[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Okazja do popełnienia tego szczególnego grzechu nadarzyła się z młodą kobietą o nazwisku Irenę
Elmwood.
Irenę była matką jednego z moich uczniów, dwunastoletniego Gerarda.
Po raz pierwszy spotkałem ją na wywiadówce pod koniec semestru wiosennego.
Była to drobna, ciemnowłosa kobieta o figlarnych rysach i paskudnym guście, który od razu zwrócił
moją uwagę. Tego wieczora, na przykład, miała na sobie różową, nylonową bluzkę, pod którą
wyraznie zarysowywały się jej piersi, zakończone spiczastymi sutkami, białą spódnicę zbyt krótką i
obcisłą, tak że można było dojrzeć linię jej majtek. %7łeby dopełnić tego wulgarnego stroju, naciągnęła
na swoje smukłe nogi czarne, nylonowe pończochy, natomiast na stopy ubrała białe buty na wysokich
obcasach.
Nie mogłem oprzeć się wdziękom tej kobiety. Przez cały czas trwania wywiadówki mój członek
domagał się uwolnie-
nia spod ciasno zapiętego rozporka spodni. Ja także spodobałem się Irenę. Wszystko na to
wskazywało, bo zachowywała się tak, jak w takich wypadkach postępują kobiety, a więc: miękki głos,
uśmiechy, powłóczyste spojrzenia, i tak dalej.
Spotkałem rozkoszną panią Elmwood kilka dni pózniej, jadąc na rowerze do małej restauracji na
lunch, gdzie jedzenie było dobre i niedrogie.
Ona również jechała na rowerze, ale w przeciwnym kierunku. Gdy zobaczyliśmy się, zatrzymaliśmy
rowery i ucięliśmy małą pogawędkę. Powiedziała, że właśnie wraca do domu z dużych zakupów. Ja z
kolei rzekłem o zamiarze zjedzenia lunchu z zapytałem ją, czy nie zaszczyciłaby mnie swoim
towarzystwem. Na moje szczęście zgodziła się, zatem razem udaliśmy się do restauracji.
Irenę należała do klasy robotniczej i nie bywała w lokalach tego rodzaju. Kiedy wchodziliśmy do
restauracji, w różowości jej policzków dostrzegłem zakłopotanie, ale dodawało to uroku tej kobietce.
Zamówiliśmy posiłek, wówczas ona jakby odprężyła się, dzięki czemu oboje mieliśmy bardzo
radosny lunch.
Sprawiało mi przyjemność mówienie do niej, gdyż widziałem wtedy podziw w jej oczach. Ona
przywracała mi zaufanie do samego siebie, uspokajała moją duszę, powodowała, że czułem się silny.
Tak dobrze czułem się w towarzystwie tej młodej kobiety, że zdecydowałem się spędzić z nią popo-
łudnie, nie wracając do szkoły!
Z początku Irenę próbowała mnie od tego odwieść, lecz moja decyzja zapadła. Myślę, że oboje równie
gorąco pragnęliśmy seksu. Szybko więc zrezygnowała z perswazji.
Postanowiliśmy, że pojedziemy rowerami za miasto, gdzie moglibyśmy być daleko od ludzi. Było
przyjemne, sło-
neczne popołudnie, dość ciepłe, by kochać się na świeżym powietrzu.
Pojechaliśmy do małego lasku na krańcach miasta i znalezliśmy tam polankę, świetnie nadającą się do
naszego celu.
Tego dnia Irenę wyglądała szczególnie pociągająco w różowym, puszystym pulowerze, ciasnej, zbyt
krótkiej, szarej spódnicy, w ciemnych, nylonowych pończochach oraz czerwonych butach na
wysokim obcasie.
Razem usiedliśmy na trawie. Irenę natychmiast rzuciła się w moje ramiona. Zacząłem ją całować. Nie
odepchnęła mnie, wręcz akceptowała i z wielkim temperamentem obdarzała pieszczotami. Trącaliśmy
się językami, badając każdy zakamarek naszych ust. Wsunąłem rękę pod jej pulower i pieściłem małą,
ładną pierś z dużym, okrągłym sutkiem.
W tym czasie mój członek stał się sztywny i zaczął boleśnie pulsować. To było znacznie
przyjemniejsze od samogwałtów, które systematycznie zadawałem sobie pod wpływem oglądania
wspomnianych fotografii.
Od piersi Irenę moje ręce powędrowały poprzez jej okryte obcisłym nylonem nogi do ciepłych ud,
gdzie kończyły się pończochy. Wreszcie włożyłem palce pod elastyczny materiał jej majtek i
zacząłem gładzić pochwę. Jej wilgotność i ciepło wskazywały, że Irenę jest gotowa się kochać.
Oboje z trudem oddychaliśmy, oboje równo spragnieni miłości. Kiedy zdejmowałem Irenę majtki,
podniosła się nieco, abym mógł ściągnąć ten delikatny, różowy kawałek materiału, chroniący cud
pomiędzy jej śnieżnobiałymi udami. Wcisnąłem majtki w jedną z kieszeni spodni, rozpiąłem rozporek
i...
To, co nastąpiło pózniej, mogło sfrustrować oboje partnerów - mój członek nagle opadł! Penis dotąd
prężył się dumnie, a teraz stał się miękki i w żaden sposób nie potrafiłem
przywrócić mu energii. Trzymałem Irenę w ramionach, gładziłem jej piersi, potem jej wilgotne,
gorące krocze, ale na próżno.
Oczywiście szybko zorientowała się, że coś jest nie w porządku, jednak nadal była miła i paroma
sztuczkami próbowała zapalić wygasły we mnie ogień. Pieściła obwisłego członka, łaskotała jądra,
lekko kąsała płatki moich uszu. Wszystko szło na marne. Zliczna kobieta usiadła obok, schyliła się do
przodu i włożyła penisa prosto w swoje przyjemne i ciepłe, wilgotne usta. Pierwszy raz ktoś uprawiał
ze mną seks oralny, dlatego rozkosz jaką przeżywałem, zupełnie mnie rozłożyła. Nigdy nie
doświadczyłem takiej przyjemności. Irenę ssała mnie wprawnie. Dało to pożądany skutek, bo w ciągu
kilku sekund znowu zesztywniałem i byłem gotów na wszystko.
Irenę cofnęła usta, położyła się na trawie i podciągnęła spódnicę, odsłaniając ładniutką dziurkę,
chronioną przez dwa szczupłe uda.
- Chodz tu, kochanie, zerżnij mnie! - poprosiła.
Nie potrzebowałem słyszeć tego dwukrotnie. Wszedłem pomiędzy rozchylone nogi i wśliznąłem się w
gorący, śliski korytarzyk z łatwością, z jaką nóż wchodzi w masło. Czułem się bardzo dobrze, leżąc na
Irenę z częścią mojego ciała w jej wnętrzu. Leżeliśmy tak przez parę chwil, całując się i mocno tuląc
do siebie. Rozkoszowaliśmy się słodkim uczuciem złączenia.
Wkrótce pragnienie najwyższej przyjemności kazało zrobić mi parę ruchów do przodu i w tył. Irenę
westchnęła i razem ze mną zaczęła poruszać biodrami.
Przyjemność była niezmierna! Wrażenie tak mocne, że nawet dziś na myśl o tym moja męskość
sztywnieje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]