[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- No właśnie. Teraz walec wleci spokojnie w zasięg ziemskich radarów.
Pojawią się setki komisji, niezależni specjaliści... I znajdą tu naszą broń,
z naszymi odciskami. Będą wiedzieć, czyje to jest, prawda? Od razu! I co
się stanie, jeśli przypadkiem okazałoby się, że ludzi od tych odcisków już
nie ma wśród żywych? Co zrobi nasz kochany rząd Moonsungowi? Co
zrobi mu opinia publiczna?
Dante uśmiechnął się. Zdjął swój hełm i upuścił na ziemię. - Zrzucać
wyposażenie - rozkazał.
- Dante, mam jedną prośbę - Toy usiłowała zasłonić się kocem, żeby móc
się przebrać.
- No?
- Shainee... Chcę, żeby wróciła ze mną na Ziemię. Wzruszył ramionami.
- Mamy jeden wolny skafander - zerknął na trupa inżyniera.
69
Odszedł, a Mobutu nachyliła się nad Toy. - Przebrałaś się? - powiedziała
groznie. - A wiesz, co ci teraz zrobię? Toy osłoniła się rękami. Mobutu
chwyciła ją i posadziła sobie na karku. Będziesz
Będziesz jechać "na barana" - mruknęła. - Przynajmniej raz w życiu
zobaczysz, jak wygląda świat widziany z góry, mała...
- Dobra - powiedział Hot Dog. - Masz u mnie piwo w najbliższym barze.
- Akurat... - Maybe Not splunęła na trawę. - Ona nie przechla tego, co jej
sÄ… winni ci wszyscy ludzie w walcu.
- Nie zapłacą... - westchnął Hot Dog. - To świry...
"Złomowisko" wracało z zupełnie przyzwoitym przyspieszeniem jednego
g. Na więcej nie było już ich stać. Monstrualny zbiornik paliwa, do któ-
rego ich dospawano, był prawie pusty. Całe miesiące podróży...
Dante wyprosił inżynierów ze sterówki. Przy jednym g nie trzeba było
sterować - silnik Centaura dusił się, jakby był na jałowym biegu... Kom-
putery radziły sobie doskonale same.
Dante skinął na Toy. Kiedy znalezli się sami w sterówce, zaryglował
drzwi i przysiadł na obudowie maszyny, którą zdemontowali w walcu.
- Mam dla ciebie dwie wiadomości. Dobrą i złą... Odskoczyła.
- Obiecałeś, że nie tkniesz mnie palcem!
- Ja zawsze dotrzymuję słowa - włożył wskazujący palec do ust i oblizał
starannie. Drugą ręką wyjął z kieszeni papierową tutkę, rozerwał i umo-
czył swój palec w białym proszku.
- Nieeeee! ! !
- Obiecałem, że nie dotknę - podszedł do niej. - To nie dotknę. Ale nie
może tak być, żeby żołnierz mierzył w głowę swojemu dowódcy. Pode-
tknął jej palec pod nos. Zwymiotowała gwałtownie. Podetknął jeszcze
raz. Zwymiotowała momentalnie znowu. Opadła na podłogę i usiłowała
się cofnąć. Znowu przysunął palec do jej nosa. Zwymiotowała, właściwie
to już samą śliną.
- Nie... proszę... - telepało nią okrutnie. - Zabijesz mnie. - Znam ludzką
wytrzymałość - powiedział spokojnie. Chryste! Po prostu ją wynicował.
Obudziła się po jakimś czasie zwinięta w kłębek w jakimś kącie, usiłując
złapać choć jeden głębszy oddech. Podniósł ją bez trudu. Posadził drżącą
i dygocącą na małej metalowej ławeczce. Sam usiadł obok. - A teraz
dobra wiadomość.
70
Nie była w stanie odpowiedzieć. Telepało nią tak, że bezwiednie przytu-
liła się do jego ramienia, chcąc znalezć gdzieś choć trochę ciepła, choćby
miało to być po prostu ciepło ludzkiego ciała.
- Od dzisiaj jesteś moim prawdziwym psem - zapalił papierosa i zacią-
gnął się głęboko. - Jak będę miał jakieś poważne zlecenie; zadzwonię po
ciebie, mała suko.
Nie mogła odpowiedzieć. Dygotała przyciśnięta do jego ramienia, nic nie
widziała bez okularów, które leżały gdzieś na podłodze, tak bardzo
chciała choć papierosa, ale nie była w stanie poprosić.
- Masz - położył jej na kolanach swój prywatny karabinek Mannlichera. -
Na pamiątkę, małpo.
Chciała papierosa, a nie karabin!!! Ale nie mogła tego powiedzieć. Dante
zaciągnął się znowu. Patrzył na gwiazdy migoczące na ekranach.
- Ale pięknie - westchnął. - Brakuje tylko muzyki.
Papierosa, papierosa, papierosa... Jak to powiedzieć przez zaciśnięte
zęby?
- Zaśpiewaj mi coś, Toy. Toy?...
71
72
[ Pobierz całość w formacie PDF ]