[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wręcz nieznośny.
- Co zrobisz? - zapytała Esme.
- A co mam zrobić? To nie moja sprawa.
Esme popatrzyła na nią ze zdziwieniem.
- Przecież kochasz się w doktorze od dłuższego
czasu. Powinnaś przynajmniej mu to powiedzieć.
- Powiedzieć mu? - Matilda oburzyła się. - Wolę
umrzeć.
Siostra zignorowała to dramatyczne oświadczenie.
- Bzdura... kochasz go, Tilly?
- Tak. - Matilda zerwała się nagle, gazeta i papeteria
sfrunęły na podłogę. Wypadła z pokoju i pobiegła do
gabinetu ojca.
- Tato, mogę pożyczyć samochód? Pojadę tylko
do Sherborne, chciałabym złapać pociąg do Londynu.
Ojciec przyjrzał się bacznie jej twarzy, innej niż
zazwyczaj, i odgadł, że córka coś bardzo przeżywa.
- Oczywiście, że możesz. Na długo? Bo może być mi
potrzebny.
NAJCUDOWNIEJSZE AATO
153
- Och, o tym nie pomyślałam. Nie wiem, jadę
spotkać się z Jamesem... doktorem Scottem-Thurlowem
i jeśli... to znaczy, mogę wrócić dzisiaj... to zależy.
Pastor odłożył na bok kazanie.
- Hilary wraca z Salisbury po południu. Poproś
naczelnika stacji, on jej powie, żeby zabrała samochód
sprzed dworca. Będzie mogła przyjechać nim do
domu. - ZerknÄ…Å‚ na zegar stojÄ…cy na kominku.
- Lepiej siÄ™ pospiesz, moja droga.
Pocałowała jego siwą głowę i jak wicher pognała
na górę do swojego pokoju, gdzie zaczęła grzebać
w szafie. To ważna rzecz, żeby wyglądała jak najlepiej.
Spojrzenie rzucone na zegarek powiedziało jej, że
jeśli chce złapać pociąg, to długie rozważania nad
garderobą nie są możliwe. Włożyła dwuczęściowy
kwiaciasty komplet. Co prawda doktor widział go
często, ale kto by się tym przejmował?
Powinna poÅ›wiÄ™cić nieco czasu makijażowi i fryzu­
rze, ale nie mogła. Wrzuciła więc jeszcze pieniądze
i trochę drobiazgów do torebki, pospiesznie ucałowała
rodziców i pobiegła do szopy, w której stało auto.
Natknęła się tam na Esme.
- Znowu to włożyłaś - burknęła siostra - oczywiście,
jeśli doktor cię kocha, to nie będzie mu przeszkadzać,
nawet gdybyś owinęła się workiem.
- No nie wiem - powiedziała impulsywnie Matilda.
- Czasami myślałam... ale wtedy byłam pewna, że on
mnie nie...
Wskoczyła do samochodu, a Esme zajrzała przez
opuszczonÄ… szybÄ™.
- Wkrótce się dowiesz...
Obejrzała się za siebie, ale Matilda zajęta starterem
nie dostrzegła szerokiego uśmiechu na jej twarzy.
Rolls-royce wjechał przez otwartą bramę i stanął.
- Jedz do tyłu ostrożnie.
Samochód zapalił i Matilda zaczęła wyjeżdżać tyłem
154 NAJCUDOWNIEJSZE LATO
z szopy. Z boku domu było dość miejsca, aby zawrócić.
Zerknęła pobieżnie do wstecznego lusterka, przeraziła
się i zahamowała tuż przed rolls-royce'em blokującym
drogÄ™.
Doktor Scott-Thurlow wysiadł, a za nim wyskoczyły
psy. Esme, nie bez żalu, że ominie ją coś ciekawego,
gwizdnęła na nie i poszła na tyły domu.
Doktor podszedł bez pośpiechu do samochodu,
otworzył drzwiczki i zaczekał, aż Matilda wysiądzie.
- Wybiera się pani dokądś? - zapytał.
Drżąc z wrażenia, że go widzi, i że o mały włos nie
rozbiÅ‚a jego rolls-royce'a, wykrztusiÅ‚a z siebie: - Wje­
chałam niemal na pański samochód. Mogłam go
zniszczyć...
Ujął jej ręce w swe dłonie.
- Samochody marki rolls-royce nie tak Å‚atwo siÄ™
rozbija. Czy jechała pani na spotkanie ze mną?
- A kiedy kiwnęła głową, rzekł: - Tak myślałem.
Bardzo uparta z ciebie dziewczyna, kochanie... to
przez te twoje piękne rude włosy oczywiście. Mam
jednak nadzieję, że jak się już pobierzemy, spokojnie
wysłuchasz, kiedy będę miał ci coś do powiedzenia.
- Nie kochasz jej?
- Nie. I nigdy nie kochałem. Jakże uroczo jesteś
bezpośrednia, moja dziewczynko. - Uśmiechnął się do
niej. - Kocham cię, a ty o tym wiesz w głębi serca.
Pokochałem cię od chwili, gdy pierwszy raz ujrzałem cię
w kościele. Od tamtej pory myślałem o naszym ślubie,
ale najpierw musiałem zerwać zaręczyny z Rhodą. Nie
byłem zresztą pewny, czy ty mnie kochasz.
- Jak mogłeś być pewny? Przecież nigdy nie
zdradziłam się ani słówkiem.
-  Jest język w oczach, licach jej i ustach..."
- Szekspir, Troilus i Kresyda - powiedziała Matilda.
- Wobec tego dlaczego nie...?
Pochylił się i delikatnie ją pocałował.
NAJCUDOWNIEJSZE LATO 155
- Kochana moja, a kiedyż to ośmielałaś mnie do
czegokolwiek?
- Nie potrzebujesz ośmielania - odparła stanowczo.
- Wiesz, jak postÄ™pować w życiu. OsiÄ…gnÄ…Å‚eÅ› powo­
dzenie i niczego chyba się nie lękasz... jesteś tak
spokojny.
- %7łycie ty moje, widzę, że zupełnie nic o mnie nie
wiesz. Będziesz miała wiele lat na to, by odkryć,
jakim jestem człowiekiem. - Przyciągnął ją do siebie
i wziÄ…Å‚ w ramiona. - Jednej rzeczy musisz siÄ™ jednak
nauczyć natychmiast. Nie zamierzam tracić czasu.
- Pocałował ją znowu, a teraz nie był to z pewnością
delikatny pocałunek.
- Och, mój Boże - szepnęła. - Co...?
- Wyjdz za mnie, Matildo. Będziesz mnie mogła
pytać, o co zechcesz, jak się pobierzemy, ale teraz
jedno tylko pytanie: Czy mnie kochasz?
- Tak, och, nie masz pojęcia jak bardzo.
- Z wielkÄ… rozkoszÄ… siÄ™ o tym przekonam, naj­
droższa. Chodzmy powiedzieć to twoim rodzicom...
Najpierw jednak... - ObjÄ…Å‚ jÄ… mocno, przycisnÄ…Å‚ do
siebie i pocałował, a cała rodzina Finchów, obserwująca
tę scenę bez zażenowania z okien, wydała westchnienie
zadowolenia.
Pastor poszedł do piwnicy po butelkę szampana,
którą chował na specjalne okazje. Matka stawiająca
kieliszki na tacy myślała ze złośliwą satysfakcją, że
łady Fox wyprowadzi to z równowagi, a Esme - ta
oddawała się marzeniom o stroju druhny.
Młodym nie było wcale spieszno do rodziców.
Jeszcze przez długą chwilę stali tak, złączeni ze sobą
gorącym pocałunkiem. Odnalezli prawdziwą miłość
i byli szczęśliwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl