[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powietrzne na przykład mogłyby pochodzić ze szczeliny. I może to dlatego można
podróżować wodą, a nie tylko przez Wrota... Doprawdy bardzo ciekawe...
Peter mruczał coś do siebie, jakby chłopców w ogóle nie było. Może z przyzwyczajenia do
samotności.
- To wszystko powinniśmy zaobserwować podczas naszych podróży... - ciągnął
wynalazca. - Cała zagadka kryje się w okrętach. Okręty i woda. Okręty, woda i żagle
okrętowe. Nie zapominajmy o żaglach. Ponieważ to one chwytają wiatr.
Przerwał na moment ten monolog tylko po to, by spytać: - W Labiryncie był wiatr, prawda?
Rick potwierdził.
- Naturalnie, że był wiatr. Zawsze podnosi się wiatr, kiedy się rzeczy rozdzielają -
potwierdził Peter, głęboko wzdychając.
Tommi rozejrzał się dokoła nieco skrępowany. Przyszło mu do głowy, że zegarmistrz z tymi
swoimi dziwacznymi wynalazkami nie ma wszystkich klepek na miejscu.
Wymienił z Rickiem zatroskane spojrzenie, ale żaden z nich nie ośmielił się przerwać
Peterowi, który ciągnął niewzruszenie: - Powiadamy woda... Więc wszystkie Miejsca z
Wyobrazni, gdzie znajdują się Wrota Czasu, wiążą się również z wodą. Zgoda? W Krainie
Puntu to jest Nil, na Atlantydzie jest aż za dużo wody... W Ogrodzie Księdza Jana... powinna
być rzeka na wyżynie. W Eldorado jest jezioro..., a tu, w Wenecji... ba, w Wenecji,
wiadomo... W każdym razie właśnie dlatego nazywa się je Portami Snów, inaczej Metis nie
mogłaby do nich dopłynąć. Zatem... woda jest niezbędna. Woda .wypełnia szczelinę... Tak,
tak, to musi być właśnie tak... ale ciągle pozostaje pytanie: co to jest Miejsce z Wyobrazni?
Jak siÄ™ je tworzy?
Peter zrobił przerwę, a Tommi skorzystał z niej, by się włączyć: - Opisując je? - zapytał.
- Właśnie - odpowiedział wynalazca poważnie. -Miejsce z Wyobrazni tworzy się za pomocą
słów. Logos. Na początku było Słowo. Tak... Słowa tworzą miejsca. Poruszają wyobraznię.
Gdzie to ja miałem Biblię?
Peter podniósł się raptownie i zaczął grzebać pod stosem sprężyn i mechanizmów, aż
wyciÄ…gnÄ…Å‚ egzemplarz Biblii greckiej Andrea Torresaniego, wydanej w Wenecji w 1541 roku,
dla której oszalałby każdy kolekcjoner starodruków. Przewrócił parę kartek i odłożył ją na
dawne miejsce, nie przeczytawszy ani linijki.
Potem ze stosu różnych rzeczy wziął młotek i zaczął chodzić tam i z powrotem po izbie,
wymachując nim przed sobą. - Jasne, jasne, jasne... Bóg stworzył świat słowami. A zatem
człowiek, który jest uczyniony na jego obraz i podobieństwo, może w ten sam sposób
stworzyć inne światy, choć o wiele mniejsze. Maleńkie ograniczone miejsca.
W pracowni powietrze zrobiło się ciężkie. Rick i Tommaso wpatrywali się w młotek w rękach
wynalazcy z pewnÄ… obawÄ….
- Ale to, naturalnie, tylko głupstwa! - zaśmiał się Peter. - Spekulacje! Sofizmaty! Strata
czasu! Teologie! Dla nas kompletnie nieprzydatne!
Odrzucił młotek, który spadł na stos rupieci z wielkim hałasem.
- My przecież jesteśmy ludzmi racjonalnymi. Prostymi i praktycznymi! Chcemy
mechanizmów, które działają! Dokładnych wskazówek! Nas nie interesują spekulacje na
temat czasu!
- Hmm, tak - mruknÄ…Å‚ Rick, niezbyt przekonany.
- A zatem? - zapytał Tommaso, który zaczynał się niecierpliwić.
- Zatem... musimy się ruszyć! Już wam mówiłem o okręcie?
Chłopcy potwierdzili. - Coś wspominałeś...
- Bardzo dobrze. Także dlatego, że to było trzy miesiące temu, nie dalej. Uprzedziłem
natychmiast Leonarda i...
- Uprzedziłeś Leonarda? - zapytał speszony Rick.
- Jasne! Ale teraz koniec z gadaninÄ…, idziemy!
- DokÄ…d?
- Oni myślą, że mnie zabili... teraz więc pogrzebią w twoim plecaku, zobaczą, że nie
pochodzi stąd i znowu pójdą do Domu Cabota w poszukiwaniu Wrót Czasu. Od miesięcy
depczą mi po piętach w nadziei, że ich tam zaprowadzę, albo do zaułka Amor degli Amici...
Ale ja jestem bardziej przebiegły! O wiele bardziej przebiegły! I przygotowałem... to!
Spod wielkiego stołu Peter wyciągnął coś w rodzaju pudełka na buty z tykającymi trybami.
Oczy zalśniły mu szaleństwem.
- Szukają Wrót, tak? No, to my pozwolimy im je znalezć. Znajdą je... i spotka ich przy
tym niezła niespodzianka!
Rozdział 18
OKRT WIDMO
- Do licha... - szepnęła do siebie Julia Covenant, podnosząc dłoń ze stronicy książeczki
Morice'a Moreau. -Ta jest naprawdę piękna.
Przebiegła szybko pokoje Willi Argo w poszukiwaniu brata.
Znalazła go na parterze, w dawnym żółtym saloniku, jak się właśnie przymierzał do
przesunięcia małego tapczanu. Pokój, jak cała reszta domu, był wywrócony do góry nogami.
Dywan leżał zwinięty w kącie, dwa ogromne obrazy stały oparte o ścianę, stół z fotelem były
gdzieś upchnięte, a na stole leżała maska indiańska.
- Masz chwilkę dla mnie? - zapytała.
Jason parsknął, pomasował sobie obolały krzyż i wskazał jej jadalnię z której dochodził
dzwięczny koncert wysuwanych i zamykanych szuflad wraz z pobrzękiem talerzy i
sztućców... - O to musisz zapytać szefa, tam obok.
Julia podeszła do brata i szepnęła mu na ucho: - Przed chwilą rozmawiałam z Anitą.
Twarz Jasona się rozjaśniła, a policzki gwałtownie zaróżowiły. - I co u niej? - zapytał ze zle
skrywaną obojętnością.
- Zdarzyło się coś zdumiewającego!
I Julia opowiedziała Jasonowi o Piresie, o piwnicy pod budynkiem na Frognal Lane i o
znalezieniu książeczki przygodowej ilustrowanej przez Morice'a Moreau.
- Jaki, powiadasz, nosi tytuł?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]