[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tym, co miał do zrobienia - na znalezieniu pożywienia. Pragnął czegoś
młodego, pełnego życia, kobiecego. Tak, takiego właśnie posiłku
potrzebował.
Rozejrzał się uważnie. Na parkingu oddalonym od niego o jakieś
pięćdziesiąt metrów wyczuł to, czego szukał. Schowała się, ale i tak wiedział,
że ona tam jest. Otworzył umysł trochę szerzej.
Zamknęła się w samochodzie. Miała wysiąść i iść do mieszkania, kiedy
zmaterializowała się czarna wieża. A potem przerażona patrzyła, jak
wychodzą z niej te nieumarłe stworzenia i atakują ludzi. Jej komórka nie
działała, podobnie jak auto: nadaremnie przekręcała kluczyk. Wszystko
przestało funkcjonować wkrótce po pojawieniu się tego monstrualnego
czegoś. To był starszy model samochodu: volkswagen garbus. Jakże się
cieszyła, że mogła zamknąć drzwi ręcznie i nie była zależna od elektroniki.
Drżącymi palcami wcisnęła wszystkie przyciski. A potem ciągle
sprawdzała, czy są wciśnięte, aż wreszcie przeszła na tylne siedzenie,
położyła się na podłodze i przykryła kocem.
Wampir zaśmiał się cicho i ruszył w stronę pojazdu.
Kiedy już znalazł się przy nim, nachylił się i spojrzał przez okno na kształt
skulony na podłodze. Pomyślał, że zastuka w szybę, by zobaczyć reakcję
kobiety. Był w pogodnym nastroju. Po chwili przyszedł mu do głowy inny
pomysł. Kaliban śmignął, znikając z miejsca, w którym stał, i pojawił się w
środku, na miejscu pasażera obok siedzenia kierowcy. Nie było łatwo
przeprowadzić trans-lokację z pozycji stojącej w pozycję siedzącą, lecz
prastary wampir poradził sobie bez większego trudu.
- Głupawo wyglądasz pod tym kocem - powiedział.
Stłumiony okrzyk za plecami wywołał uśmiech na twarzy Kalibana.
Musnął palcem koniec kła. Wnętrze samochodu wypełniał smród strachu,
który podniecał go i sprawiał, że jeszcze bardziej pragnął zasmakować
miedzianej cieplutkiej krwi. Zawsze lubił pobawić się trochę ze swoim
jedzeniem, zanim rozpoczÄ…Å‚ ucztÄ™.
- Chciałbym, żebyś już wyszła. - Zamilkł na moment. - Jeśli tego nie
zrobisz, to będę zmuszony wyciągnąć cię z tej żałosnej kryjówki. A to może
być trochę... nieprzyjemne.
Uśmiechnął się, gdy usłyszał, jak kobieta podnosi się i wsuwa na tylne
siedzenie.
Cała roztrzęsiona wpatrywała się w intruza. Odepchnęła się nogami od
skórzanego fotela. Nie miała pojęcia, w jaki sposób to stworzenie dostało się
do samochodu. Drzwi wciąż były zablokowane, a poza tym usłyszałaby,
gdyby je otwierał. Pojawił się znikąd. Widziała tylko tył jego głowy. Była to
ludzka głowa: łysa, z szarawobiałą skórą naciągniętą tak mocno na kości
czaszki, że wyraznie się pod nią rysowała siatka niebieskich żyłek. Jakby
wyczuwając jej myśli, wampir się odwrócił. Spojrzały na nią upiornie żółte,
głęboko osadzone oczy, a gdy uniósł górną wargę, ukazały się kły, które nie
wróżyły niczego dobrego. Kobieta otworzyła usta i krzyknęła; jej głos
wypełnił wnętrze pojazdu, aż zabolały ją uszy. Kaliban odrzucił głowę do
tyłu i się zaśmiał. A potem wyciągnął rękę.
W tym samym momencie rozległo się głuche uderzenie i zaraz jeszcze
jedno. Rozkojarzony wampir spojrzał w tamtą stronę. Przy samochodzie stało
zombie. Kaliban zaklął pod nosem. O ile się nie mylił, był to ten sam konny
policjant, którego zrzucono z konia. Nieumarła istota straciła jedno ucho i
miała pogryzioną część twarzy. Brakowało też nosa, a zamiast niego ziała
czarnoszkarłatna dziura. Najpotworniej wyglądał tułów: wnętrzności
wylewały się z dużej rany w brzuchu, tuż nad skórzanym pasem. Zombie
podtrzymywało jedną ręką ociekające krwią jelita, drugą zaś waliło w dach
samochodu, wydając głośne jęki.
Dziewczyna znowu krzyknęła przerazliwie.
- Zamknij siÄ™! - warknÄ…Å‚ wampir.
Jej wrzaski i jęki zombie przyciągnęły drugą nieumarłą istotę. Kiedyś
mogła być nawet atrakcyjną kobietą, lecz teraz wyglądała jak trup. Z powodu
przetrąconego karku jej głowa tkwiła odchylona do tyłu pod dziwnym
kątem, przez co stworzenie musiało patrzeć w dół nad podbródkiem, by
zobaczyć cokolwiek. Drugie zombie dołączyło do pierwszego i także zaczęło
uderzać w dach samochodu.
Kaliban, wściekły, obserwował przez przednią szybę, jak kolejni
nieumarli, przyciągani hałasem, kierują się do auta.
Nie było szans, by mógł się pożywić. Dbał o miejsce i czas posiłku i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]