[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miast przykuÅ‚y przepiÄ™kne dekoracje. Karmazynowe i zÅ‚o­
te draperie połyskiwały z każdego zakątka, salę rozświetlał
zaÅ› ogromny żyrandol. Dziewczyna poczuÅ‚a siÄ™, jakby we­
szła do namiotu jakiegoś sułtana. Była pełna podziwu dla
twórczej inwencji lady Hogart.
Zamiast krzeseÅ‚ na podÅ‚odze piÄ™trzyÅ‚y siÄ™ stosy jedwab­
nych poduszek. Kilka dam i gentlemanów leżało na nich,
swobodnie rozmawiajÄ…c.
Grace aż oniemiała z zachwytu.
- Widzisz, Elizo, co oferuje nam życie? Musimy tylko
znalezć odpowiednich mężów.
- Grace, jesteÅ› taka naiwna. - Eliza zdegustowana popa­
trzyła na siostrę. Chciała rozwinąć ten wątek, ale nagle
w tłumie dostrzegła lorda Somerton i jego wuja Pendera.
Obaj mężczyzni stali naprzeciw kominka. Poczuła, jak
przenika jÄ… dziwny dreszcz.
Somerton.
Grace podążyła za wzrokiem siostry.
- Oto i on - powiedziała raczej znudzonym głosem. -
Lord Somerton i jego wuj Pender.
Twarz Elizy rozjaÅ›niÅ‚ uÅ›miech. DziÄ™ki Bogu jest urato­
wana. Już chciała ruszyć pomiędzy wytwornie odzianymi
gośćmi w stronę Magnusa, gdy Grace chwyciła ją w pasie
i przytrzymała na miejscu.
- Elizo, nie możesz do niego podejść. To po prostu nie
uchodzi.
Eliza zamrugała oczami ze zdziwienia.
- A zatem jak, do diabła, mam z nim porozmawiać? Czy
mam krzyczeć przez całą salę?
- Oczywiście, że nie. - Grace posłała jej grozne spojrzę-
scandalous
nie. - Podejdziemy tam razem. Wtedy nikt nie będzie mógł
mieć do ciebie żadnych pretensji.
Eliza westchnęła zrezygnowana.
-Jesteś pewna? Nie chciałabym zmniejszać twych szans
na dobrą małżeńską partię.
Grace, która zaczęła już rozglądać się za odpowiednimi
kandydatami, zlekceważyÅ‚a uwagÄ™ Elizy. Po chwili obie sio­
stry ruszyły przez zatłoczoną salę balową.
Eliza za wszelkÄ… cenÄ™ pragnęła dowiedzieć siÄ™, z kim roz­
mawiają hrabia i jego wuj. Ale pomiędzy nimi znajdowało
się zbyt wielu gości. Dziewczyna widziała jednak dokładnie
granatowy surdut Magnusa i jego bryczesy. Na Boga, wy­
glądał oszałamiająco.
Poczuła, że jej policzki płoną. Aapczywie wyławiała każdy
detal.
Kiedy tak przechadzały się po sali, Eliza zauważyła, że
coraz więcej dam marszczy brwi na jej widok. Do diabła,
patrzyły na nią, jakby wdepnęła w... chwileczkę. A może?
Eliza zatrzymała się, po czym spojrzała na swoje trzewiki.
Były czyste. Potem obejrzała dokładnie swoją suknię. Nie
było na niej nic, co mogłoby wywoływać nieprzychylne
reakcje. Dlaczego zatem kobiety patrzyÅ‚y na niÄ… w tak dziw­
ny sposób?
I nagle do uszu Elizy dotarł strzęp rozmowy, który
wszystko wyjaśnił.
- Cóż, to prawda, mówiÄ™ ci - odezwaÅ‚a siÄ™ do swej towa­
rzyszki jakaś otyła jejmość. - Jestem przekonana, że panna
Merriweather bardzo interesuje hrabiego.
Eliza miała ochotę wybuchnąć śmiechem. Gdyby tylko
znali prawdÄ™!
Ale gdy grupa kobiet odsunęła siÄ™ na bok, Eliza zobaczy­
ła coś, co sprawiło, że na moment znieruchomiała.
- Czy coÅ› siÄ™ staÅ‚o? - Grace potrzÄ…snęła ramieniem sio­
stry.
- Nie, oczywiście, że nie.
scandalous
Ale nie wszystko było w porządku. Magnus rozmawiał
z innÄ… kobietÄ….
I choć kobieta ta byÅ‚a odwrócona tyÅ‚em, to Eliza od ra­
zu zorientowaÅ‚a siÄ™, że jej wdziÄ™k dorównuje urodzie Mag­
nusa. PiÄ™kna, szmaragdowa suknia podkreÅ›laÅ‚a jej wspania­
łą figurę. Miedziane włosy, które opadały na ramiona
dziewczyny, zdobiły migoczące brylanty.
Jednak to nie obecność tej kobiety wprawiÅ‚a ElizÄ™ w za­
kÅ‚opotanie. ChodziÅ‚o raczej o reakcjÄ™ Magnusa. Kiedy roz­
mawiał ze swą towarzyszką, jego oczy zdawały się płonąć
jakimś wewnętrznym blaskiem.
Na Boga! Co powiedziałyby jej ciotki, gdyby spostrzegły,
że lord Somerton interesuje się inną kobietą? Och, sytuacja
przedstawia siÄ™ zle. Bardzo, ale to bardzo zle. Ich ukÅ‚ad roz­
padał się niczym domek z kart.
Eliza odwróciÅ‚a siÄ™ i dojrzaÅ‚a swe odbicie w lustrze. Pod­
niosła dłoń i dotknęła swych zwykłych, niczym nieozdobio-
nych wÅ‚osów. A potem popatrzyÅ‚a w dół, na prostÄ… bÅ‚Ä™kit­
ną sukienkę, i skrzywiła się.
Grace, chcÄ…c odwrócić uwagÄ™ Elizy od jej niezbyt ko­
rzystnego wyglądu, rzuciła z westchnieniem:
- Nie wierzę własnym oczom. Lord Somerton flirtuje...
z tÄ… kobietÄ….
- Nie, nie flirtuje - odparÅ‚a Eliza, ze wszystkich siÅ‚ sta­
rajÄ…c siÄ™ zachować zimnÄ… krew. - On jest po prostu... uprzej­
my. W końcu to przecież przyjęcie.
Jak bardzo pragnęła, by jej sÅ‚owa rzeczywiÅ›cie odzwier­
ciedlały prawdę.
Widok hrabiego z innÄ… wcale nie byÅ‚ miÅ‚y. Ale nie dlate­
go, że Eliza czuła się zazdrosna. Na pewno nie.
Była po prostu... rozczarowana. Magnus powinien był
potraktować ich układ bardziej poważnie. Czy zupełnie nie
myślał o tym, że w ten sposób może wszystko zepsuć?
Grace zmrużyła oczy.
- On najwyrazniej nie zdaje sobie sprawy z twojej obec-
scandalous
ności. Zaraz go poinformuję, że tutaj jesteś - dodała i już
chciała ruszyć w kierunku Magnusa, gdy Eliza wyciągnęła
dłoń w stronę siostry, chcąc ją za wszelką cenę powstrzymać.
- Poczekaj! - zdążyÅ‚a tylko powiedzieć. W tej samej chwi­
li Grace zaczepiła lewym trzewikiem o krawędz dywanu, po
czym jak długa runęła na stos poduszek ze złotego jedwabiu.
Oczy Elizy stały się okrągłe z przerażenia, ale Grace
szybko usiadła. Wtedy też znalazła się twarzą w twarz
z młodym mężczyzną, który klęczał tuż obok. Dziewczyna
podniosła wzrok i zaczęła mu się uważnie przyglądać. Na
jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
Eliza chciaÅ‚a pomóc siostrze, ale mina Grace podpowie­
dziaÅ‚a jej, że niepotrzebnie siÄ™ niepokoi. Dziewczyna roz­
cierała kostkę. Prawą kostkę.
- Czy wszystko w porządku? - spytała Eliza, pochylając
siÄ™ nad Grace.
Jej siostra uśmiechnęła się łagodnie.
- Chyba tak, choć wydaje mi siÄ™, że mogÅ‚am skrÄ™cić so­
bie kostkÄ™ - odparÅ‚a, trzepoczÄ…c rzÄ™sami w stronÄ™ nieznajo­
mego, podczas gdy on pomagał jej oprzeć się na poduszkach.
- Powiadomię ciotki - powiedziała Eliza, prostując się
i wygładzając swą suknię.
- Nie ma takiej potrzeby. - Grace wprost jaśniała pod
wpływem spojrzenia swego nowego towarzysza. - Wydaje
mi się, że muszę po prostu chwilę tu posiedzieć i odpocząć.
Idz, Elizo. Poszukaj lorda Somerton. Jestem pewna, że... -
Grace wskazaÅ‚a dÅ‚oniÄ… na mężczyznÄ™, najwyrazniej oczeku­
jąc, że ten się przedstawi.
- Och, proszę mi wybaczyć. Dabney. George Dabney, do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl