[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pozwól więc, że pojadę do ciebie. Zesztywniała.
- Nie.
Jej reakcja zabolała go. Jeszcze żadna kobieta mu nie odmówiła.
- Czy może twój kot mnie nie polubi?
- Trent mógłby cię postrzelić.
Jej odpowiedz była tak niespodziewana, że wybuchnął śmiechem.
- Rzeczywiście. Byłaby to niepożądana komplikacja.
Oparł swoje czoło o jej, licząc, że go pocałuje.
Ale usłyszał tylko, jak westchnęła głęboko.
- Nie zrobiłam dobrego wrażenia na twoim ojcu. Może jednak przemyślisz wszystko jeszcze raz
i znajdziesz sobie innÄ… towarzyszkÄ™ na bal.
Fakt, że nie trafił, ale było już za pózno na zmiany. A poza tym, nie chciał iść na bal z inną
kobietą. Chciał być z Lily, ubraną w olśniewającą, seksowną, czerwoną sukienkę. Poważny
mężczyzna nie zaręcza się jednego dnia z jedną kobietą, a drugiego dnia idzie na bal z inną.
Patrzyła na niego z troską w oczach.
- Rick, nie chcę być dla ciebie ciężarem.
- Nie jesteś. Jesteś inteligentną kobietą. Jeśli mój ojciec jest choć w połowie tak bystry, za
jakiego go uważam, to wkrótce się o tym przekona. - Wycisnął pocałunek na jej czole. - Mamy
trzy dni do balu. Chcę, żebyśmy byli ze sobą jak najczęściej.
Trzy dni, a co pózniej? Ze względu na fałszywe zaręczyny będą ze sobą nieco dłużej. Ale jak
długo? Może jego ojciec ma rację?
- Możemy spotkać się jutro w porze lunchu powiedziała z wahaniem w głosie.
Jej zaangażowanie w pracy przypomniało mu o własnych obowiązkach. Ostatnio je zaniedbywał,
ale nie czuł się z tego powodu winny.
- To wszystko, co możesz mi ofiarować? - Wziął ją w ramiona i zaczął błądzić dłońmi po jej
ciele.
- Obawiam się, że tak. A czy nie mówiłeś, że masz bardzo pilny projekt do skończenia?
Westchnął i założył pasmo jej włosów za ucho. Lily nigdy nie postępowała tak, jak oczekiwał.
Większość jego kochanek miała mu za złe, że zbyt dużo czasu spędza w pracy.
- Tak, mówiłem.
- Mogę przygotować lunch i przyjechać do ciebie.
- Kanapki z masłem orzechowym? - roześmiał się.
Lily uśmiechnęła się również.
- Postaram się przygotować coś innego.
Wyczytał z jej oczu seksowną obietnicę. Poczuł jakby prąd przebiegi mu po ciele.
- A więc do jutra. I zarezerwuj sobie czas na długi lunch, Lily.
Lily burczało w brzuchu, jakby miała tam gniazdo szerszeni. Nigdy dotąd nie spędzała czasu na
lunchu jak na tandetnym filmie. Jednak wyraz oczu Ricka wczoraj wieczorem obiecywał znacznie
więcej niż lunch.
Wysiadła z samochodu, wyciągając z niego wielki koszyk piknikowy. Maggie szczekając głośno
pędziła do niej w podskokach przez trawnik, żeby się przywitać. Za nią szybkim krokiem szedł
Rick. Serce Lily zabiło mocniej, Wykrochmalona biała koszula opinała jego szerokie ramiona.
Dwa guziki od góry nie były zapięte i nie zaciągnięty krawat wisiał luzno na szerokiej klatce
piersiowej. Czarne spodnie miały tak ostre kanty jak ostrze maczety i zakrywały umięśnione nogi,
których duże stopy obute były w doskonale wyczyszczone buty. Wyglądał tak, jak powinien
wyglądać milioner-architekt. Z zapartym tchem spojrzała mu w oczy.
Rick wyjął z jej rąk koszyk, a drugą ręką objął ją w talii i przyciągnął do siebie, żeby pocałować
roztapiającym mózg i zmiękczającym nogi pocałunkiem. Smakował miętą i męskim głodem, i
pachniał rozkosznie. Jej własny głód przybrał na sile. Zarzuciła mu ręce na szyję, przyciskając
swoje nieco obolałe i wrażliwe piersi do jego umięśnionej klatki piersiowej. Jęknęła, gdy ich
języki się spotkały.
- Miej litość nade mną - wymruczał Rick. - Wejdzmy lepiej do domu, zanim nas zaaresztują.
Trzymając się za ręce poszli w stronę do domu. Czy jej matka doświadczała podobnych przeżyć?
Czy jej również wydawało się, że zwykły dzień zmieniał się nagle w dzień świąteczny, kiedy
spotykała się z jej ojcem? Czy również czuła, jak serce płonie jej w piersi? Czy zawsze miała czas,
kiedy jej kochanek prosił ją o spotkanie? Czy byłą tak zakochana, że ignorowała nieuchronny
koniec romansu?
Rick postawił koszyk na kuchennym stole i odwrócił się do niej.
- Lily?
- Za dwie godziny muszę spotkać się z Trentem we młynie.
- Jesteś głodna?
- Nie za bardzo.
Chwycił ją na ręce i skierował się w stronę schodów. Lily oparła głowę na jego piersi i
uśmiechnęła się. Nie mogła przyzwyczaić się do noszenia na rękach.
W sypialni Rick postawił ją przy łóżku i zaczął rozpinać guziki przy jej dżinsowej bluzce.
Rozbierał ją wolno, całując te miejsca, które właśnie odsłonił. Po chwili spostrzegła, że rozpina
guziki koszuli i wyjmuje pasek ze spodni.
Spojrzała mu w oczy, a potem przesunęła wzrok na jego szeroką klatkę piersiową, płaski brzuch
i długie nogi. Patrzyła jak zahipnotyzowana. Opadł na nią i głośno wciągnął powietrze. Całował jej
wargi, ramiona i piersi. Jego usta powoli przesuwały się po brzuchu.
- Jesteś cudowna - wyszeptał. Po chwili poczuła go w sobie. Jego ruchy były zdecydowane i
szybkie. Lily poruszała biodrami i unosiła się na łóżku, wydając ciche jęki. Za każdym razem,
kiedy w nią wchodził, odczuwała coraz silniejszą rozkosz. Chociaż wypełniał ją całą, starała się
jeszcze bardziej do niego zbliżyć. Ich ciała znalazły wspólny rytm. Znowu całował jej piersi. Ich
oddechy mieszały się. Zgarnął z jej czoła pasmo włosów i dotknął ustami tego miejsca. - Lily, co
powinienem z tobą zrobić?
Retoryczne pytanie. Ona miała nie jedno, lecz wiele tego typu pytań, poczynając od
najważniejszego. Czy ją kocha? Nie wyobrażała sobie zakończenia ich bliskości, ale
wypowiadając głośno swoje myśli, mogła wznieść ścianę między nimi. Przytuliła się do niego i
pocałowała miejsce nad jego sercem.
Kochała go. Kochała go tak mocno, jak jeszcze nie kochała nikogo. Solidaryzowała się teraz ze
swoją mamą, ponieważ zrozumiała, co mogła ona czuć do Iana Richmonda.
Rick nie potrafił nazwać uczucia, które zagościło w jego sercu. Przebiegł palcami po plecach
Lily, a ona natychmiast mu odpowiedziała. %7ładna z kobiet, z którymi spotykał się do tej pory, nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]