jest taki. To uczciwy człowiek.
Jego chore wargi ułożyły się w uśmiech.
- Jak wszyscy oni, co?
Zagwizdał melodię z hinduskiego filmu. Któryś z kie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl