[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i niech się dowiaduje. Sam. - Podchwycił jej
spojrzenie. - Mówię poważnie, .Tosie. Nie zga
dzam się absolutnie, żebyś ryzykowała w jakiko
lwiek sposób.
- Co ty o nim takiego wiesz, skoro tak mnie
ostrzegasz?
- Coś, czego nie mogę ci powtórzyć.
- Czemu? - nalegała.
Zawahał się, a potem westchnął ciężko.
- Ponieważ to ściśle tajne.
Ze zdumieniem uniosła brwi, gdyż mogło to
oznaczać naprawdę wszystko.
- Słuchaj, czy możesz zrobić mi przyjem
ność i uwierzyć mi na słowo? - spytał z pewną
desperacją. - I czy nie wystarczy, że raz cię
postrzelono? Mnie wystarczyło aż nadto. Nic
chcę drugi raz ryzykować utratą ciebie.
Rozjaśniła się jak za dotknięciem czarodziej
skiej różdżki.
- Nie?
Dotknął jasnego pasma włosów, które wy
mknęło się pod koka.
- Josie, a jak ty byś się czuła, gdyby to do
mnie strzelano?
Okrzyk, który jej się wyrwał, mówił wszyst
ko. Wydawało się, jakby z twarzy Josette wresz
cie opadła maska - wszystkie maski, pieczoło
wicie nakładane przez lata. W ciemnych oczach
Diana Palmer 273
dało się wyczytać, co skrywała w głębi serca,
więc Brannon położył dłoń na jej policzku i czule
przesunął kciukiem po miękkich wargach.
- Czyli jednak nie jestem ci obojętny - stwier
dził cicho.
Chciała zaprotestować, lecz on przycisnął
kciuk do jej ust.
- Nie rozwiewaj moich złudzeń - szepnął,
a potem nachylił się i pocałował ją.
Musiał użyć całej siły woli, by się od niej
oderwać, a kiedy to w końcu zrobił i wyprosto
wał się, ujrzał w oknie dżipa czarne oczy kumpla.
- Powiedziała, że nie będziesz miał nic prze
ciw temu, że ze mną pójdzie - powtórzył Grier
z kamiennÄ… twarzÄ….
- Myliła się - odpalił zimno Brannon, a w je-
go spojrzeniu pojawiła się grozba i wyzwanie.
Cash Grier zacisnął usta, lecz widać było, że
w rzeczywistości niezle się bawił.
- Wyluzuj, Brannon. Jestem tylko specem od
komputerów.
- Tak, a Putin był tylko dyplomatą - odparł
z kpinÄ….
Grier wybuchnął śmiechem, odwrócił się
i wszedł do gmachu.
- Putin? - powtórzyła Josette, nie bardzo
rozumiejÄ…c.
Wystarczyło jedno wymowne spojrzenie
Brannona, by w jej głowie otworzyły się
274 Szczęśliwa gwiazda
właściwe klapki. Ach, prezydent! Były oficer
KGB.
- A, ten Putin! Już rozumiem.
- Dobra, wracaj do pracy, ale nie do Griera
Mówię poważnie.
- Nie jestem kelnerkÄ….
- SÅ‚ucham?
- Polecenia to możesz wydawać kelnerce
- wyjaśniła z uśmiechem, po czym wysiadł
z dżipa.
Brannon nachylił się w stronę otwartego okna
od strony pasażera.
- Chcę mieć dzieci.
Aż otworzyła usta ze zdziwienia.
- A co to ma do rzeczy?
- To, że musisz uważać na siebie i robić to,
o co cię poprosiłem.
Odjechał, nim zdążyła zażądać, by wyjaśnił,
co właściwie miał na myśli, wygłaszając podob
ne stwierdzenia.
ROZDZIAA TRZYNASTY
Kiedy po pracy wyszła z gmachu prokuratury
okręgowej, ku swemu zdumieniu ujrzała Bran-
nona. Stał przy samochodzie, opierając się o ma
skę, a na widok Josette otworzył na oścież drzwi
od strony pasażera.
- Wskakuj. ZawiozÄ™ ciÄ™ do hotelu.
Poczuła się jak za dawnych, dobrych czasów,
kiedy przyjeżdżał po nią na kampus po ostatnich
zajęciach albo kiedy odbierał ją w niedzielę
póznym wieczorem z czytelni, w której ślęczała
nad swoją pracą dyplomową. Zrobiło jej się
miło, że nadal tak o nią dbał.
- Dzięki! - Nawet nie kryła, jak bardzo się
ucieszyła. - Ale co tu właściwie robisz?
Popatrzył na nią bez słowa, a potem wes-
tchnął i wzruszył ramionami, jakby mówił:
"Trudno, to już się przyznam".
276 Szczęśliwa gwiazda
- Myślałem, że może Grier będzie chciał ci
odwiezć - zdradził z ociąganiem.
Zaśmiała się cicho, usłyszawszy, jak bez
wiednie odkrył się ze swoją zazdrością.
- Wyszedł niedługo po lunchu i już ni
wrócił. W ogóle z nim nie rozmawiałam.
- No i dobrze - stwierdził z uśmiechem.
- Sprawdziłam wszystkie zeznania dotyczą
ce Marsha - odezwała się, gdy ruszyli. - Trafi
łam na raport sporządzony przez oficera, który
go przesłuchiwał w związku z morderstwem
Garnera. Marsh powiedział, że korzystał z usług
Jenningsa, zatrudniajÄ…c go jako kogoÅ› w rodzaju
posłańca i kuriera, ale przestał, kiedy ten zaczął
się zanadto kręcić wokół domu Webba.
Brannon zmarszczył brwi.
- Nie Webba, tylko Garnera - skorygował
- Jennings wykonywał różne zlecenia dla Hen-
ry'ego Garnera.
- Powtarzam ci, co wyczytałam w raporcie
- Jeśli Bib przyjedzie na weekend do miasta
spytam go o to.
- Dobry pomysł.
- Czy Jennings umawiał się z tobą prze
przyjęciem u Biba i Silvii?
Aypnęła na niego, ponieważ wkraczał na
niebezpieczny teren.
- Nie. Przedtem widywałam go wyłącznie
w takiej kawiarence przy kampusie. To nie był
Diana Palmer 277
żaden podejrzany lokal, w którym kręciły się
nieciekawe typy, nic z tych rzeczy. Na przykład
Silvia też tam zachodziła, ona wtedy robiła u nas
jakiÅ› kurs.
Ta wiadomość zaintrygowała go. Nie pamię-
tal, by przyjaciel kiedykolwiek wspominał, że
jego żona uzupełnia wykształcenie. Zresztą jak
mogłaby uczyć się w college'u, skoro nawet nie
ukończyła szkoły średniej?
- Silvia? - upewnił się.
- Tak, ale nieczęsto. Widziałam ją tam ze
dwa lub trzy razy.
- Rozmawiała z kimś?
- Nie zwróciłam uwagi - przyznała szczerze.
Albo siedziałam z nosem w notatkach, albo
wpadałam w pośpiechu na kawę, bo parzyli
wyjątkowo dobrą. Kiedyś przy ladzie zgadało mi
się o tej dobrej kawie z jednym człowiekiem, to
był właśnie Dale i tak zawarliśmy znajomość.
Miłą, lecz dość luzną, więc byłam bardzo za
skoczona, kiedy zaprosił mnie na przyjęcie do
Webbów.
- Narzucał ci się?
- W ogóle - odparła, uśmiechając się lekko.
Nie interesowałam go pod tym względem, on
tylko mnie lubił. Po prostu potrzebował partner
ki na tamten wieczór.
Ciekawe, czemu - pomyślał ponuro Brannon.
Czy planował zamordowanie Garnera i Josette
278 Szczęśliwa gwiazda
miała mu dostarczyć alibi? A może kierowały
nim jeszcze niższe pobudki?
- Zastanawiasz się, czemu mnie zaprosił,
prawda? Sama próbowałam sobie odpowiedzieć
na to pytanie, zwłaszcza że zostawił mnie,
ledwie przyjechaliśmy na miejsce.
- A co wtedy robili Webbowie? - spytał,
coraz mocniej ściągając brwi.
- Twój przyjaciel tańczył z taką nieśmiała
drobną brunetką, wiem od ciebie, że to jego
asystentka. Sprawiała wrażenie zdenerwowanej
i zakłopotanej, może to dlatego wydawał się tak
o nią troszczyć. Silvia gdzieś znikła na jakiś
czas, a kiedy wróciła na przyjęcie, zrobiła im
[ Pobierz całość w formacie PDF ]