[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Delikatnie uścisnął jej dłonie.
Podniosła głowę i spojrzała w jego roześmiane oczy  w tej chwili raczej zielone
niż błękitne  i nagle ogarnęła ją radość i dziecinna beztroska, ochota na
wspinaczkÄ™.
Raznym krokiem ruszyli pod górę. Maszerowali pod grubymi
65
konarami drzew, a opadłe liście tłumiły ich kroki. Nick zatrzymywał się często i
obserwował rośliny i owady. Toni fascynowały jego zajmujące opowieści o florze i
faunie i skręcała się ze śmiechu, słuchając anegdot z licznych ekspedycji, w
których brał udział. Szybko minęli szemrzący cicho strumyk. Tu kończył się
najczęściej odwiedzany przez turystów szlak.
 Już niedaleko.  Nick wyciągnął do niej rękę i pomógł zejść ze stromizny. 
Zaraz będziemy na miejscu ostatniego pożaru.
Toni rozglądała się dookoła. Stąd domy położone na zboczu Wyneberg Hill wydawały
się małe jak pudełka zapałek. Z rozkoszą wciągnęła w płuca świeże górskie
powietrze. Na tej wysokości wydawało się dużo chłodniejsze.
 Trudno uwierzyć, że nie tak dawno szalał tu ogień, który strawił wszystko na
popiół  stwierdziła patrząc na bujną trawę i ciemnozielone krzewy, o
skórzastych liściach z rodziny proteacae.
 Tak.  Nick spojrzał na roślinę, której cytrynowożółte kwiaty zwisały tuż nad
nim.  Wegetacja tutaj opiera się w pewnym sensie na ogniu, jako że spory pożar,
co dwanaście lat mniej więcej, nie robi istotnych szkód, a nawet przynosi wiele
korzyści. W dzisiejszych czasach jednak pożary zdarzają się za często i te
nasiona nie mają czasu dojrzeć.  Nagle zamarł w bezruchu.  Podejdz tu i
popatrz  wyszeptał niemal bezgłośnie.
Toni zbliżyła się na palcach.
 Jest przepiękny  szepnęła pochylona nad jego ramieniem i wpatrzona w
niewielkiego motyla o jasnoczerwonych skrzydłach, który fruwał nad podłużnym
białym pączkiem.
 To Protea Scarlet  objaśnił odsuwając się od krzaka.  Martwimy się, między
innymi, i o nie. Mogą żyć tylko dzięki tym kwiatom, bo gąsiennice żywią się ich
pączkami. Jeśli to środowisko zostanie zniszczone, staną w długiej kolejce
gatunków skazanych na wyginięcie.
 Nick.  Toni wpatrywała się w obramowane czarnym paskiem skrzydła, poruszające
się powoli w nagrzanym powietrzu.  Czy mogę wykorzystać te informacje w moim
artykule? Chciałabym uświadomić ludziom, jak szkodliwe mogą być beztrosko
wyrzucane niedopałki czy nie wygaszone po piknikach ogniska.
 Czy możesz?  Twarz Nicka rozjaśniła się w uśmiechu. 
66
Byłbym zachwycony. Każda pomoc jest potrzebna. Napisz ten artykuł. Niech mały
motyl pomoże ci powstrzymać ogień. Oczyścił z opadłych gałązek i liści granitowy
głaz.
 Usiądz i odpocznij, Toni. Na tej górze można znalezć setki fascynujących
okazów. Przyłączaj się do mnie częściej, a zdobędziesz materiały na tuziny
artykułów.
Wszystkie myśli o Serge'u pierzchły dawno temu. W przebywaniu z Nickiem Toni nie
widziała nic zdrożnego i było jej dobrze. Uśmiechnęła się.
 Umowa stoi  powiedziała.  Przez najbliższe kilka tygodni będziesz miał we
mnie wdzięczną słuchaczkę.
Nick ze śmiechem wyciągnął się na trawie obok kamienia. Czerwony motyl
przefrunął nad nimi i usiadł na pączku rosnącego obok protea.
Ciemną ulicą przemykały się dwie otulone w płaszcze postacie z twarzami ukrytymi
w kołnierzach, mimo że noc była gorąca i duszna. Budynki przy drodze pomalowano
niegdyś pastelowymi farbami, ale wesołe róże, żółcie i zielenie wyblakły i
pokryły się przygnębiającą pleśnią. Na ścianach pyszniły się graffiti
różnorakiej treści, od politycznych deklaracji po wulgarne rysunki.
Idąca szybkim krokiem para wyraznie unikała bladego światła wiktoriańskich
latarni. Niczyje oczy nie śledziły ich z ciemności, bo w takich jak ta
dzielnicach biedoty władzę po zmroku obejmowały uliczne gangi. Przeciętni
mieszkańcy barykadowali się w domach.
Na terenie położonym między rzeką Liesbeek a Diabelskim Szczytem rozwijało się
kiedyś rolnictwo, o czym świadczyły liczne zabudowania farmerskie. Kolej żelazna
zmieniła wiejski krajobraz w pulsujące życiem przedmieście. Rozwój przemysłu i
handlu oraz popyt na ziemię spychały rolników coraz dalej od miasta. Ludzie
odchodzili, porzucając malutkie podupadłe wioski jak stare panny niepotrzebne
nikomu. Bardzo szybko zagniezdziły się w tych dzielnicach bandy młodocianych
przestępców.
Przestraszony nagłym hałasem za plecami Serge mocniej ścisnął ramię Dany, która
zadrżała i przytuliła się mocniej do niego.
 Mam nadzieję, że stara wiedzma załatwi wszystko dzisiaj 
67
wymruczał. Czuł się nieswojo i coraz bardziej nerwowo szarpał ramię Dany.
Przyśpieszyli kroku. Po raz trzeci pokonywał już tę trasę i dzisiaj nie da się
odprawić z kwitkiem. Całymi tygodniami szukał tej starej, dużo czasu zajęło też
zorganizowanie spotkania.
Kiedy po raz pierwszy zastukał do obłażących z zielonej farby drzwi, starucha
uchyliła je troszeczkę i odesłała go, skrzekliwym głosem sepleniąc:  Odejdzcie,
odejdzcie stąd. Dziś nie jest dobry dzień". Biegiem wrócili do samochodu.
Jeszcze długo nie mogli uspokoić bicia rozszalałych serc. Cały czas mieli
wrażenie, że za chwilę na ich ramionach spocznie karzące ramię sprawiedliwości.
Druga wizyta była nieco bardziej owocna.  Nie zostawiajcie samochodu tak blisko
domu. DziÅ› jest niedobra noc. Przyjedzcie w piÄ…tek o dziewiÄ…tej wieczorem" 
zielone drzwi zatrzasnęły się z hukiem
Serge odchylił mankiet koszuli od najlepszego krawca w Londynie i spojrzał na
zegarek. Rzymskie cyfry lśniły zielonkawym światłem. Dziewiąta zero zero. Głośno
zapukał do drzwi. Czekając, aż się otworzą, usiłował strzepnąć kopniakiem
wielkiego kota, który z upodobaniem ogryzał czubek jego włoskich butów. Kocur
prychnął groznie, wbił pazury w kostkę mężczyzny i dalej dobierał się do skóry.
Serge zacisnął zęby i postanowił nie reagować, żeby nie prowokować zwierzęcia do
dalszych wyczynów.
Drzwi otworzyły się nagle i oślepiło ich światło niczym nie osłoniętej żarówki
zwisającej z upstrzonego muszymi odchodami sufitu. Kot puścił nogę Serge'a,
wślizgnął się do domu i ruszył do kuchni najeść się do syta, zanim go wyrzucą.
Kiedy drzwi się zamknęły, ogarnęła ich dziwaczna mieszanina zapachów. Ostry,
korzenny aromat curry mieszał się z nieprzyjemną wonią taniego tytoniu. Dana
zmarszczyła nos i schowała się za plecami Serge'a.
 Macie pieniądze?  zapytała starucha. Jaskrawe, pomarańczowe i zielone spinki
podtrzymywały jej grube, siwe włosy.
 Proszę.  Serge podał kobiecie plik czerwonych banknotów. Zwilżyła palec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl