[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dla mamy tak.
- Spójrz na to - powiedział Ty i wskazał ekran komputera.
- To jest strona internetowa z pierścionkami zaręczynowymi -
powiedziała zaskoczona.
- Nie znam się na biżuterii. Co myślisz? Dwa, trzy karaty?
- Mężczyzn obchodzi tylko wielkość - zauważyła Emily, kręcąc
głową. - Tina nie wygląda na dziewczynę, która lubi wielkie brylanty.
Poszukaj czegoś oryginalnego.
- Chodzi o coś kolorowego, prawda?
- Właśnie.
- Ile masz czasu?
Emily spojrzała na zegarek.
- Godzinę.
Ty wstał, chwycił marynarkę i powiedział:
- Zabieram cię na zakupy!
137
RS
Tina szła do domu. Ostry wiatr omiatał jej twarz, ale ból w sercu
był o wiele dotkliwszy. Kiedy wróciła z banku, przypadkowo
usłyszała rozmowę Tylera i Emily. Zdała sobie sprawę, że sytuacja
była o wiele gorsza, niż sobie wyobrażała. Kiedy Ty powiedział, jak
mu przykro z powodu stanu matki, Tina wybiegła z biura. Czuła się
winna. Choć starał się to ukryć, przez ostatnie dwa tygodnie chodził
przygnębiony. Widocznie bardzo przeżywał konflikt z matką. Tina
wiedziała, że z czasem będzie coraz gorzej i niebawem zacznie ją
obwiniać o to, co się stało. Dwoje ludzi może się kochać, ale nie
zawsze może być razem. Powinna to była wiedzieć na samym
początku. Tacy mężczyzni jak Ty nie pasowali do skromnych
dziewczyn znikąd. Od razu było wiadomo, że to się nie uda. Mimo to
Tina niczego nie żałowała. Ten związek wniósł w ich życie wiele
dobrego. Jednak teraz nawet Ty nie mógł zaprzeczyć, że na dłuższą
metę nie mają szans.
Minie jakiś czas, zanim będzie ją stać na własne lokum, więc
musi jeszcze trochę pomieszkać u Tylera. Rozejrzy się za nową pracą.
Lepiej, żeby w tej sytuacji nie gotowała mu już posiłków i nie
przychodziła do biura. Pomyślała, że może Mae potrzebuje kucharki.
Mogła też opuścić Chapel.
Idąc ulicą, rozglądała się ze wzruszeniem. Minęła kawiarenkę,
gdzie przyrządzano wspaniałą, karmelową latte, ulubioną kawę
Tylera, restaurację Mae, gdzie jadali obiady, sklep spożywczy, w
którym robili zakupy, bank, gdzie otworzyła swoje pierwsze konto.
Niemal każde miejsce było związane z Tylerem.
- Tina DeLuca?
138
RS
Tina obejrzała się i zobaczyła, że w jej kierunku idzie pan
Lopez.
- Możemy porozmawiać? - spytał. - Ma pani ochotę na kawę?
- To nie jest najlepsza chwila.
- Przykro mi, że tak niefortunnie się skończyło nasze spotkanie.
Chciałbym o tym porozmawiać.
To była ostatnia rzecz, jakiej potrzebowała, popijać kawę w
towarzystwie mężczyzny, który jej przypominał, ile w życiu straciła.
Z trudem opanowała drżenie w głosie.
- Przepraszam, ale nie mam ochoty z panem rozmawiać.
- Może zmieni pani zdanie, gdy się pani dowie, co mam do
powiedzenia.
W jego głosie było coś niepokojącego.
- Dlaczego miałabym pana wysłuchać?
- Bo skłamałem.
Tina siedziała naprzeciw pana Lopeza - Martiego, bo tak kazał
do siebie mówić - wolno wsypując do filiżanki cukier. Miała ściśnięty
żołądek i czuła się jak sparaliżowana.
- Czyli to prawda, że spędziłeś weekend z moją mamą?
- Tak - przyznał, patrząc na nią ze wstydem.
- A więc możesz być moim ojcem?
- Bardzo możliwe. Jesteś podobna do mojej córki Lucy. Mimo to
nie powiedział jej prawdy. Nie wiedziała, co było gorsze: nie znać
ojca czy być przez niego odrzuconą.
- Wiedziałeś, że to ja, ale nie chciałeś się przyznać?
139
RS
- Rozumiem, że jesteś zła. Chyba do końca mnie znienawidzisz,
kiedy ci powiem, dlaczego skłamałem. Gdy spędziłem dwa dni z
twoją matką, byłem już żonaty.
- Twoja żona o niczym nie wiedziała?
- Do niedawna nie miała zielonego pojęcia.
To przynajmniej tłumaczyło jego pierwszą reakcję. Strach przed
żoną był łatwiejszy do zaakceptowania niż świadomość, że nie chciał
mieć córki.
- Bardzo ją kocham i jesteśmy sobie bardzo bliscy, ale kiedy
spotkałem twoją matkę, była taka piękna i pełna życia. Coś nas do
siebie przyciągało.
- Czy mama wiedziała, że jesteś żonaty?
- Tak. Pierwszego wieczoru w restauracji długo rozmawialiśmy.
No i potem... stało się. Nie planowaliśmy tego. Powiedziałem żonie o
tym tydzień temu, ale ona od razu się domyśliła, kiedy cię zobaczyła.
Czekała, aż sam jej to powiem, a ja odwlekałem rozmowę, by jej nie
zranić. Tobie też nie chciałem wyrządzić krzywdy. Byłem w rozterce.
- Nie chciałam, żeby tak się to skomplikowało. Nie przyszło mi
do głowy, że to może zmienić życie twojej rodziny.
Tyle lat go szukała, że myślała przede wszystkim o sobie.
Zapomniała, że jej ojciec mógł mieć rodzinę. Poczuła się jeszcze
bardziej przygnębiona i osamotniona.
- Wiem, że miałaś dobre intencje.
- Nie chcę komplikować wam życia - powiedziała drżącym
głosem. - Teraz trudno udawać, że nie istnieję, ale obiecuję, że będę
się trzymała od was z daleka.
140
RS
- Wcale tego nie chcemy. Moja żona pragnie cię poznać i
przedstawić Lucy, twojej siostrze. - To mówiąc, dotknął jej dłoni. - Ja
też chciałbym cię lepiej poznać.
Nagle wszystko, o czym marzyła, znalazło się w zasięgu reki.
- To miło - powiedziała, czując, jak łzy napływają jej do oczu. -
Bardzo miło!
- Tino, jesteś w domu? - zawołał Ty, zamykając za sobą drzwi.
Nie pojawiła się w biurze od czasu, gdy poszła załatwiać sprawy
w banku. Dzwonił wiele razy do domu, ale nikt nie odpowiadał.
Zaczął się martwić.
- Tino? Gdzie jesteś?
- Tutaj - odparła, wychodząc z pomieszczenia gospodarczego,
które znajdowało się za kuchnią.
W rękach trzymała kosz z ubraniami. Ty odetchnął z ulgą, lecz
gdy spojrzał na jej twarz, znów się zaniepokoił.
- Co się stało? Płakałaś?
- Co za dzień! Muszę ci o tym opowiedzieć.
Ty bez słowa poszedł za nią do sypialni. Był coraz bardziej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]