[ Pobierz całość w formacie PDF ]
teraz wszyscy odnajdziemy dom.
Co mnie jednak martwi, to fakt, że Mike z taką łatwością wszedł w rolę jedynego
żywiciela rodziny. Z taką przerażającą łatwością. Patrząc, jak siedzi u szczytu
245
stołu, władczo przeglądając rachunki, pomyślałam: Kogo mi on przypomina?
Odpowiedz była jak kubeł zimnej wody: Mojego ojca. Kiedy zacznę się
usprawiedliwiać, że kupiłam kolorowy magazyn, będę już wiedzieć, że przyszło
najgorsze. Stałam się moją matką.
W międzyczasie zaczęły dręczyć mnie rozmaite wątpliwości. Początkowo moja
decyzja wydawała mi się taka odważna, taka oczywista, że nie wymagała nawet
uzasadnienia. Teraz dała o sobie znać rzeczywistość. Mój samochód jest
samochodem służbowym. Trzeba go będzie oddać. Co ze składkami
emerytalnymi? Trzeba je będzie albo podjąć, albo przekazać na konto jakiegoś
prywatnego funduszu i opłacać z własnej kieszeni. Całe szczęście, że wróciłam
do pracy na dłużej niż pół roku, bo w przeciwnym wypadku musiałabym zwracać
pieniądze za urlop macierzyński. Pozostawała też delikatna kwestia
powiadomienia Nicka, że odchodzę. W tym tygodniu co najmniej pięć razy już
miałam to na końcu języka, lecz wstrzymywała mnie myśl, że i tak czeka nas
rozmowa o przeniesieniu do Londynu, więc mogę to odłożyć na pózniej. Na razie
nic o tym nie wspominał. I - o Boże - Claire. Jak powiedzieć Claire, że straciła
pracÄ™?
PiÄ…tek, 30 pazdziernika
- Nick? Masz chwilę czasu? - spytałam, wsuwając dziś rano głowę do jego
gabinetu.
- Jasne - uśmiechnął się szeroko. - Wejdz. Przemyślałaś już moją propozycję?
Przed chwilą rozmawiałem z Tomem i powiedziałem mu o tobie. Przyjął to bardzo
246
przychylnie. Wiedziałaś o tym, że pracował kiedyś z Mike em? Cieszy się, że cię
pozna i...
- Nie wezmę tej pracy - powiedziałam bardzo szybko.
- Co?
- Nie wezmę tej pracy i jest jeszcze coś, co chciałam ci po wiedzieć... - Urwałam i
zmusiłam się, żeby spojrzeć mu prosto w dobroduszną twarz. - Odchodzę.
- Chyba żartujesz. - Szeroki uśmiech znikł. Nick był wyraznie wstrząśnięty. -
Dlaczego? Posłuchaj, wiem, że cię ostro skrytykowałem za ten dokument, ale to
był tylko ten jeden raz, na miłość boską! Dokąd odchodzisz? - spytał,
przewiercając mnie zwężonymi ze złości oczami. - Przyłączasz się do ekipy
Mike a?
- Ależ skąd! - zaprzeczyłam, zaszokowana. - Przecież wiesz, że nie zdradziłabym
BBC.
- Wobec tego dokÄ…d?
- Donikąd. Zamierzam przestać pracować i zająć się dziećmi. W domu.
Nick popatrzył na mnie, jakbym miała dwie głowy.
- Chcesz rzucić pracę i zostać gospodynią domową? - Zaczął się śmiać. - I to
akurat ty? Niesłychane! Znienawidzisz to, zanim się obejrzysz. Znienawidzisz
siedzenie w domu z dziećmi przez cały dzień. Kiedy patrzę na móją żonę...
przecież ona w ogóle nie ma życia, ciągle tylko kręci się wokół nas. Zawsze cię
podziwiałem za to, jak dajesz sobie radę. Praktycznie nawet nie wiedziałaś, że
masz dzieci. - Skrzywiłam się boleśnie. - Masz taką ciekawą pracę, taką
obiecującą przyszłość. Nie możesz tego zmarnować. To byłoby szaleństwo.
Pomyśl o twoim wykształceniu, o wszystkich kursach, o zdobytym
247
doświadczeniu... - Jego umysł już pracował jak komputer, podliczając pieniądze,
jakie telewizja regionalna na mnie wydała. Poczułam się strasznie winna. Może to
była zła decyzja, może nie przemyślałam jej do końca... Cholera. Jeśli teraz
odejdÄ™, nigdy nie przyjmÄ… mnie z powrotem. ZostanÄ™ na zawsze uwiÄ…zana do
domu i dzieci. Ale raz kozie śmierć. I tak nie zamierzam tu wracać. Choćbym
chciała, to nie mogę - zrobiłabym z siebie kompletną idiotkę. Rzucam pracę, bo
chcę więcej przebywać z dziećmi, a potem wracam z podkulonym ogonem, bo
chcę przebywać z nimi mniej?
- Przykro mi, Nick - powiedziałam. - Naprawdę. Ale nie zmienię zdania. Czuję, że
muszę tak postąpić. Będziesz miał mnóstwo kandydatów na moje miejsce, a
jakbym wzięła tę posadę w Londynie, i tak bym stąd odeszła.
- No cóż, trudno. Jeśli jesteś absolutnie pewna... To twoja decyzja. Pamiętaj,
gdybyś chciała kiedyś wrócić, to zadzwoń do mnie. Naprawdę żałuję, że cię tracę.
Przypuszczam, że pięć tysięcy więcej nic by nie zmieniło?
- Nick! Nie zamierzasz chyba posuwać się do przekupstwa? Roześmiał się i
podniósł ręce.
- OK, OK, wygrałaś. Ale będzie mi ciebie brakować. I nam wszystkim.
- Dzięki - powiedziałam, czując łzy pod powiekami. Jezu, tylko tego brakowało,
żebym zaczęła się mazać! Otworzyłam drzwi i poszłam do redakcji. Do mojej
dawnej redakcji. Popatrzyłam na salę. Pete z długopisem w dłoni i z nogami na
biurku rozmawiał z ożywieniem przez telefon. Rzędy szumiących komputerów,
stosy gazet wysypujących się ze stołów na podłogę, wybuchy śmiechu,
dzwoniÄ…ce bez przerwy telefony, trzask nieustannie otwieranych drzwi, przez
które co chwilę ktoś wchodził i wychodził, drukarki wypluwające z siebie biuletyny i
scenariusze. Mój świat. To było miejsce, które wyzwalało we mnie energię, które
co rano napędzało mnie do życia samym rozedrganiem, gwarem, gorączkowym
248
pośpiechem, jaki zawsze panuje w dziale wiadomości. To wszystko było znajome
aż do bólu, znajome jak mój własny dom; w pewnym sensie to był mój dom -
spędzałam tu znacznie więcej czasu niż tam. Znajomi byli wszyscy ci ludzie, moi
przyjaciele, z którymi śmiałam się, panikowałam, sprzeczałam, a teraz miałam
odejść i nigdy więcej ich nie zobaczyć.
Kim będę? Moja tożsamość, mój obraz siebie samej przesta nie istnieć.
Wszystko, co robiłam w życiu, prowadziło do tego miejsca. Dobre stopnie w
szkole, zdawane egzaminy, studia na uniwersytecie, dyplom, praca w gazecie,
pózniej w radiu, a w końcu w telewizji - wszystko było obliczone na sukces, na
stopniowe wspinanie się po szczeblach kariery. Praca pozwalała mi być z siebie
dumną, wzbudzała dla mnie szacunek u innych. Kim bez niej będę? Jeszcze
jedną twarzą w tłumie zmierzającym donikąd. Anonimową kobietą przepychającą
się z wózkiem po sklepach, martwiącą się o ceny żywności i co dzień rano mającą
przed sobą dokładnie taki sam dzień jak poprzedni.
Na co będę czekać? Na powrót Mike a z pracy? Na wakacje? Wszystkie siedzące
w domu matki, jakie znam, spędzają życie planując następne wakacje, jako
środek ucieczki. Ja tego nie muszę robić, mam swoją pracę, zawsze różnorodną,
zawsze ciekawÄ…. Codziennie spotykam nowych ludzi, jadÄ™ w nowe miejsca. To nie
jest bez znaczenia, gdzie siÄ™ znajdujÄ™. Ja sama nie jestem bez znaczenia. Mam
do spełnienia pewną funkcję w prawdziwym świecie. Może teraz będę malować
usta tylko idąc do sklepu. O Boże. Może zacznę uczęszczać na poranne kawki i
świergotać o dzieciach, bo nie będę miała innych tematów. Zostanę ofiarą śmierci
przez prace domowe. Mój mózg ulegnie zwyrodnieniu. Jezu! Może nawet zacznę
lubić ubrania od Marksa i Spencera. Chciałabym, aby odejście z pracy jawiło mi
się jako coś szlachetnego, pełnego nowych wyzwań, stymulującego i dającego
satysfakcję. Tymczasem myślę tylko o tym, że stanę się taka jak Harriet, która
ubrana jak spod igły odprowadza dzieci do szkoły, bo to jedyne miejsce, gdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]