[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nim całkiem swobodnie.
- Mój brat nie uwierzy, kiedy mu powiem, co mnie spotkało.
- Szkoda, że czas nagli. Powinien tu przylecieć na nasz ślub. Niestety, to
spotkanie trzeba odłożyć na pózniej. Brauer się zbliża, więc trzeba jak najszybciej
zakończyć przygotowania do ataku na jego grupę. - Znowu pocałował ją w rękę. -
Pięknych snów.
- Ty również wypocznij. - Gdy wstał, spytała pospiesznie. - Gdzie będziesz
spać?
- W tamtej części namiotu. - Roześmiał się i gestem wskazał swą pustynną
sypialnię. - Leila ma posłanie przed twoją komnatą, a Hassan pilnuje mojej - dodała. -
Mówię o tym na wypadek, gdybyś tej nocy zamierzała mnie uwieść.
- Jakżebym śmiała! - Gretchen wybuchła radosnym śmiechem.
Odprowadziła go spojrzeniem, a potem wstała i wyjęła z torby niewielkie
zawiniątko. Pistolet i naboje wsunęła pod poduszkę. Zamierzała udawać, że śpi, bo nie
mogła pozwolić, aby ktokolwiek zagroził jej ukochanemu. Będzie go chronić przed
intruzami.
Czuwała do świtu, toteż rankiem oczy miała podkrążone i z trudem zbierała
myśli. Gdy Leila wyszła, żeby przygotować śniadanie, pospiesznie schowała broń. Nim
doszła do siebie po bezsennej nocy, zjawiło się parę kobiet, które miały przygotować
pannę młodą do ceremonii ślubnej. Wykąpały i ubrały Gretchen, a jej ręce i stopy
pomalowały henną. Gdy skończyły, jasne włosy okrywała chusta oraz lekki welon.
Gretchen uznała, że wygląda tajemniczo... i prawie ładnie.
Idąc w otoczeniu kobiet aleją między namiotami w stronę placu, gdzie miały się
odbyć zaślubiny, szukała wzrokiem Philippe'a, ale spostrzegła go dopiero wówczas,
gdy stanęła przed niskim staruszkiem w białej szacie. Odwróciła głowę, podniosła
wzrok i napotkała roześmiane spojrzenie czarnych oczu swego przyszłego męża.
Patrzył na nią spod łopoczącej na wietrze białej chusty, umocowanej na głowie opaską
z podwójnego czarnego sznura, która była oznaką wysokiej godności i nazywała się
igal. Za pasem miał zakrzywiony ceremonialny sztylet ze srebrną rękojeścią
wysadzaną drogimi kamieniami, ukryty w pochwie z kości słoniowej. Ten smukły
mężczyzna w białych szatach pustynnego nomady nie przypominał miejskiego
eleganta i sprawiał grozne wrażenie.
Obserwowała go, próbując się oswoić z nowym wizerunkiem. Starzec
przemówił do nich po arabsku. Philippe umiejętnie kierował Gretchen w trakcie
uroczystości, podpowiadał jej właściwe słowa i dawał znak, kiedy należy je
wypowiedzieć. Gdy padły już wszystkie nakazane zwyczajami formuły, na chwilę
związano dłonie nowożeńców, a potem Philippe wyciągnął sztylet, śmiałym cięciem
przepołowił bochen chleba i jedną część podał Gretchen.
- Tak nakazuje tradycja - powiedział cicho, chowając sztylet. - Zjedz odrobinę.
Posłusznie skubnęła kawałek chleba i połknęła, błagając niebiosa, żeby się nie
zakrztusić. Wypita łyk wody i jakoś poszło.
- Jesteśmy małżeństwem - oznajmił czule.
- Już po wszystkim? - zapytała, tocząc wokół radosnym spojrzeniem. - Czemu
nie uniosłeś welonu i nie pocałowałeś mnie?
- Zrobię to, kiedy będziemy sami, pani FIL - fil - odparł pogodnie. - Odtąd tylko
ja mogę oglądać twoją twarz.
- Powinniśmy oboje respektować to prawo. Ty również mógłbyś nosić zasłonę -
stwierdziła, uśmiechając się zalotnie.
- Zgoda, ale tylko wówczas, gdy będę jechał przez pustynię.
- Do twarzy ci w tradycyjnym stroju - powiedziała, z dumą spoglądając na
wysoką postać. - Pożyczyłeś go od kuzyna?
- Jest między nami kilka nieporozumień, które trzeba będzie wyjaśnić - zaczął,
spoglÄ…dajÄ…c na niÄ… z ukosa.
W tej samej chwili między namiotami pojawił się galopujący jezdziec, dopadł
niewielkiego zgromadzenia, zeskoczył z konia, rzucił się na kolana przed swoim
panem i wyrzucił z siebie potok arabskich słów. Philippe zadał mu kilka krótkich
pytań, wysłuchał odpowiedzi, a potem wyrzucił ręce w górę. Mężczyzni natychmiast
pobiegli ku swoim wierzchowcom.
- Wróć do namiotu i zostań tam - powiedział stanowczo do Gretchen i
popchnął ją w głąb alei. - Nie waż się stamtąd wychodzić. Hassan! - krzyknął na
ochroniarza i wydał mu rozkazy.
Hassan ukłonił się, wziął Gretchen za ramię i pociągnął ją w stronę paradnego
namiotu. Rozzłoszczona, próbowała się opierać, a gdy weszli do środka, wyrwała
ramię z dłoni swego opiekuna. Leila znacząco pokręciła głową.
- Szykują się do walki - wyjaśniła młodej Amerykance. - Pani, nie możesz
wystawiać się na niebezpieczeństwo!
- Bzdura! - rzuciła gniewnie. - To Philippe jest zagrożony! Obiecałam staremu
szejkowi, że będę go strzec. Nie pozwolę, żeby ruszył do bitwy bez odpowiedniej
asysty. Powiedz Elvisowi, żeby się stąd wyniósł, bo inaczej zacznę się przebierać w
jego obecności, więc zobaczy mnie półnagą i zostanie za to skrócony o głowę.
Wstrząśnięta i przerażona Leila usłuchała natychmiast. Gdy Hassan wyszedł,
Gretchen, nie zważając na jej obecność, włożyła podróżny strój w kolorze khaki, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl