[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Matisse promieniował zuchwałą radością \ycia do tego stopnia, \e Apollinaire nazywał go
Fowistą fowistów . Tą radością hipnotyzował publiczność. Od początku. W roku 1913
Matisse wystawił Akt błękitny, wspomnienia z Biskry, który tak wstrząsnął wizytującymi i
tak zgorszył maluczkich, \e tłum spalił dzieło na pniu.
W tym samym 1913 roku jeden z amerykańskich dziennikarzy zdziwił się niezmiernie, jak
tak nienormalne obrazy mo\e malować człowiek tak zwyczajny i czysty ( czysty -
znaczy tu: umyty ). Matisse odparł wtedy: Proszę łaskawie powiedzieć Amerykanom, \e
jestem człowiekiem normalnym, \e jestem ojcem i czułym mę\em, \e mam troje dzieci, \e
chadzam do teatru, je\d\ę konno, mam wygodny dom, piękny ogród, uwielbiam kwiaty itd. .
Na dwa lata przed śmiercią Matisse powiedział: Od Radości \ycia, którą namalowałem w
wieku lat trzydziestu pięciu, a\ do wydzieranek robionych w wieku osiemdziesięciu dwu lat,
nie zmieniłem się. Nie dlatego, \ebym uwierzył przyjaciołom pocieszającym mnie
zapewnieniami o wesołej minie, ciągłym uśmiechu i zdrowej cerze, ale w znaczeniu
głębszym, poniewa\ przez całe \ycie szukałem tego samego, tej samej rzeczy, którą starałem
się wyrazić na ró\ne sposoby .
Tę rzecz wyraził Matisse - być mo\e najpełniej w kaplicy Rosaire w Vence. Uświęcił i
zagęścił w niej radość \ycia a\ do spazmu. Przespaceruj się zatem, przechodniu, na Dworzec
Lyoński i zajedz do Vence.
Wtedy łatwo pojmiesz, dlaczego tłum w Chicago podpalił w roku 1913 Akt błękitny, a w
roku 1993 dziennikarze i \ony modne pląsali na paryskim wernisa\u niczym płowe tancerki z
wielkiego obrazu Matisse a. I wspomnij, co Ryszard Przybylski napisał w ksią\ce Homilie na
Ewangelie Dzieciństwa o Narodzinach mistycznych Sandro Botticellego, o obrazie z roku
1500: (...) nad drzewami pięknego lasu, w którym Podró\ni znalezli schronienie, na tle
przedziwnie rozjaśnionego nieba, u góry, pod rozwartym złotym kręgiem niebiańskim,
Botticelli wymalował wybuch radości - taniec aniołów, którzy trzymając się za ręce, tworzą
wielobarwne koło, rytmicznie poprzetykane gałązkami oliwnymi, z których, podobnie jak u
ich braci na ziemi, powiewają białe wstęgi łacińskie z napisem: Gloria in Excelsis Deo .
Henri Matisse pachnie Matką, wiosną i tymiankiem. I on uratuje Miasto tańcem i weselem.
8.
Wyszedłem z domu po Uniwersalną historię diabła, ale z niejasnych powodów
przekroczyłem Sekwanę i trafiłem w pobli\e Muzeum d Orsay, czyli do najstarszego
paryskiego dworca, zamienionego przed kilku laty na Muzeum XIX wieku. Tajemnicza siła
wepchnęła mnie głębiej, pod dworcowy szklany dach. I dostałem bicia serca od nadmiaru
wra\eń.
Podobne bicie serca prze\yłem w roku 1979 w kinie Relax . Dawali film Obcy, ósmy
pasa\er Nostromo. Myślałem, \e to banalne science-fiction, więc się rozerwę. Ju\ po
dziesięciu minutach kucałem pod fotelem, gryzłem palce i piszczałem ze strachu, od czasu do
czasu Å‚ypiÄ…c na Segurney Weaver.
W muzeum te\ kilka razy kucnąłem, ale pod stołem. Stół jednak nie ocalał - przeciwnie,
osłupiał, o czym za chwilę opowiem. Piszczeć nie wypadało. Przekonałem się wszak\e
naocznie, \e w podworcowych wnętrzach przy Quai d Orsay otwarto wystawę pod tytułem
Carabin. Carabin urodził się w roku 1862 w alzackiej miejscowości Saverne. Po klęsce
Francji w roku 1870 cała rodzina musiała uciekać do Pary\a. Matka szykowała synowi
karierę urzędniczą. Potomek został artystą i w roku 1890 trafił na Montmartre. To znaczy, \e
chocia\ wstąpił na Wzgórze, to ju\ znalazł się w dole.
Carabin zarabiał na \ycie jak popadnie: odlewał maski pośmiertne, projektował kuchnie
wojskowe, takie z kotłem, z kominem i wielką pokrywą, w których od czasów Juliusza
Cezara zwykła bulgotać \ołnierska grochówka. Kreślił nawet afisze reklamowe dla firmy
Dunlop, specjalizującej się w gumie i gutaperce. Carabin w dzień zarabiał na \ycie, a w nocy
\ył i rzezbił. Z Toulouse-Lautrekiem, Renoirem, Degasem, Monetem i Rodinem przesiadywał
w Czarnym Kocie albo Nowych Atenach . Pózniej pił wino, palił papierosy i filozofował.
Albo oddawał się rozpuście.
Uprawiał sztukę tak zwaną modernistyczną - Art. Nouveau - zwaną pogardliwie we Francji
stylem kluskowatym albo metro-stylem .
Ostatnie określenie wydaje się najbardziej przekonujące i pochodzi od wielce ozdobnych
kształtów zejść do paryskiego metra, powyciąganych w łuki oraz skręty wiciokrzewowo i
irysowato.
Metrowe łuki, płotki i barierki kształtem przypominają włosy utopionej Ofelii, a kolorem -
cerę artysty-suchotnika umierającego na mansardzie na paryskim Wzgórzu Męczenników.
Przedsionki metrowego Hadesu zaprojektował w roku 1900 Hector Gimard. Wyspiański
pewno wyrysowałby podobne kształty wrót piekielnych, gdyby go poproszono. Zresztą ju\
wtedy przebywał w Pary\u. Modernistyczne zejścia do metra jeszcze się gdzieniegdzie w
Nowej Sodomie zachowały.
Carabin zasłynął z mebli. Artyści-moderniści lubili zwoje i loki utkane z motywów
roślinnych. Carabin postanowił wić i ugniatać ciała. Ciała kobiece. I w dodatku gołe.
W roku 1889 pewien bogaty kupiec zamówił u Carabina bibliotekę. Dał mu cztery tysiące
franków i powiedział: Rób pan, co chcesz pan .
Carabin zbudował mebel, którego półki podtrzymują muskularne olbrzymki z drewna, o
udach krzepkich i o wydatnych brzuchach, skulone, napięte, wygięte i jednocześnie jakby
małopolsko ciągliwe.
Albo stół: solidny blat w kształcie zamkniętej księgi. Nogi-krzy\aki i prosta wspornica. Ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]