[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Co jest zatem głównym powodem przyjścia panów do policji?
Chcemy wam ułatwić robotę. Zresztą wiedzieliśmy, że prędzej czy pózniej spotkalibyśmy
się, prawda? Joe był z naszej paczki i wpadlibyście na to.
Sądzę, że tak. Zwłaszcza że panowie opuściliście lokal nie płacąc rachunku. Merlin
lubił czasem udawać zle poinformowanego.
O, przepraszam Terence zerwał się na równe nogi sam regulowałem rachunek.
Kelner korzysta z okazji i chce przywłaszczyć sobie pieniądze. Tego nie lubię.
Ja miałem również wszystko zapłacone dodał brunet.
To drobnostka. Nie ma żadnego wpływu na przebieg śledztwa rzekł inspektor.
Panowie zatem mając czyste sumienie przyszli do mnie wyjaśnić kilka szczegółów. Bardzo się
cieszę. Zeznania panów rzuciły nowe światło na to morderstwo.
Na dwa morderstwa! poprawił Terence. Bądzmy ściśli, panie inspektorze.
Przypuszczacie panowie, że Pierriego i Browna zamordował ten sam osobnik?
Nie ulega wątpliwości.
A Pierri uciekł z Laleczką. Jeśli uciekł, był z nim w kontakcie, był jego, że tak powiem,
współtowarzyszem. A Joe Brown przyjechał w celach wręcz odmiennych. Jak to powiązać?
Od tego jest policja.
Pollicja wyciąga więc taki wniosek: Pierri był w porozumieniu z wami, zdradził Laleczkę
i poniósł śmierć w akcie zemsty. Czy tak?
Chyba tak. Jesteśmy tego samego zdania.
Bardzo się cieszę, że zgadzamy się w tym względzie. Czy Laleczka nie miał więcej
towarzyszy?
Był jeszcze Brooke.
Czy też maczał ręce w napadzie na bank?
Laleczka uciekł z Illinois ze Slimem i Brookiem.
A więc przyjechaliście panowie porozmawiać nie tylko z Laleczką, lecz ze Slimem i
Brookiem?
Przede wszystkim z Laleczką. Tamci dwaj to pętaki.
A komu przede wszystkim wśród panów zależy na spotkaniu z Laleczką?
Brownowi.
Czyli że Brown to taki Laleczka, tylko wśród was, w waszej paczce.
Brown nie uczyniłby takiego świństwa.
Terence ryknął śmiechem.
Teraz rozumiem, co pan chce powiedzieć: że jeśli Brown był naszym szefem, to my
jesteśmy pętakami jak Slim i Brooke. Doskonały dowcip. Słuchaj, Clive, to coś doskonałego.
Inspektor nie zwrócił uwagi na wybuch blondyna.
Mamy więc wspólnego przeciwnika: Laleczkę. Panowie chcecie dostać go w swoje ręce, a
my, policja, w swoje.
Teraz zadowlimy się, jeśli dostanie się wam.
Tylko że policja, proszę panów, pracuje powoli. Powoli i precyzyjnie. Od poszlaki do
poszlaki. To wszystko, co usłyszałem od panów, bardzo mnie zainteresowało. Bruzdzi mi jednak
ten automat znaleziony w przechowalni na dworcu.
Ktoś wsadził Brownowi kwit do kieszeni.
Wsadził kwit i zamordował pchnięciem noża i to w ułamkach sekundy. Za dużo rzeczy
naraz. Zwłaszcza że panowie twierdzą, iż Laleczki na parkiecie nie było.
Może skoczył w ciemności i zabił Browna rzekł bez przekonania brunet.
Merlin pokręcił głową z powątpiewaniem.
Uderzenie było precyzyjne. Silne, znakomicie wymierzone. Brown z tancerką znajdował
się na środku parkietu, w tłoku. Nikt by się nie przepchał w tym czasie. I nie uciekł z szybkością
pocisku. Tym bardziej więc podrzucenie kwitu bagażowego wydaje się niewiarygodne. Panowie
chyba sami to rozumiejÄ….
Jestem gotowy przysiąc, że Brown nie oddawał niczego do przechowalni.
Policja nie opiera swoich dowodów na przysięgach. W tym wypadku na przysiędze
świadka, bardzo ważnego świadka. Jesteśmy racjonalistami.
Czy pan sądzi, że gdybyśmy sprzątnęli Slima, przyszlibyśmy do pana?
Kroniki policyjne znają takie przypadki. Co panowie robili między wpół do drugiej a
trzeciÄ… w nocy dwudziestego sierpnia?
To, jak rąbnięty został Slim? spytał Cabs.
O, właśnie przytaknął Merlin.
Przed pierwszą wróciliśmy do hotelu, ja, Terence i Brown, skąd wyszliśmy następnego
rana.
A co panowie robili, w czasie gdy Brown tańczył w "Cacadou"?
Terence uderzył otwartą dłonią w biurko.
Przypatrywałem się tłumowi. Brown przytulał się do swojej małej i zrobił do mnie oko, że
idzie mu z niÄ… jak najlepiej.
Ja byłem z pewną panią. Mówiliśmy o wycieczce do Cannes.
Inspektor skrupulatnie zanotował oświadczenie Amerykanów.
W którym hotelu zatrzymaliście się panowie?
W hotelu "Tarascon".
Czy Brown mieszkał również w tym hotelu?
Oczywiście. Powiedziałem przecież. Wszyscy mamy alibi na okoliczność zabójstwa
Slima. Brown także.
Kiedy panowie przybyliście do Nicei?
Pięć dni temu. To znaczy osiemnastego sierpnia.
Wszyscy razem?
Tak, na pokładzie "Prince de France".
Czy panowie załatwili wszystkie formalności dewizowe?
Oczywiście.
Blondyn nie mógł znowu powstrzymać się od głośnego śmiechu.
Kto opuścił więzienie, ten potem dmucha na zimne. Nie mamy przy sobie ani jednego
dolara.
A w hotelu?
Ani przy sobie, ani w hotelu. Gdy przyjeżdża się załatwić poważną sprawę, nie można się
narażać z powodu drobnych nadużyć, panie inspektorze. To chyba stara prawda?
Hierarchia ważności zachichotał Terence.
Inspektor zamknął notes i wsładził go do bocznej kieszeni w marynarce.
Jakoś panowie nie bardzo się zmartwili śmiercią swego szefa.
Każdy kiedyś umrze! rzekł sentencjonalnie Terence.
Czy spodziewacie się panowie, że Laleczka pokusi się i o zamach na wasze życie?
Brunet zapalił pierwszego papierosa, mimo że od dobrej chwili bawił się pudełkiem
chesterfieldów.
W każdym razie nie zamierzamy uciekać.
Jesteśmy przecież pod opieką policji francuskiej zaśmiał się blondyn. Nic nam
chyba nie grozi.
Inspektor rozłożył ręce.
Postaramy się otoczyć panów odpowiednią opieką.
Czy mamy to rozumieć, że będziemy mieli aniołów stróżów?
Policja nie zdradza swoich metod postępowania.
To bardzo nieprzyjemne rzekł Terence być stale śledzonym.
Może znajdziemy inny sposób odpowiedział inspektor z zagadkowym uśmiechem.
Brunet wstał z krzesła i rzekł znacząco:
Przypominam panu, że jesteśmy obywatelami obcego państwa.
Ach, doskonale o tym pamiętam. Jak długo zamierzają panowie przebywać w Nicei?
Tego jeszcze nie wiemy.
No cóż powiedział inspektor nie mamy sobie na razie nic więcej do powiedzenia.
Sądzę jednak, że spotkamy się jeszcze nieraz. I przyrzekam panom, że dołożę wszelkich starań,
aby Laleczka, czy ktoś, kto rzeczywiście zabił Browna i Slima, został wykryty.
Mamy nadziejÄ™.
A ponieważ nie wierzę w cuda, jestem przekonany, że morderca był wśród gości w
"Cacadou"! Trzeba go tylko wyłowić.
Brunet kiwnął głową na znak, że zgadza się ze zdaniem inspektora.
Oczywiście. I na pewno widzieliśmy go wszyscy trzej.
Trzej? inspektor udał zdziwienie.
Pan też go widział. Siedział pan przecież w towarzystwie dwóch kobiet.
A jedna z nich, ta jaśniejsza blondynka, warta grzechu uśmiechnął się Terence.
Gdzie pan znalazł taką bombę?
To moja tajemnica odparł Merlin, żegnając Amerykanów. Do widzenia panom. Na
razie odbyło się, jak panowie widzicie, bez międzynarodowego konfliktu. Piękna Nicea służy
panom swoimi urokami.
Gdy Amerykanie wyszli z gabinetu, inspektor połączył się z pułkownikiem Renaud,
składając mu suchą relację z przeprowadzonej rozmowy. Stary kazał natychmiast porozmawiać z
Interpolem i zażądać bliższych danych o gangu Browna i napadzie na bank w Illinois.
Prawie jednocześnie otrzymał kablogram z policji paryskiej, która donosiła, że Pierri i Candy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]