[ Pobierz całość w formacie PDF ]

minę, dodał:  Daj spokój. Obejrzymy jakiś film. Przy-
niosÄ™ popcorn.
Doceniała to, że się stara. Gdyby tylko robił to dlate-
SZCZZLIWA RODZINA 131
go, że ją kocha, a nie dlatego, że ona nosi jego dziecko
i że on bycie przy niej uważa za swój obowiązek...
Następny dzień niewiele się różnił od poprzedniego.
Ramon nie pozwolił jej wstać aż do lunchu. Zajmował
się nią, a w międzyczasie robił coś w jadalni. Kiedy
zerknęła przez drzwi, ujrzała jakieś sterty papierzysk
i laptopa, ale zabrakło jej odwagi, żeby wejść do środka
i zapytać, czym się zajmuje. W końcu nie wytrzymała.
 To łóżko wcale mi nie służy. Leżę tylko i różne
myśli przychodzą mi do głowy.
 No dobrze  westchnął.  Możesz usiąść w fotelu
i ?owić do mnie, tylko nie wchodz do środka. Nawet
przy otwartych oknach jest tu sporo wyziewów, które
mogą zaszkodzić tobie albo dziecku.
Mówiła więc do niego o wszystkim i o niczym i ob-
serwowała, jak pracuje. Miał na sobie jedynie krótkie
spodenki, a ona, patrząc na niego, nie potrafiła nie
myśleć o tym, jak atrakcyjnie wygląda. Pragnie go.
Pragnie rozpaczliwie. Jej dramat polega jednak na tym,
że on najwyrazniej nie pragnie jej!
Trzeciego dnia przymusowego odpoczynku była już
tak sfrustrowana, że czepiała się dosłownie wszystkie-
go, aż Ramon w końcu skapitulował.
 W porządku. Możesz jutro wrócić do pracy, ale
pod warunkiem, że będę cię zawoził i odbierał po dy-
żurze.
 Tak właśnie powiedziałby Andrew  mruknęła.
Skrzyżował ręce na piersi.
 Cariña, ja nie jestem Andrew. Nie usiÅ‚ujÄ™ odciÄ…g-
nąć cię ani od pracy, ani od przyjaciół. Chcę być tylko
132 KATE HARDY
pewien, że się nie przemęczasz i że nie wpędzisz się
w chorobę. Nie chcę czekać na ciebie na parkingu, bęb-
niąc nerwowo palcami o kierownicę, ponieważ spózni-
łaś się już minutę.
Skąd wie, że tak właśnie robił Andrew?
 Jeśli chcesz iść gdzieś po pracy z przyjaciółmi, to
nie mam nic przeciwko temu. Powiadom mnie tylko
o tym i powiedz, skąd mam cię odebrać.
 W porządku. Muszę cię jednak o czymś uprzedzić.
Nie mam zamiaru mówić w pracy o dziecku, zanim nie
poznam wyników badań.
 Twoim kolegom możesz nic nie mówić, ale dyrek-
torowi chyba powinnaś. To miły facet i z pewnością
będzie dyskretny, a jednocześnie zadba o twoje bez-
pieczeństwo.
Było coś w tonie jego głosu, co ją zaniepokoiło.
 Powiedziałeś mu, tak?
 To... tak wyszło w trakcie rozmowy  przyznał
Ramon.
 Dlaczego to zrobiłeś?
 Ponieważ to dziecko jest również moje.
Oczywiście. Dziecko. Boi się o swojego syna lub
córkę, a nie o ich matkę.
Następnego ranka podwiózł ją do szpitala.
 Jakie masz plany na dziś?  zapytała.
 TrochÄ™ popracujÄ™, pobawiÄ™ siÄ™ ze Spiderem... I po-
staram się za bardzo nie nabałaganić  odparł.  Za-
dzwoń na komórkę, kiedy będziesz chciała, żebym po
ciebie przyjechał.
Jeśli wraca do domu, to dlaczego nie chce, by dzwo-
niła na stacjonarny? Chyba że... Nie, nie ma sensu gubić
się w domysłach. Poza tym jaki to ma sens, teraz, kiedy
SZCZZLIWA RODZINA 133
i tak nie ma przed nimi przyszłości, ponieważ on już jej
nie chce.
 Zobaczymy się pózniej  mruknęła.
Nawet jej nie pocałował na do widzenia. To przy-
gnębiło ją jeszcze bardziej, toteż kiedy szła na oddział,
nie czuła się najlepiej. Zapewniła Meg, że przeszła
infekcję wirusową. Na szczęście nie było jeszcze po niej
zbyt wiele widać, a nieco więcej centymetrów w talii
mogła bez trudu wytłumaczyć zbyt dużą ilością zjedzo-
nych czekoladek.
Do czasu przyjazdu Ramona zdołała odzyskać spo-
kój. I następnego dnia mogła już w pełni oddać się
pracy.
Nieoczekiwanie zobaczyła go, gdy wracała z prze-
rwy na kawę. Był odwrócony do niej tyłem i rozmawiał
z grupÄ… lekarzy. Co on tu robi?
 Widziałam cię dzisiaj w szpitalu  powiedziała,
gdy nieco pózniej rozmawiali przez telefon.
 Nudziłem się i wpadłem, aby się spotkać ze stary-
mi przyjaciółmi  odparł.  Myślałem o tym, żeby pójść
do ciebie i zapytać, czy nie zjadłabyś ze mną lunchu, ale
nie chciałem, abyś pomyślała, że cię kontroluję. Poza
tym ludzie z pewnością by to komentowali, a nie chcia-
Å‚em plotek.
 I słusznie.  Nie mogła się z tym nie zgodzić.
 Będę czekał jak zawsze na parkingu.
 Dzięki.  Odłożyła słuchawkę i nachmurzyła się
jeszcze bardziej. Albo coś sobie ubzdurała, albo na-
prawdę słyszała wsłuchawce jakiś kobiecy głos. Niski,
roześmiany i matowy. Głos kobiety, która mówiła coś
do Ramona.
To dlatego kazał jej dzwonić do siebie na komórkę
134 KATE HARDY
 ponieważ nie ma go w domu. Jest gdzie indziej, z inną
kobietą. Poczuła piekący ból. Nie wiedziała, jak długo
ten romans trwa, ale ponownie powiedziała sobie, że to
już nie powinno jej obchodzić, ponieważ istniał tylko
jeden powód, dla którego Ramon z nią jest.
Dziecko.
Tym razem musi to zakończyć. Wieczorem mu o tym
powie. Powie, że będzie mógł kontaktować się z dziec-
kiem, kiedy tylko zechce, ale musi opuścić jej dom
jeszcze dziÅ›. Da sobie radÄ™ sama.
ROZDZIAA TRZYNASTY
W końcu jednak stchórzyła i kiedy Ramon przyje-
chał po nią po pracy, była milcząca i jakby nieobecna
duchem, ale on zdawał się tego nie dostrzegać.
Po powrocie do domu przyrządził sałatkę i podał ją
z kupionym po drodze zimnym kurczakiem i ziemnia-
kami w mundurkach, następnie kazał jej podnieść stopy
do góry i przejrzeć jakieś czasopismo.
Wiedziała, że miał do wykonania jakąś pilną pa-
pierkową robotę i chętnie by mu w tym pomogła,
tylko że on wcale nie chciał jej pomocy, tak jak nie
chciał jej. Obejmował ją tylko w łóżku, kiedy szli
spać, ale nawet wtedy wiedziała, że tuli jej brzuch,
a nie jÄ….
Osiem dni. Jeszcze osiem dni i wszystko będzie
jasne. Im bliżej było do wyznaczonego terminu, tym
czas zdawał się wolniej płynąć. Spojrzała na zegarek,
przekonana, że minęło pół godziny, a to było zaledwie
pięć minut.
 Powiesz mi wreszcie, co to za straszna tajemnica?
 zapytała, kiedy Ramon przyjechał po nią po wieczor-
nym dyżurze.
 Mañana  odparÅ‚.
 Co ty tam knujesz?
 Nic, czym mogÅ‚abyÅ› siÄ™ martwić, cariña  zapew-
136 KATE HARDY
nił.  Powiedz mi lepiej, czy zjadłaś dziś jakiś solidny
posiłek?
Jęknęła. Jak on może myśleć o takich przyziemnych
sprawach, kiedy ona nie potrafi znalezć sobie miejsca!
Gdy wieczorem położyli się spać, odwróciła się do
niego tyłem, a on położył rękę na jej brzuchu. I właśnie
wtedy poczuła wyrazne drgnienie, tuż pod jego dłonią.
Zamarł nagle.
 Querida? Czy ty... czy ty też to czujesz?
 Tak  odparła szeptem.
 Nasze dziecko się poruszyło. Przywitało się z na-
mi  powiedział, głaszcząc jej brzuch.
Zdusiła łkanie.
 Querida, nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
 Jego głos drżał tak samo jak jej.
Splótł palce z palcami jej dłoni i przytulił ją do siebie
tak, jakby chciał ciepłem swego ciała usunąć z niej lęk
i chłód. A gdy już zapadała w sen, była pewna, że czuje
dotyk jego ust na ramieniu.
A może tylko jej się to przyśniło?
Następnego dnia miała wieczorny dyżur. Ramon
znowu przyniósł jej śniadanie do łóżka wraz z poranną
prasą i nie pozwolił wstać.
 Pracujesz dziś aż do ósmej i będziesz bardzo zmę-
czona  rzekł.  Korzystaj więc z każdej chwili, aby
odpocząć.
Odniosła dziwne wrażenie, że chce ją jak najszybciej
wyprawić z domu, jednak o nic nie pytała. Im mniej
pytań, tym mniej kłamstw, pomyślała.
Jeszcze siedem dni, powtarzała sobie, wchodząc do
szpitala. Było prawie południe, a więc przed nią jeszcze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl