[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kobiet nie czuł wiele, prócz nieuważnej wrogo-
ści. Par razy próbował z nowo poznaną nawią-
zać romans, wezwał nawet raz i drugi którąś do
domu, ale już w pierwszej minucie na dworcu
czy w kawiarni, w pierwszym rzucie oka,
w przerwie mi dzy dwoma słowami powitania
było dlań jasne, stawało przed nim z zimną dra-
pieżną oczywistością, że była to pomyłka, że nie
czuje do tej kobiety, do żadnej kobiety, pożąda-
nia ani nawet sympatii, i że każda chwila obco-
wania z nimi b dzie m ką. Nie wydawał im si
smutny, potrafił si śmiać, a nawet zabawić, jak
gdy wykładał udawał energi i krwistość, które
miały mu zjednać studentów zwłaszcza, odru-
chowo, studentki ale gdy wychodził do ubika-
cji w uniwersyteckim korytarzu, to alkohol był
siłą nap dową jego swady. Gdy wracał do domu,
kończył si upijać, i dzi ki temu niczego nie mu-
siał pami tać, z pami ci wymywały mu si obra-
zy tego, co zrobił i kiedy poszedł spać, i co czy-
218 Perseidy
tał, i czy czytał przed snem, w pami ci tkwił
mord na nim dokonany, sprawiedliwie czy nie,
ale raz na zawsze.
l
Pod siedzeniem samochodu turlała si rezerwo-
wa butelka, z której si napił, jadąc, a w kiesze-
ni lewych drzwiczek leżał woreczek gozdzików,
które przeżuwał, by ewentualny policjant nie
wyczuł z jego ust zapachu alkoholu. Pojechał do
Zródmieścia ulicami coraz bardziej zatłoczony-
mi i odczekał do dziesiątej, by otwarła si szkol-
na ksi garnia na Kredytowej, przed którą mło-
dzież odsprzedawała sobie od rana zużyte
i tańsze podr czniki. Uważał t ksi garni za
ważną i cz sto do niej zachodził, ch tniej niż do
tych, które nadymały si na nowomod pisania
i wątłe snobistyczności, bo tylko tu znajdywał
książki podstawowe, o których gdzie indziej na-
wet nie wiedziano. Tym razem nabył Słownik
Odkrywców i Podróżników, słownik Mitów
Zwiata, i z przyjemnością stwierdził, że na pół-
ce, obok albumu o chomiku syryjskim, stoi ów
Słownik Morfologii Owadów, który go tak zajął
od Berkeley. Zawahał si nad podr cznym le-
ksykonem Pisarzy Antycznych, ale pomyślał, że
to nie na teraz. Wziął zamiast Małą Encyklope-
di Lasu, bo przypomniał sobie, że jedzie do la-
su. Patrzył uważnie po tłumie młodych ludzi
kr cących si wokół stoisk, ale nie dostrzegł
Czerwone i czarne 219
wśród nich wysokich, ale raczej kr pych żad-
nej twarzy ładnej, żadnego pi knego ciała. Do
działu książek dzieci cych nie wszedł, mimo że
spojrzał w jego głąb: nawet gdyby odruchowo
był kupił książeczk dla młodszego synka, nie
wiedziałby gdzie ją wysłać, ani jaką, synek pozo-
stał dla niego tak mały, jak gdy został zabrany,
a przecież przez ten cały czas rozstania musiał
wyrosnąć.
l
Nie ociągał si z odjazdem, ale przed samym ru-
szeniem wyjął z torby i otworzył gdzie bądz ten
zajmujący słownik, i przeczytał zapis patagium,
kojarzÄ…cy mu si z PatagoniÄ…, a potem korema
i jej skleryt, kojarzÄ…ce si z bohaterkÄ… imieniem
Korema i jej Sklerytem: gdzie? W Patagonii.
Kto? Korema, z nim, ze Sklerytem. W słowie
skleryt mogła być i skleroza, zesztywnienie wie-
kiem czy z charakteru, ale raczej sztylet, zadajÄ…-
cy razy, coÅ› z odbytu (twardy mocny kochanek),
też coś jasnego kler, clair, chiaro. Sklejenie z
bratem biskupem, czy rozjaśnienie starcze. Pa-
tagonia mogła podobnie być podwórcem pi k-
nej greckiej willi, na której przejeżdżano białe
ciepłe konie, patataj patataj. A obok było gimna-
zjum dla chłopców, dla jego synów, szkoła. Zaj -
ło go na chwil hasło oviruptor. Seksualny czło-
nek rozrywał w tym słowie jaja (ovi) lub jajniki,
dokonywał ruptury, p kni cia, rozstania. Wielo-
220 Perseidy
mówne si wydawały typy rureczek jajniko-
wych: panoistyczny, co nakazało myśleć o pante-
izmie, ale i o paranoii; meroistyczny, może od
Merowingów, bardziej średniowieczno ciemny?;
politroficzny, czyli muzyczny od polifonii, wie-
loraki w swym brzmieniu, na pewno pi kny; te-
lotroficzny, od Tellus, ziemia, pogaństwo, wul-
kan, przy tropach; i akrotroficzny, kojarzÄ…cy si
[ Pobierz całość w formacie PDF ]