[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bowiem drogi są tam wysadzane owemi marnościami ziemskiemi. Co mówię. Nawet schylać
się nie trzeba, albowiem od tego są dzicy krajowcy, którzy muszą wam służyć każdej chwili.
Nie warto sobie strzępić gęby opowiadaniem, że bez wszelakiej uprawy, ni pracy ziemia
wydaje tam sama cytryny, jabłka granatowe, pomarańcze, ananasy i mnóstwo innych
wybornych, a nieznanych w naszym nędznym kraju owoców. Jest to raj, basta. Gdybym
wyparzał sobie jadaczkę pustą gadaniną do kobiet i dzieci, opowiadałbym im do rana duby
smalone o tych wszystkich smakołykach. Ale mówię do mężczyzn, przeto słuchajcie...
Pomijam dalsze zachwalania i wywody o sławie i łasce monarszej, ale zaręczam ci, że
dorównał w zapale Demostenesowi, a Cyceronowi w obfitości słów, porównali i obrazów.
Rezultat był taki,
że sześciu, czy siedmiu nieszczęśników zgodziło się umrzyć na żółtą febrę w bagnach
Indochin. Otóż widzisz drogi mój chłopcze, że niebezpieczną bronią jest krasomówstwo,
którem posługuje się genjusz sztuki zarówno w dobrym, jak i złym celu.
Podziękuj Bogu Rożenku mój, że nie wyposażył cię talentami żadnego rodzaju, a
przezto uchronił od hańby zostania kiedyś szerzycielem nieszczęść pośród ludu. Ulubieńców
Opatrzności poznaje się po tem, że nie mają rozumu, ja zaś przekonałem się, iż do nich
zaliczać się niestety nie mogę, gdyż owa dość znaczna inteligencja, jaką spodobało się Niebu
pokarać mnie była, zawsze i jest dotąd ciągłą przyczyną niebezpieczeństw w tym świecie, a
kto wie czy i w przyszłem życiu nie stanie mi na przeszkodzie.
Cóżby się dopiero działo, gdyby duch i serce takiego Cezara osiedliły się w biednem
ciele mojem! %7łądze me nie znałyby różnic płci i nie znałbym litości! Rozniecałbym wewnątrz
i zewnątrz państwa straszliwe wojny. Wspomnieć tu należy, że wielki Cezar miał duszę
wykwintną i coś w rodzaju łagodności. Umarł przyzwoicie zakłuty sztyletem cnotliwego
mordercy. O dniu nieszczęsny id marcowych, dniu na wieki przeklęty, w którym przepojone
zasadami chamy zniweczyły owego uroczego potwora! Godzien jestem opła
kiwać boskiego Cezara porówni z Wenerą, matką jego, a nazywam go potworem z
czułości tylko, gdyż w zrównoważonej duszy jego nie było żadnej innej dysharmonji prócz
nieokiełznanej żądzy władzy. Miał przyrodzone poczucie rytmu i miary i lubował się czasu
swej młodości zupełnie jednako w rozpuście, jak gramatyce. Był krasomówcą, a piękność
jego postaci zdobiła umyślną oschłość wywodów. Kochał Kleopatrę z tąsamą geometryczną
ścisłością, jaką widzimy we wszystkich jego zamierzeniach i czynach. W pismach i działaniu
okazał genjusz jasności, był też zwolennikiem pokoju i ładu w samym nawet odmęcie wojny,
a przytem tak wrażliwy na harmonję i zręczny w konstrukcjach jurydycznych, że mimo naszej
dotychczasowej barbarji żyjmy ciągle jeszcze pod urokiem majestatu praw jego państwa,
które uczyniły świat tem, czem jest obecnie.
Widzisz tedy synu mój, że nie szczędzę mu pochwał, ni uczucia. Jako wódz, dyktator,
czy pontifex maximus modelował świat pięknemi rękami swemi. A czemże ja byłem?
Profesorem retoryki w kolegjum w Beauvais, sekretarzem pewnej śpiewaczki operowej,
bibljotekarzem Jego WielebnoÅ›ci ksiÄ™dza biskupa w Séez, pisarzem katedry Å›w. Inocentego i
nauczycielem syna ojca twego w gospodzie  fiod Królową Gęsią Nóżką .
Prócz tego sporządziłem piękny katalog cennych rękopisów, skomponowałem kilka
paszkwilów, o których lepiej nie wspominać, oraz skreśliłem na papierze do owijania świec
kilkaset maksym, których wydać nie chce żaden nakładca. Mimoto nie zamieniłbym się z
Juljuszem Cezarem, gdyż wielki by przezto poniosła despekt niewinność moja, a wolę być
raczej człowiekiem ciemnym, biednym i pogardzanym, jak to jest wistocie, niż wznieść się na
one wyżyny, z których wskazuje się światu nowe drogi przeznaczenia krwią zalane.
Ten oto sierżant, drogi Rożenku, którego wrzask aż do nas dochodzi obiecujący onym
biedakom i durniom sousa dziennie, oraz chleb i mięso nasuwa mi głębokie refleksje na temat
wojny i armji. Różne miałem zawody prócz żołnierki, gdyż ten fach napawał mnie zawsze
obrzydzeniem i strachem, skutkiem złączonego z nim serwilizmu, fałszywego zrozumienia
sławy i okrucieństwa. Te rzeczy sprzeczne są wprost z naturą moją zamiłowaną w pokoju, z
namiętnem umiłowaniem wolności, oraz nastrojem umysłu, który wie co sądzić o sławie i
taksuje Wedle właściwej miary sławę muszkietera.
Pomijam tu zresztą zamiłowanie nieprzezwyciężone do rozmyślań, któremuby stały
bardzo na przeszkodzie ćwiczenia szablą, strzelanie
i wogóle cała mustra. Nie pragnąc zostać Cezarem, zrozumiesz, że nie myślę również
stać się kapralem Cezara i nie kryję się wcale z tem, iż służba wojskowa wydaje mi się
najstraszliwszą zarazą, szalejącą pośród narodów rządzonych systemem policyjnym.
Jest to pogląd filozoficzny, przeto nie może go podzielać znaczna liczba osób, toteż
nie zbraknie królom, ni republikom nigdy chyba żołnierzy do parad i do najkrwawszych
nawet wojen. Czytałem u Blaizota  pod Obrazem św. Katarzyny traktat Machiavela i
zauważyłem, że jest ślicznie oprawny w pergamin. Wart jest grzechu, drogi chłopcze.
Osobiście cenię niezmiernie tego sekretarza Stanu Florentyńskiej republiki, który pierwszy
odjął czynom politycznym ów pozór podstawy sprawiedliwości, o którą oparci władcy
zarówno jak i republiki popełniały przez całe wieki łajdactwa i zbrodnie. Florentyńczyk ów,
widząc, iż ojczyzna wydana jest na łup wojsk najemnych, powziął myśl stworzenia armji
narodowej i patrjotycznej. Powiedział gdzieś w dziełach swych, że słusznem jest, by wszyscy
obywatele przyczyniali się do ubezpieczenia losu kraju, a przeto winni stać się żołnierzami.
Słyszałem to w księgarni od pana Roman, który, jak wiesz, jest nader gorliwym obrońcą praw
państwa. Idzie
mu jeno o dobro ogółu i uczuje się zadowolonym wówczas dopiero, kiedy wszystkie
interesy prywatne zostaną złożone w ofierze dobru państwa. Mechiawel tedy, oraz pan
Roman życzą sobie, byśmy wszyscy zostali żołnierzami, ponieważ wszyscy jesteśmy
obywatelami. Nie twierdzę jak oni, by to była rzecz słuszna, ale nie powiem też, iżby to nie
miało podstawy, a to dlatego, że słuszność i niesłuszność są to tematy rozumowania i w tych
sprawach decyzjÄ™ przyznajÄ™ sofistom.
- Co? - zawołałem przerażony - Czyż mnie uszy mylą? Twierdzisz mistrzu, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl